Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

sobota, 9 lipca 2016

Malina & mięta - lubię to?

Tytuł posta niewiele mówiący. Zdjęcie z zajawką wyjaśnia niewiele więcej :) Ale wbrew pozorom post będzie raczej kosmetyczny, choć zapachowo związany ewidentnie z czymś pysznym. I właśnie z tego powodu "okoliczności przyrody" są takie a nie inne :)


Maliny lubiłam od zawsze, jeszcze będąc dzieckiem wyczekiwałam wakacyjnego wyjazdu do babci, u której mogłam zjadać maliny prosto z krzaka (bo kto by się przejmował brudem i zarazkami ☺). Jak dorosłam zaczęłam doceniać orzeźwiające połączenie maliny z miętą - smakowe i zapachowe. To właśnie skusiło mnie do zakupu kilku kosmetyków z serii Nature Secrets od Oriflame, właśnie o zapachu energetyzującej mięty i maliny.


Trafiły do mnie: złuszczający żel pod prysznic, krem do rąk oraz antyperspirant. Ja kupiłam je w zestawie za kilkanaście złotych, ale oczywiście wszystkie produkty były dostępne też osobno. Ceny oczywiście zależą od aktualnych promocji, myślę że w Oriflame mało kto kupuje kosmetyki w cenach regularnych :)


Złuszczający żel pod prysznic zamknięty jest w plastikowej, przezroczystej butelce zamykanej na klik. Jest dostępny w trzech pojemnościach: 250 ml, 400 ml i 750 ml. Ma malinowe zabarwienie i bardzo przyjemny zapach, mięta jest bardziej wyczuwalna, dopiero później uwalnia się delikatnie słodki malinowy aromat. Teoretycznie jest to żel peelingujący, ale nie przywiązujcie się do tego określenia :) Drobinek jest mało, są delikatne, więc o jego właściwościach zdzierających nie ma co pisać, bo ich prawie nie ma. Ja traktowałam go jako tradycyjny żel i w tej postaci sprawdził się u mnie całkiem fajnie. Ja oczekuję od żeli pod prysznic, żeby dobrze się pieniły, ładnie pachniały i nie wysuszały skóry - wszystko to znalazłam w tym pozytywnie wyglądającym opakowaniu :) Żel ma dość gęstą konsystencję i nanoszony na ciało dłonią delikatnie masował skórę, ale bardzo słabo się pienił. Z tego powodu używałam go tak jak innych żeli - za pomocą myjki lub gąbki, wtedy piana była naprawdę gęsta, a do tego pięknie pachnąca. Żel nie wysuszał mojej skóry, ale na właściwości nawilżające nie macie co liczyć :)


Krem do rąk znajduje w tradycyjnym dla tego typu kosmetyków opakowaniu - plastikowa, zakręcana tubka. Otwór jest odpowiedniej wielkości, choć wolałabym zamknięcie na klik - nie musiałabym się martwić, że zgubię nakrętkę :) Krem ma delikatnie różowe zabarwienie i zapach taki jak w całej serii. Jeśli zaś chodzi o właściwości nawilżające to szału nie ma. Osoby z wymagającymi, suchymi dłońmi na pewno nie będą z niego zadowolone, nawilżenie jest dość krótkotrwałe i utrzymuje się tylko do pierwszego umycia rąk. Za to na plus na pewno można zaliczyć to, że mimo dość treściwej konsystencji szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy.


Dezodorant antyperpiracyjny - czyli tradycyjna kulka. Jeśli chodzi o skuteczność to w okresie zimowym nawet dawał radę, ale jak zrobiło się cieplej to musiałam postawić na coś skuteczniejszego. Był na tyle delikatny, że nie podrażniał skóry, nawet kiedy używałam go bezpośrednio po depilacji. Nie zauważyłam, żeby zostawiał ślady na ubraniach, ale był bardzo mokry i dość wolno się wchłaniał. Do tego trochę się wylewał z opakowania, więc co kilka użyć trzeba było je przecierać do sucha. Mimo że jest zapachowy, to aromat był na tyle delikatny, że nie kłócił się innymi zapachami (np. perfum).


A co z innymi połączeniami mięty i maliny? Ostatnio trafiłam na napój Tymbarku o takim połączeniu - jest pyszny, orzeźwiający, świetny na gorące dni, zwłaszcza po schłodzeniu w lodówce. Często też z malin i mięty przyrządzam sobie koktajle. Tu na zdjęciu są akurat tylko maliny i mięta z odrobiną cukru trzcinowego dla osłody, ale dodaję również jogurt naturalny albo trochę wody, bywa też że dorzucam inne owoce - najczęściej banana, truskawki albo jagody, ale tu oczywiście panuje pełna dowolność. Jeśli chcę, żeby koktajl był bardziej sycący (np. zabieram go na drugie śniadanie do pracy) to dorzucam do niego czasem jakieś płatki - jaglane, owsiane lub otręby. No i oczywiście rozkosz sama w sobie - maliny "gołe", bez niczego, najlepiej prosto z krzaczka - taki powrót do dzieciństwa :)


Ja sprawdziła się u mnie seria z Oriflame? Różnie :) Do żelu na pewno jeszcze wrócę, polubiłam go bardzo. Krem nie jest zły, więc jak trafi się na niego jakaś fajna promocja, to pewnie też jeszcze u mnie zagości. Kulka jak dla mnie niestety była za słaba, ale jeśli nie macie większych problemów z potliwością, to warto się na nią skusić :)

A Wy lubicie połączenie malin i mięty? Znacie tą serię Oriflame?

29 komentarzy:

  1. Oriflame jakos mnie omija. Połączenie mięty i malin... Poważnie hmm... ale nie spotkałam się z takim mixem:). Maliny kocham ponad wszystko:))). Mięte lubię wiec...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się od czasu do czasu zdarza coś zamówić z katalogu :) A maliny też uwielbiam :)

      Usuń
  2. Nie mogę się przekonać do kosmetyków Oriflame (podobnie jak do YR)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oriflame miewam rzadko, za to w YR mam kilka kosmetyków, które chętnie jeszcze kupię :)

      Usuń
  3. kocham smak malin i ich zapach a połączenie z mięta to już obłęd! miałam krem do rąk i był ok, ciągle chodzi za mną ten żel z peelingiem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. miałam kiedyś ten żel, ładnie pachniał :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie przepadam za kosmetykami Oriflame :)

    OdpowiedzUsuń
  6. jakoś nie przepadam za ich kosmetykami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się staram nie wrzucać wszystkiego do jednego worka :)

      Usuń
  7. Pyszne połączenie:) Bardzo lubię zarówno kosmetyki malinowe, jak i malinki do jedzenia. A jeśli chodzi o kosmetyki ostatnio natknęłam się na malinowy balsam do ciała Isana, który naprawdę pięknie pachnie. Ja używam go do rąk. Bardzo fajny jest także malinowy krem do rąk AA, polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Balsamy do ciała u mnie strasznie wolno schodzą, ale może skuszę na ten krem do rąk :)

      Usuń
  8. Zniosę wszystko oprócz mięty:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Myślę, że zapach mógłby mi się spodobać, szkoda jednak, że działanie średnie. Dawno nie zaglądałam do katalogu Ori.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja koleżanka z pracy podrzuca mi katalogu, więc od czasu do czasu zdarza mi się coś zamówić 😃

      Usuń
  10. Ale dawno nie miałam nic z Ori :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czasami coś zamawiam, ale raczej rzadko 😊

      Usuń
  11. Nie przepadam za kosmetykami tej marki. Kiedyś lubiłam podkłady i tusz do rzęs, ale dawno już nic nie kupowałam. Mam chyba gdzieś w zapasach też żel peelingujący, ale jakoś nie może się doczekać swojej chwili ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kolorówki od nich za to nigdy nie miałam ☺ Wyciągnij żel, może Ci się spodoba 😆

      Usuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. W miarę możliwości staram się odwiedzać Wasze blogi :)