Są takie kosmetyki (i inne produkty), które kupujemy z nadzieją na wielkie wow, a już po pierwszym użyciu okazuje się, że jest gorzej niż źle. Chyba każda z nas trafiła kiedyś na bubla, brrrr. Takim kosmetykom z jednej strony aż się nie chce pisać pełnych recenzji, ale z drugiej strony przecież można komuś oszczędzić rozczarowania! Ja chcę Wam dzisiaj trochę opowiedzieć o dwóch takich... co nie nadają się do niczego :P
Pierwszy kosmetyk kupiłam trochę pod wpływem chwili, ale też z drugiej strony bardzo zachęcona pozytywną opinią Maxineczki w jednym z filmików. O co chodzi?
MAYBELLINE - podkład Dream Velvet
Z opisu producenta wynika, że jest to pierwszy podkład od
Maybelline New York, który nawilża i matuje jednocześnie. Formuła o
konsystencji lekkiego żelu z dodatkową zawartością wody nawilża do 12h a
pigmenty matujące dają nieskazitelne, aksamitne wykończenie makijażu. Za tubkę o pojemności 30 ml zapłacimy w stacjonarnych drogeriach około 30 zł, ale w internecie na pewno uda się upolować go taniej.
Ja swój kupiłam na moje nieszczęście w Hebe, więc zapłaciłam jak za zboże. Zawsze jak decydowałam się na zakup podkładu to starałam się poprosić o pomalowanie nim, a później sprawdzenie po kilku godzinach jak spisze się na mojej twarzy. Tym razem tylko wybrałam odpowiedni kolor i wrzuciłam podkład do koszyka. Kojarzyłam że Maxineczka, podobnie jak ja, ma suchą skórę, więc uznałam że podkład i u mnie powinien się dobrze sprawdzić.
Prób było naprawdę sporo - nakładałam go palcami, gąbką, pędzlem. Z kremem. Z serum. Z kremem i serum. Z innym kremem. Z innym serum. Z pudrem. Bez pudru. Z innym pudrem. Naprawdę, możliwości i kombinacji było naprawdę sporo. Za każdym razem kończyło się tak samo - podkład źle wyglądał na mojej twarzy, brzydko wchodził w pory, podkreślał wszystkie nierówności i suche skórki. Warzył się, wyglądał paskudnie. Stwierdziłam, że dla mojej suchej skóry jednak się nie nadaje i miałam go wyrzucić, ale trochę mi było szkoda, więc oddałam koleżance z cerą mieszaną. Ona nie była taka cierpliwa jak ja - wyrzuciła go do śmieci po dwóch podejściach.
Kolejny produkt kupiłam z ciekawości
AVON - oczyszczające plastry w żelu
Co obiecuje producent? "To już koniec! Zerwij z wągrami i zatkanymi porami jednym ruchem i ciesz się gładka i miękką skórą. Usuwa zaskórniki z obszarów podatnych na ich występowanie, zmniejsza widoczność powiększonych, zatkanych porów". Cena regularna to 22 zł za 30 ml, ale mój żel kosztował na pewno mniej. Wiecie, w Avonie nie kupuje się w cenie regularnej, tam zawsze jest jakaś promocja :)
To kosmetyk w styku maseczki peel-off. Nakładamy na twarz głównie na nos, brodę i policzki - tam gdzie mamy wągry. Po zaschnięciu żelowy płat zrywamy z twarzy i "wyciągamy" za jego pomocą wągry i cieszymy się oczyszczoną skórą. Tak to wygląda w teorii. I tylko w teorii!
W praktyce ten kosmetyk nie robi zupełnie nic. Próbowałam cienką warstwę, grubszą warstwę, średnią warstwę. Nie usunęłam za pomocą tego żelu ani pół wągra, a naprawdę na mojej twarzy można ich trochę znaleźć. Nawet nie mam co w tej kwestii więcej napisać. Myślałam że znajdę alternatywę dla tradycyjnych plasterków na nos, a okazało się tylko że wywaliłam pieniądze w błoto.
Nie lubię wyrzucać kosmetyków do kosza, zwyczajnie szkoda mi wydanej kasy, ale w przypadku tych produktów nie dało się postąpić inaczej! Wiem, że być może u niektórych z Was te kosmetyki się sprawdziły (są wśród Was takie?), ale ja z całą pewnością nie mogę ich polecić.
A na jakiego bubla Wy ostatnio trafiłyście? Znacie te kosmetyki?
Również używałam tego żelu z avonu, ale skończyło się wyrzuceniem go do kosza. Ten żel strasznie ciężko usuwał się z twarzy i dodatkowo nic nie działał :/
OdpowiedzUsuńNiestety nie zawsze trafiamy na fajne rzeczy :(
UsuńNie miałam okazji żadnego próbować, lecz podkład z Maybelline myślałam że lepiej wypadnie. Siostra używa i go lubi, także dla jednych dobry, dla drugich nieszczególnie.
OdpowiedzUsuńKażdy z nas ma inną cerę, zdaję sobie sprawę, że na pewno są osoby, które lubi te kosmetyki, ale ja niestety nie jestem z nich zadowolona :(
UsuńZ tego podkładu też nie jestem zadowolona.
OdpowiedzUsuńPo fakcie okazało się że ma sporo negatywnych opinii :(
UsuńA te 'plastry' z Avonu chciałam ;P
OdpowiedzUsuńJa nie polecam, ale jak dorwiesz za kilka złotych to spróbuj, może u Ciebie się sprawdzą :)
Usuńnie znam ich, ale to chyba dobrze :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem nie masz czego żałować :)
UsuńTeż właśnie po recenzji Maxi miałam na niego ochotę, ale ... już mi przeszło ;)
OdpowiedzUsuńJa żałuję że się nie powstrzymałam :/
UsuńSłyszałam już wcześniej o tym żelu i nie zbierał pozytywnych recenzji niestety
OdpowiedzUsuńJa po fakcie czytałam różne opinie, zarówno negatywne jak i pozytywne.
UsuńU mnie na szczęście ostatnio bubli brak, oby jak najdłużej :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci żeby tak właśnie było :)
UsuńTakie to bubelki w takim razie ;)
OdpowiedzUsuńNo niestety :(
UsuńNie znam żadnego z tych produktów i nie poznam, skoro buble :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, nie warto :)
UsuńNie znam na szczęście tych partaczy:P
OdpowiedzUsuńO, a ja nie poznałam że to Ty :) Przyzwyczaiłam się do starego avatara :)
UsuńU mnie bublami jest z 99% podkładów drogeryjnych - dosłownie jak nie spływają ze mnie jak tłuszcz to robią mi pomarańczkę z twarzy. Oby się tych bubli jak najmniej pojawiało :)
OdpowiedzUsuńJa już znalazłam wśród drogeryjnych kilka fajnych, ale być może mamy inny rodzaj cery :/
UsuńMnie na szczęście ani nie ciągnie do podkładów drogeryjnych, ani do kosmetyków z Avonu (poza perfumami) :) Powolutku przechodzę na bardziej naturalną pielęgnację, bo widzę, że to służy mojej skórze. Po większości drogeryjnych "perełek" miałam właśnie niemiłe niespodzianki :(
OdpowiedzUsuńJa z Avonu zamawiam sporadycznie. Z kosmetykami drogeryjnymi u mnie bywa różnie, ale moja skóra nie należy do tych wrażliwych :)
UsuńTeż nie cierpię bubli, które do niczego się nie nadają, tylko do kosza. Ale jeszcze bardziej nie lubię używać nieudanych kosmetyków, bo dla mnie pielęgnacja i makijaż powinny być przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńA co do preparatów przeciwko wągrom - dla mnie większość tego typu preparatów to buble. Na razie sprawdza mi się tylko maseczka ze skin79, niestety już wycofana. Całe szczęście, że jestem na początku opakowania :D
U mnie na wągry dość fajnie spisują się plasterki Purederm, ale one też zbierają skrajne opinie.
UsuńTaaak, też mam ten podkład z Maybelline i po rekomendacji Maxineczki też go kupiłam. Moja cera również jest sucha i myślałam, że ten podkład będzie też dla mnie idealny. No ale ... wyszło tak jak u większości. Totalna klapa ! Z tą różnicą, że u mnie tak do 3 godzin wygląda w miarę okej, ale później to jest porażka !
OdpowiedzUsuńU mnie pierwsze kilka użyć było jak u Ciebie - po nałożeniu ok, a po czasie kiszka. Ale później źle wyglądał od razu po nałożeniu :(
UsuńPodkładów itp nie używam, więc nie powiem nic.
OdpowiedzUsuńA co do wągrów to ja tradycyjnie stosuję białko i chusteczkę :) świetnie działa.
Napisz proszę coś więcej, bo chyba nie słyszałam nic na ten temat :)
UsuńWpierw delikatnie namaczam chusteczkę w białku. Następnie kładę na nosa i znowu troszeczkę palcem nanoszę białka. No i czekam aż dokładnie wyschnie. Wtedy można zdjąć razem z wągierkami, ale chusteczkę trzeba ładnie i dokładnie dopasować do nosa.
UsuńA z żółtka robię kogiel mogiel ;)
W takim razie kiedyś spróbuję :)
UsuńNie miałam i w takim razie mnie nawet nie kuszą.
OdpowiedzUsuńSzkoda zawracać sobie nimi głowę :)
UsuńBubel w tym przypadku za mało powiedziane ;)
OdpowiedzUsuńOj, żebyś wiedziała :)
UsuńU mnie bublem ostatnio okazała się pomadka z najnowszej limitowanej kolekcji koreańskiej firmy The Saem. Ma dziwny mechanizm. Można wykręcić szminkę ale nie można jej wkręcić z powrotem o.O
OdpowiedzUsuńNo to rzeczywiście niefajna sprawa :(
Usuńtego typu bubli jest cała masa, a każdy ma zdziałać cuda ;)Fajnie, że o tym piszesz :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Niestety nie wszystko złoto co się świeci :)
UsuńDobrze, że ktoś ostrzega przed złymi wyborami.
OdpowiedzUsuń