Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

czwartek, 5 października 2017

Denko wrześniowe

Staram się dzielnie zużywać swoje zapasy, staram się unikać większości pokus zakupowych, staram się nie kupować boxów i póki co unikam blogerskich akcji wymiankowych. I wiecie co? To zaczyna przynosić efekty :) Moje zapasy powoli się kurczą, a kolejne denka pokazują, że daję radę. Oczywiście wiem, że całkiem bez zakupów i nowości się nie da, ale same widziałyście że ostatnio z tym u mnie dość skromnie. A wrześniowe denko? Jest dość nieskromne :)


W denku tradycyjnie znalazły się zarówno produkty które kupię i chętnie do nich wrócę, takie których nie kupię z różnych względów oraz takie co do których nie jestem do końca zdecydowana z różnych względów.


1 - ORGANIC SHOP - mus do ciała
Przyjemny zapach, takiego trochę jogurtu truskawkowego, konsystencja zresztą też jogurtowa. Ten mus jest piekielnie wydajny, już niewielka ilość na skórze staje się kremowa i naprawdę nie trzeba dużo żeby wysmarować całe ciało. Wchłaniał się całkiem przyzwoicie i nie zostawiał po sobie tłustej warstwy. Ja z całą swoją niechęcią do smarowideł wolę chyba takie, przy których szybciej widać że się zużywają :)

2 - HOLIKA HOLIKA - krem do rąk
Bardzo fajny krem do rąk. Świetny ciasteczkowy zapach, działanie również niczego sobie. Więcej pisałam o nim w tym poście. Chętnie bym go jeszcze kupiła, ale ta cena... trochę zniechęca :/

3 - SHEFOOT - dezodorant do stóp
Taki zwyklaczek. Używałam go głównie w wakacje, ale czasem też wieczorem w domu, po kąpieli. Przyjemnie pachniał, odświeżał i delikatnie nawilżał stopy. Nie zauważyłam za to efektów w postaci zmniejszenia potliwości

4 - AVON - żel pod prysznic
Gęsta, wręcz galaretowata konsystencja, cudnie odświeżający i rześki zapach, idealny na wakacje. Do tego całkiem nieźle się pienił i nie wysuszał mi skóry.


5 - WELLA - pianka do włosów
Dość dobrze utrwalała fryzurę, a przy tym nie robiła z moich włosów sztywnych strąków.Od pianek w sumie nie wymagam niczego więcej :)

6 - IL SALONE MILANO - krem wzmacniający kolor
Myślałam że to jakaś ściema będzie z tym odświeżaniem koloru, ale okazuje się, że ten krem naprawdę działa. Włosy nabierają po nim ładnego blasku, kolor się pogłębia i utrzymuje na włosach nieco dłużej niż do pierwszego umycia (ja używałam go mniej więcej co drugie mycie, na zmianę z inną odżywką). Jak byłam podciąć końcówki, to fryzjerka była przekonana, że jestem świeżo po farbowaniu włosów. Brudziła mi nieco kabinę prysznicową, ale jej działanie mi to rekompensowało. Do tego ułatwiała rozczesywanie włosów, nie obciążała ich i mam wrażenie, że lekko przedłużała ich świeżość.

7 - ORGANIC SHOP - maska do włosów
Całkiem przyjemna, niedroga, ładnie pachnąca. Włosy po jej użyciu były miękkie i gładkie, choć nie ułatwiała rozczesywania tak bardzo jak bym chciała.


8 - NACOMI - maska algowa
Maski algowe bardzo lubię stosować, ale nie cierpię ich robić :) Chyba nawet jeszcze bardziej niż glinkowych, bo trzeba się z nimi śpieszyć. Ale za to działanie jest naprawdę warte zachodu. Maska z Nacomi widocznie nawilża i uelastycznia skórę, jest taka promienna i gładka. Mam kolejne opakowanie (ale inny rodzaj).

9 - HOLIKA HOLIKA - krem z ceramidami
O nim też pisałam w poście zbiorczym o kosmetykach z wizerunkiem Gudetamy. Z jego działania byłam naprawdę bardzo zadowolona, dobrze nawilżał, na dłuższą metę skóra miała bardziej ujednolicony koloryt, była jędrna. Do tego krem dobrze współpracował z podkładami i pudrami, których używałam. Muszę tylko poszukać go w nieco bardziej przyjaznej cenie :)

10 - -417 - żel do mycia twarzy
Żel do mycia twarzy z luffą, drogi, bo kosztuje około stówki. Nawet nie był zły, ale po prostu za taką cenę zbyt przeciętny. Drobinki luffy były delikatne i nie było ich za dużo, ale z uwagi na te drobinki właśnie nie używałam żelu do okolic oczu. Do tego przeszkadzał mi chemiczny i średnio przyjemny zapach tego żelu.

11 - BCL - żel do mycia twarzy
Zabijcie mnie, ale nawet nie wiem czy "BCL" to jest marka tego żelu, ale chyba tak (szperałam w tym celu w internetach). Dostałam go jakiś czas temu od Patrycji (Interendo). Żel miał gęstą konsystencję i bardzo przyjemny zapach zielonego jabłuszka, nie pienił się zbytnio (nawet na myjce-spieniarce). Za to świetnie oczyszczał skórę, bardzo dobrze radził sobie z makijażem, również tym mocniejszym. Zużyłam go z wielką przyjemnością i chętnie jeszcze do niego wrócę :)


12 - PERFECT SKIM - błyszczyk do ust
To dziwny wynalazek z jakiegoś Shinyboxa - błyszczyk, który miał zmieniać kolor naskórka pod wpływem temperatury. Zgodnie z sugestiami producenta miał być używany na usta i/lub sutki... Ja osobiście używałam go tylko w tym pierwszym wariancie :) Kolor był delikatny, ale błyszczyk miał bardzo mokre i klejące wykończenie, które mi nie do końca odpowiadało, do tego był nietrwały.

13 - ECOCERA - puder bambusowy
Świetny! Pozostawiał skórę matową na długi czas (ale przyznaję, że ja nie mam dużych problemów ze świeceniem), nie bielił, dobrze współpracował z moimi podkładami. Chętnie wypróbuję też puder ryżowy :)

14 - LOVELY - tusz do rzęs
Jeden z moich ulubionych, taki do którego wracam naprawdę często. Kosztuje grosze, świetnie rozdziela rzęsy, wydłuża je i pogrubia.

15 - LONG4LASHES - serum do rzęs
Dzięki niemu na moich powiekach wyrastają firanki rzęs. Mnóstwo osób zadaje mi wtedy pytanie, czy doklejałam sztuczne rzęsy i nie dowierza, kiedy mówię że to moje naturalne, tylko trochę podrasowane :) W tym poście znajdziecie kilka zdjęć (niestety średniej jakości).

16 - PIERRE RENE - tusz do rzęs
Kiedyś miałam tusz z MACa - z podobnie dużą silikonową szczoteczką i sprawiający takie same problemy jak ten :) Przede wszystkim nigdy nie wiedziałam jak będą wyglądać moje rzęsy - czasem były dni, że miałam piękne rozdzielone wachlarze rzęs, a bywały takie, że najchętniej zmyłabym wszystko i malowała od nowa. Potrafił sklejać rzęsy i się osypywać, czym wkurzał mnie niemiłosiernie, a następnego dnia zachowywać się nienagannie. Do tego miałam wrażenie że nigdy się nie skończy, po czym wysechł prawie z dnia na dzień :)

17 - HOLIKA HOLIKA - BB cushion
Więcej o nim tutaj. Rozjaśniał skórę, traktowałam go trochę jako bazę pod podkład. Ale jak na taką funkcję (i kiepską wydajność) to cena jest zdecydowanie za wysoka.

18 - EVELINE - olejek do ust
Najpierw wizualnie - estetki nie będą zachwycone. Piękne złote napisy, które zdobiły opakowanie bardzo szybko się starły, naklejka się odlepiała, a moje opakowanie nie było noszone w torebce, tylko stało na szafce przy łóżku. Za to działanie było całkiem fajne. Olejek nawilżał usta, dawał bardzo delikatny kolor (ja miałam wersję żurawinową), zmiękczał je i delikatnie ujędrniał.

19 - DAX - baza pod makijaż
Używałam jej okazjonalnie, wygładzała skórę, ale to chyba nie dziwne przy bazie silikonowej :)  Trochę chyba przedłużała trwałość makijażu i mam wrażenie że dłużej pozostawał matowa.

20 - ASTOR - maskara do brwi
Lubię taki szybki sposób podkreślania brwi, moje nie należą do  niesfornych, więc taki tusz spokojnie mi wystarcza. Miałam już podobny z Loreala, ten też polubiłam. Miał odpowiednio ciemny (ale nie za ciemny kolor), delikatni podkreślał i utrwalał moje brwi, ale ostatnio zaczął niezbyt ładnie pachnieć. Data ciągle jest w porządku, otwarty był na pewno krócej niż wskazuje PAO, może trafił mi się jakiś felerny egzemplarz.


21 - CALVIN KLEIN - perfumy Eternity Intense
Jak dla mnie zdecydowanie za słodki, zbyt przytłaczający, za ciężki. Zużyłam próbkę, ale na pewno nie sięgnęłabym po ten zapach sama.

22 - GOLDEN ROSE - woda toaletowa
Całkiem przyjemny, świeży zapach. Nawet nie wiedziałam że Golden Rose ma takie wody toaletowe :) Opakowanie w formie złotego jabłuszka wygląda zachęcająco, ale w torebce mi się bardzo sponiewierało :>

23 - YVES ROCHER - Naturelle Osmanthus
Bardzo lubię ten klasyczny zapach Naturelle - świeży, letni, orzeźwiający. Wersja Osmanthus też jest przyjemna, ale podoba mi się już mniej, jest trochę cięższa (ale nadal z gatunku tych delikatnych).


24, 25, 26 - YANKEE CANDLE - woski
Pożegnanie lata :) Wszystkie trzy zapachy - Sea Air, Coastal Living i Passion Friut Martini umilały mi letnie wieczory. Najbardziej spodobał mi się ten ostatni, ale myślę że w przyszły roku wrócę do wszystkich :)

27 - ADMIT - tealights
A tu jak widać święta :) Zapach "na sucho" był bardzo przyjemny i delikatny, trochę mroźny, trochę świeże pranie. Niestety po rozpaleniu prawie nie było go czuć.

Torba opróżniona, zaczynam zbierać kolejne pustaki :) A jak Wam idzie zużywanie?

26 komentarzy:

  1. Znam ten tusz do rzęs i potwierdzam - daje niesamowite efekty ^^!

    yollowe.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój ukochany tusz z Lovely, nie wiem ile opakowań już zużyłam i zawsze musi być w kosmetyczce :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Żel pod prysznic - ulubieniec moje rodziny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc to nie sądziłam, że będzie taki fajny :)

      Usuń
  4. Tusz z Lovely mam akurat w użyciu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Żółty tusz z Lovely to mój ulubieniec od lat <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja zaś źle wspominam tusz Lovely.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zazdroszczę takiego denka :) A ta woda Golden Rose jest chyba inspirowana jabłuszkiem Niny Ricci :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie teraz używam tej maski do włosów z Organic Shop i na razie jestem z niej zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie może szału nie było, ale narzekać na nią nie mam zamiaru :)

      Usuń
  9. Odpowiedzi
    1. ja w sumie też, choć nie wszystkie które miałam mi się spodobały :)

      Usuń
  10. Tusz Lovely bardzo lubię, z ecocery mam puder ryżowy i póki co też super się sprawuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo byłam ciekawa opinii na temat musu truskawkowego - zapach ma bardzo przyjemny, ale jednak i ja lubię gdy po produkcie widać choć troszkę, że się zużywa ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak dla mnie ta jego zadziwiająco dobra wydajność była w sumie trochę wadą :)

      Usuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. W miarę możliwości staram się odwiedzać Wasze blogi :)