Lubię peelingi - zarówno te do ciała, jak i do twarzy. Vianka też lubię :) W takim razie czy połączenie tych dwóch rzeczy mogłoby być nieudane?
Ujędrniająco-wygładzający peeling do ciała z drobno zmielonymi pestkami malin oraz cukrem, złuszcza martwy naskórek, wygładza skórę i dogłębnie ją nawilża. Olejek cynamonowy,
dzięki swoim właściwościom ujędrnia i zapobiega powstawaniu
cellulitu. Aromatyczny zapach zaś sprawia, że masaż skóry
będzie przyjemnością, a efekty widoczne już po pierwszym użyciu.
Kosmetyki marki Vianek dostaniemy w sklepie internetowym producenta, ale też w wielu innych drogeriach internetowych, stacjonarnych, a także w aptekach. Początkowo peeling dostępny był w takim opakowaniu jak widzicie u mnie - 150 g, na które trzeba wydać około 20-28 zł (w większości sklepów nadal są one dostępne). Aktualnie Vianek zwiększył pojemność kosmetyku i za 250 ml zapłacimy w sklepie internetowym producenta 27,99 zł.
Szata graficzna urocza, charakterystyczna dla wszystkich kosmetyków Vianek. Ten peeling pochodzi z serii czerwonej, ujędrniającej. Plastikowy zakręcany słoiczek jest wygodny w obsłudze, bez problemu możemy wydobyć kosmetyk aż do samego końca. Nie ma w środku żadnego sreberka ani innego zabezpieczenia, ale o tym, że jest nietknięty możemy się przekonać z nienaruszonej papierowej plomby. Pod prysznicem opakowanie nadal wygląda estetycznie, naklejka do samego końca solidnie trzyma się słoiczka (oczywiście poza papierową plombą, którą można sobie pod wodą usunąć).
Peeling (zwłaszcza w ciepłym miejscu) jest niezbyt gęsty i dzięki zawartości olei lekko tłustawy. Drobinek jest sporo, głównie tych cukrowych, ale i tych z pestek malin też nie jest mało, przed użyciem warto sobie jednak przemieszać zawartość. Zapach... Wkręciłam sobie, że będzie malinowy :) Wiecie, te pestki malin, do tego czerwony kolor na opakowaniu :) A peeling pachnie cynamonowo, korzennie. Wyczuwam też lekką nutę owocową, ale to bardziej czereśnie, może wiśnie? Mi zapach bardzo się podoba, ale jak liczycie na słodko-kwaśny zapach malin to lepiej o tym zapomnijcie :)
Wśród peelingów najbardziej lubię te mocno zdzierające i pięknie pachnące (najlepiej obie te cechy jednocześnie!). Czy Vianek mi to dał? Tak! Mimo, że zapach mnie zaskoczył i nie dostałam owocowego, malinowego aromatu to mój nos zdecydowanie był zadowolony. To jest oczywiście kwestia bardzo subiektywna, zapach każdy odbiera nieco inaczej, ale myślę że dla większości powinno być ok :) Zapach przez jakiś czas utrzymuje się na skórze, tak gdzieś około godziny.
Moc zdzierania również mnie zadowoliła, oczywiście peeling używany na sucho ma jeszcze większego kopa, ale na mokro również jest całkiem niezły. Skóra po jego użyciu jest wygładzona, miękka, przyjemna w dotyku. Drobinki cukru są średniej wielkości, nie rozpuszczają się na szczęście zbyt szybko więc masaż ciała może potrwać dłuższą chwilę. Zwłaszcza, że przecież mamy jeszcze w zanadrzu zdzierające drobinki z pestek malin :)
Producent obiecuje nawilżenie - i tak rzeczywiście jest. Nie odczuwałam potrzeby dodatkowego stosowania masła czy balsamu, peeling pozostawiał skórę w naprawdę świetnej kondycji. Była ona zauważalnie nawilżona i delikatnie natłuszczona, ale nie była to mocno wyczuwalna, tłusta warstwa. Nie wiem czy peeling rzeczywiście zapobiega powstawaniu cellulitu, ale za to na pewno ujędrnia skórę, wygładza ją i skutecznie złuszcza martwy naskórek.
Korci mnie wypróbowanie również innych wersji, głównie tej z serii pomarańczowej (ze zmielonymi pestkami moreli, różowej (z pestkami czarnego bzu) i niebieskiej (z nasionami czarnuszki). W sklepie producenta te powiększone peelingi kosztują od 18 do 28 zł, to chyba całkiem nieźle, biorąc pod uwagę że mają całkiem fajne składy, a przecież kosmetyki naturalne potrafią kosztować majątek. Aha, na zużycie peelingu mamy 3 miesiące od otwarcia opakowania, ale to chyba odpowiedni czas, jeśli używa się peelingów w miarę regularnie. Wydajność tego peelingu jest zaskakująco dobra, nie potrzeba go zbyt wiele, żeby osiągnąć oczekiwany efekt :)
Peeling (zwłaszcza w ciepłym miejscu) jest niezbyt gęsty i dzięki zawartości olei lekko tłustawy. Drobinek jest sporo, głównie tych cukrowych, ale i tych z pestek malin też nie jest mało, przed użyciem warto sobie jednak przemieszać zawartość. Zapach... Wkręciłam sobie, że będzie malinowy :) Wiecie, te pestki malin, do tego czerwony kolor na opakowaniu :) A peeling pachnie cynamonowo, korzennie. Wyczuwam też lekką nutę owocową, ale to bardziej czereśnie, może wiśnie? Mi zapach bardzo się podoba, ale jak liczycie na słodko-kwaśny zapach malin to lepiej o tym zapomnijcie :)
Wśród peelingów najbardziej lubię te mocno zdzierające i pięknie pachnące (najlepiej obie te cechy jednocześnie!). Czy Vianek mi to dał? Tak! Mimo, że zapach mnie zaskoczył i nie dostałam owocowego, malinowego aromatu to mój nos zdecydowanie był zadowolony. To jest oczywiście kwestia bardzo subiektywna, zapach każdy odbiera nieco inaczej, ale myślę że dla większości powinno być ok :) Zapach przez jakiś czas utrzymuje się na skórze, tak gdzieś około godziny.
Moc zdzierania również mnie zadowoliła, oczywiście peeling używany na sucho ma jeszcze większego kopa, ale na mokro również jest całkiem niezły. Skóra po jego użyciu jest wygładzona, miękka, przyjemna w dotyku. Drobinki cukru są średniej wielkości, nie rozpuszczają się na szczęście zbyt szybko więc masaż ciała może potrwać dłuższą chwilę. Zwłaszcza, że przecież mamy jeszcze w zanadrzu zdzierające drobinki z pestek malin :)
Producent obiecuje nawilżenie - i tak rzeczywiście jest. Nie odczuwałam potrzeby dodatkowego stosowania masła czy balsamu, peeling pozostawiał skórę w naprawdę świetnej kondycji. Była ona zauważalnie nawilżona i delikatnie natłuszczona, ale nie była to mocno wyczuwalna, tłusta warstwa. Nie wiem czy peeling rzeczywiście zapobiega powstawaniu cellulitu, ale za to na pewno ujędrnia skórę, wygładza ją i skutecznie złuszcza martwy naskórek.
Korci mnie wypróbowanie również innych wersji, głównie tej z serii pomarańczowej (ze zmielonymi pestkami moreli, różowej (z pestkami czarnego bzu) i niebieskiej (z nasionami czarnuszki). W sklepie producenta te powiększone peelingi kosztują od 18 do 28 zł, to chyba całkiem nieźle, biorąc pod uwagę że mają całkiem fajne składy, a przecież kosmetyki naturalne potrafią kosztować majątek. Aha, na zużycie peelingu mamy 3 miesiące od otwarcia opakowania, ale to chyba odpowiedni czas, jeśli używa się peelingów w miarę regularnie. Wydajność tego peelingu jest zaskakująco dobra, nie potrzeba go zbyt wiele, żeby osiągnąć oczekiwany efekt :)
Używałyście już peelingów Vianek? Który jest Waszym ulubionym?
Jak narazie wypróbowałam dwa peelingi z Vianka, ale na pewno to nie koniec :D
OdpowiedzUsuńJa też na pewno skuszę się na kolejne :)
UsuńJa obecnie testuję mleczko do demakijażu z tej firmy i również jestem bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńMleczka jeszcze nie miałam, ale niewykluczone że się kiedyś u mnie pojawi :)
UsuńWygląda zachęcająco, szczególnie kusi mnie ten zapach, który pewnie jest mimo wszystko ładny :)
OdpowiedzUsuńJest bardzo ładny! Po prostu nie jest malinowy :)
UsuńWygląda zachęcająco!
OdpowiedzUsuńA działanie też zachęca :)
UsuńBardzo lubię kosmetyki Vianka :) Peelingu jeszcze nie miałam, ale z czasem na pewno się na jakiś skuszę!
OdpowiedzUsuńJa z pewnością wypróbuję jeszcze przynajmniej kilka ich kosmetyków :)
UsuńKuszą te malinki ;D
OdpowiedzUsuńChyba tylko wizualnie :)
UsuńPestki malin nie mają wiele wspólnego z zapachem malin ;) Stosuję olej z tych pestek właśnie, spodziewałam się zapachowego cudu a pachnie on jak...lniany xD
OdpowiedzUsuńNo niby wiem... Ale hasło "maliny" i ten czerwony kolor zrobiły swoje :) A jak się sprawdza olej z pestek malin?
UsuńHI. I like your beauty blog :) I have a section in mine...
OdpowiedzUsuńwould you like to follow each other via GFC FB Twitter G+ and Instagram?
♥ ♥ ♥ ♥ That's Amore Blog
Lubię peelingi cukrowe, wygląda bardzo apetycznie :) Szkoda, że nie pachnie malinami, tak się na to nastawiłaś :)
OdpowiedzUsuńMalinami nie pachnie, ale ten zapach też mi się bardzo podoba :)
UsuńSeria odżywcza ma piękny zapach! A ten peeling pewnie bym polubiła i to nic, że nie pachnie malinami a korzennie - miałam masło o korzennym zapachu i mi się podobało :D
OdpowiedzUsuńTeż lubię korzenne nuty. A Vianek jak na razie zapachowo całiem nieźle mi się sprawdza :)
Usuń