Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

sobota, 30 kwietnia 2016

Biolaven - płyn micelarny

Jakiś czas temu wykończyłam opakowanie płynu micelarnego Biolaven. Właściwie nie planowałam go kupować, bo nie przepadam za zapachem lawendy (kojarzy mi się ze starymi ludźmi, kulkami na mole i kremami do stóp☺), ale po tym jak używałam żelu do mycia twarzy tej marki byłam pełna optymizmu - to bardziej winogrona a nie lawenda.


Oczyszczająco-łagodzący płyn micelarny dokładnie pozwala usunąć nawet wodoodporny makijaż twarzy i oczu. Składniki nawilżające i łagodzące zapobiegają wysuszeniu i koją podrażnioną skórę. Olejek eteryczny z lawendy, symbol Prowansji, znany jest ze swoich relaksujących właściwości. Po zastosowaniu skóra pozostaje czysta, świeża i dobrze nawilżona.



Kosmetyki Biolaven (to ten sam producent co Sylveco i Vianek) można kupić w sklepie internetowym marki, ale również w innych internetowych drogeriach, a nawet w niektórych stacjonarnych. Micel to opakowanie o pojemności 200 ml, za które zapłacimy około 17 zł.

Opakowanie jest takie samo dla wszystkich kosmetyków Biolaven - biała butelka z minimalistyczną szatą graficzną. Płyn micelarny ma zamknięcie typu klik, otwór nie jest za duży i nie musimy się obawiać, że wylejemy na płatek zbyt dużo płynu.


Konsystencja? Woda. No po prostu woda :) A zapach? Lawenda... Buuu... O ile żel który miałam pachniał zdecydowanie bardziej winogronami niż lawendą to płyn micelarny jest bardzo lawendowy. To jest oczywiście kwestia gustu, ale mi się to absolutnie nie podobało :( Myślałam, że wszystkie kosmetyki Biolaven pachną tak samo, ale okazuje się że kompozycja zapachowa idzie albo w stronę winogron albo lawendy. Szkoda (dla mnie oczywiście).


Wiecie już że zapach płynu nie przypadł mi do gustu. Ale przecież to działanie jest najważniejsze! Miałam już lipowy płyn micelarny Sylveco i z jego skuteczności byłam bardzo zadowolona. A jak jest z jego młodszym bratem? Nieco gorzej. Ale tylko nieco :) Dość skutecznie usuwa makijaż, ale trzeba trochę czasu, żeby wszystko się ładnie rozpuściło. Nie ma na szczęście konieczności silnego pocierania. Płyn jest przy tym bardzo łagodny, przy przypadkowym dostaniu się do oka nie powodował szczypania, dodatkowo nie podrażnił mnie ani nie uczulił (no dobra, drażnił mnie zapach☺). Poniżej tradycyjnie zdjęcie po jednym i po dwóch przetarciach wacikiem nasączonym micelem.






Już na pierwszy rzut oka widać, że jedno przetarcie niewiele zdziałało. Ale tak jak pisałam wyżej - płyn nie jest zły, potrzeba tylko trochę więcej czasu, żeby wszystko dobrze zmyć. Drugie przetarcie wacikiem nasączonym płynem wytarło już prawie wszystko. Płyn miał pozostawiać skórę nawilżoną - ja tego nie zauważyłam, ale w sumie to nie jest rola płynu micelarnego :) Płynu Biolaven używałam zarówno do demakijażu oczu, jak i całej twarzy i w ten sposób to opakowanie wystarczyło mi na trochę więcej niż miesiąc. Maluję się w zasadzie codziennie, więc taka wydajność jest dla mnie bliska normie :) Bliska, ale jednak ciut poniżej.


Ja z uwagi na zapach już na pewno do niego nie wrócę, zresztą cenowo dużo lepiej wypada jednak dla mnie różowy Garnier. Ale jestem ciekawa czy Wy używałyście tego płynu i jak się u Was sprawdził :)

Lubicie zapach lawendy w kosmetykach? Znacie markę Biolaven?

czwartek, 21 kwietnia 2016

Joybox kwiecień 2016

Rok temu, również w kwietniu, trafił w moje ręce mój pierwszy Joybox. Później zdecydowałam się jeszcze na pudełko wyprzedażowe, ale te w regularnej sprzedaży omijałam, bo nie do końca mi odpowiadały. Tym razem Joybox spodobał mi się na tyle, że postanowiłam go zamówić ponownie; pierwszym bodźcem do zakupu była chyba cudna szata graficzna (żałuję, że pudełko trochę mi się uszkodziło).


W boxie znalazło się 8 produktów, które stanowiły jego podstawę i dwa produkty, które wybierałyśmy z dwóch kategorii do wyboru - wszystkie były pełnowymiarowe. Dodatkowo w każdym pudełku znalazł się magazyn Joy i rabat 20% na zakupy w answear.com. Co dokładnie znalazło się u mnie?

AA - krem do rąk
Średnia cena 11,00 zł / 75 ml
Info od Joy: Krem o delikatnym zapachu ylang ylang przeznaczony jest do pielęgnacji skóry suchej. Dzięki zawartości olejku arganowego i olejku tsubaki dokładnie nawilża skórę, pozostawiając ją aksamitnie miękką. Lekka konsystencja sprawia, że krem szybko się wchłania. Dermo Comfort System 24h zapewnia długotrwałe uczucie nawilżenia.


Krem z serii z olejkami (ale inny) w miniaturowej wersji znalazłam kiedyś w Shiny - obecnie jest na ukończeniu i jestem z niego nawet zadowolona. Mam nadzieję, że ten również się u mnie sprawdzi. Zabiorę go do pracy, bo błyskawicznie się wchłania nie pozostawiając tłustej warstwy.

BIO IQ - 2 w 1 szampon do włosów i ciała
Średnia cena 35,00 zł / 200 ml
Info od Joy: 2w1 szampon do włosów i ciała, to w pełni naturalny kosmetyk będący wygodnym połączeniem szamponu do włosów i żelu do mycia ciała. Skład kosmetyku jest w 99,30% naturalny, a 20% składników pochodzi z kontrolowanych upraw organicznych. 2w1 szampon do włosów i ciała delikatnie oczyszcza, wygładza i pielęgnuje skórę głowy oraz włosy, nawilżając je, nadając im puszystość i blask. Przeciwdziała przedwczesnej tendencji do ich wypadania, zarówno u kobiet jak i mężczyzn. Świetnie sprawdza się u osób borykających się z problemem łupieżu i nadmiernego przetłuszczenia się włosów, ponieważ łagodzi stany zapalne naskórka i reguluje pracę gruczołów łojowych.


Co prawda na brak szamponów nie narzekam, na brak żeli pod prysznic też nie. Ale takie połączenie 2w1 powinno się świetnie sprawdzić na wyjeździe - pozwoli zaoszczędzić trochę miejsca. Pojedzie ze mną już w najbliższą niedzielę na trzydniowe szkolenie i zobaczymy jak sobie poradzi :)

DELIA - matujący krem korygujący
Średnia cena 10,00 zł / 30 ml
Info od Joy: Matujący krem korygujący przeciw oznakom zmęczenia Kosmetyk, który zawiera w sobie możliwości ujednolicające podkładu z intensywną pielęgnacją, opartą na inteligentnym systemie nawilżającym DuraQuench IQ™. Błyskawicznie poprawia koloryt zmęczonej skóry, dodając jej świeżości, gładkości i zmatowienia. Jest szczególnie polecany do cery zmęczonej i skłonnej do podrażnień oraz dla kobiet, których skóra narażona jest na stres, wywołany szybkim i intensywnym trybem życia. Naturalny kolor dopasowuje się do każdej karnacji a lekka, nietłusta formuła dobrze się nakłada i nie zatyka porów.


Na razie go nie odpakowałam bo staram się zużyć otwarte podkłady - ma na szczęście dość długą datę ważności. Jeśli wierzyć opisowi to powinien się u mnie sprawdzić, więc pewnie poczekam na cieplejsze dni i go wypróbuję :)

OEPAROL - odżywczy krem pod oczy
Średnia cena 18,00 zł / 15 ml
Info od Joy: Odżywczy krem pod oczy z kwasami omega i ceramidami. Krem przyspiesza proces regeneracji skóry i dostarcza jej substancji odżywczych. Kompleks omega Lipo-Ceramid, będący kompozycją ceramidów i pozyskiwanych z oleju nasion wiesiołka kwasów omega 6, odbudowuje barierę lipidową skóry i przywraca jej równowagę fizjologiczną. Innowacyjny emolient zastosowany w preparacie porządkuje strukturę lipidów i zwiększa zdolność do zatrzymywania wody w naskórku. Dzięki zawartości masła Shea, skóra odzyskuje gładkość i elastyczność. Zamknięta w liposomach es cyna poprawia mikrokrążenie, zmniejsza kruchość naczyń, redukuje opuchnięcia i rozjaśnia cienie pod oczami. Wskazania: Codzienna pielęgnacja skóry wokół oczu, skłonnej do przesuszania oraz występowania cieni i opuchnięć pod oczami.


To kolejna marka (po BIO IQ), której jeszcze nie miałam okazji używać. Krem ma bardzo lekką, trochę wodnistą konsystencję i zapach, który nie do końca mi odpowiada, ale zobaczę jak sobie poradzi. Jedyny zarzut, jaki mam do tego produktu to data ważności, która upływa z końcem sierpnia tego roku, więc za używanie trzeba się zabierać od razu :>

BEA BELEZA - zestaw trzech mini produktów
Średnia cena 21,00 zł / zestaw
Info od Joy: 1. Profesjonalny klips do włosów – niezbędny w stylizacji włosów oraz do podpięcia włosów np. przy robieniu makijażu. Opatentowana, podwójna dźwignia utrzymuje równomierny i stały nacisk na całej powierzchni klipsa, nie zgniatając włosów (różne kolory) 2. Gumka do włosów Hair Bobbles - gumka do włosów o miękkim i elastyczny kształcie pozwala bez problemu wiązać włosy i wszechstronne fryzury. Nie wyrywa ani nie ciągnie włosów oraz nie pozostawia odciśnięcia się śladu na powierzchni włosa. 3. Głęboko nawilżający peeling do twarzy nadający skórze promienny wygląd. Produkt posiada bardzo skuteczne działanie antybakteryjne i odmładzające. Czarny kolor peelingu wynika z obecności naturalnego węgla, który oczyszcza z tłustych i oleistych cząsteczek. Saszetka o pojemność 6 ml.


Akurat te produkty potraktowałam raczej jako prezent. Gumka w stylu Invisibobble trzyma włosy nieźle, choć ja chyba wolę tradycyjne gumki (oryginału nigdy nie miałam, więc nie wiem jak by wypadło porównanie). Klips się przyda, a próbka to po prostu próbka :)

VIANEK - balsam do ciała
Średnia cena 27,99 zł / 300 ml
Info od Joy: Ujędrniający balsam do ciała z ekstraktami bluszczyku, malwy i koniczyny. Silnie nawilżający balsam do ciała, przeznaczony do codziennej pielęgnacji i profilaktyki antycellulitowej. Zawiera ekstrakty z błyszczyka, kwiatów malwy i koniczyny, które działają wzmacniająco na skórę i spowalniają procesy jej starzenia. Dzięki wysokiej zawartości humektantów (gliceryna i mocznik), po zastosowaniu odczuwalne jest zmiękczenie, wygładzenie i ujędrnienie skóry. Dodatek olejku eterycznego z kory cynamonu gwarantuje poprawę napięcia i sprężystości skóry. Balsam systematycznie stosowany zmniejsza objawy cellulitu w pierwszym stadium.


To co mi się bardzo spodobało (i czego nie było chyba w żadnych wcześniejszych pudełkach) to możliwość wyboru rodzaju balsamu. Było ich 6: kojący (z ekstraktami kasztanowca, borówki i jeżyny), odżywczy (z ekstraktami miodunki, lnu i nagietka), łagodzący (z ekstraktami rumianku, jeżówki i kozłka), orzeźwiająco-energetyzujący (z ekstraktami szałwii, melisy i jabłka), nawilżający (z ekstraktami lipy, lnu i akacji) i właśnie wybrany przeze mnie ujędrniający. Akurat mazideł do ciała mam sporo i one dość wolno u mnie schodzą, ale ta marka mnie ciekawi - Sylveco (to ten sam producent) bardzo lubię i liczę na to, że polubię również Vianek.

COSMOSPA - glinka różowa
Średnia cena 7,99 zł / 100 g
Info od Joy: Bogata w minerały i mikroelementy do cery wrażliwej ze skłonnością do alergii. Maseczka na twarz delikatnie wzmacnia i łagodzi podrażnienia, poprawia kondycję delikatnej skóry, nadaje skórze blasku i zdrowego wyglądu, lekko oczyszcza i tonizuje, odżywia i zmiękcza. Stosowana na ciało delikatnie oczyszcza, łagodzi podrażnienia i przyspiesza gojenie się ran, zmiękcza, odżywia, absorbuje toksyny, usuwa zmęczenia i napięcie mięśni, dezynfekuje i zabliźnia zmiany alergiczne.


Wśród glinek również mogłyśmy wybierać - była biała, brązowa, różowa, zielona, żółta i czerwona. Do mojej suchej skóry najlepsza jest biała, ale białej już używałam :) Dlatego też zdecydowałam się na różową, która również powinna się u mnie sprawdzić.

COSMEPICK - puder prasowany
Średnia cena 15,60 zł / 12 g
Info od Joy: Puder prasowany posiada delikatną satynową teksturę i nadaje się do stosowania do skóry każdego typu. Zawiera substancje, posiadające właściwości maskujące niedoskonałości i rozszerzone pory, doskonale utrwala kremowy podkład, matuje skórę i przedłuża trwałość makijażu.


Tu Joy ma dużego plusa - wiadomo jak jest z kolorówką w boxach: ciężko trafić odpowiedni odcień. Tu były cztery odcienie, ale na szczęście nie były wysyłane losowo, tylko same wybierałyśmy ten najbardziej odpowiedni. Zdecydowałam się na odcień medium honey i wygląda na to, że dobrze trafiłam. Opakowanie ma dodatkową kasetkę, w której znajduje się puszek i lusterko, więc puder świetnie sprawdzi się w torebce do poprawek makijażu w ciągu dnia.

A teraz dwie kategorie i moje wybory :)

YANKEE CANDLE - świeca zapachowa
Średnia cena 11,00 zł / szt.
Info od Joy: Świeca Zapachowa od Yankee Candle Polska wykonana jest z najlepszej jakości składników i naturalnych olejków eterycznych, dzięki czemu relaksujące aromaty uwalniają się od początku do końca palenia. W Joy Box znajdziesz samplery dostępne w różnych wariantach zapachowych - ze względu na szeroką gamę zapachową, świeczka dobiera będzie losowo! Sampler to idealne rozwiązanie dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z Yankee Candle i poszukują swoich zapachów. Do każdej świeczki dołączony będzie kieliszek.


W tej kategorii do wyboru jeszcze były:
♦ Arkana - zestaw dwóch miniproduktów (maska i tonik); średnia cena 11,50 zł
♦ Eveline - chłodzący krem do stóp; średnia cena 10,99 zł / 100 ml
♦ Blanx - wybielająca pasta do zębów; średnia cena 22,00 zł / 75 ml
Kremu do stóp nie potrzebuję, past do zębów mam zapas, więc wahałam się między zestawem z Arkany a świeczką. Padło na Yankee Candle, trafiła mi się świeczka o zapachu peonii - niestety nie do końca w moim guście (przynajmniej na sucho).

PERFECTA - kawowy żel peelingujący
Średnia cena 14,00 zł / 250 ml
Info od Joy: Perfecta – kawowy żel pod prysznic peelingujący z drobinkami ziaren kawy gruboziarnisty. Żel pod prysznic peelingujący o pomarańczowo-kawowym zapachu, który pobudza zmysły. Polecamy do codziennej pielęgnacji i mycia ciała dla osób, które pragną mieć gładkie i jędrne ciało oraz lubią kuszące zapachy.


W tej kategorii można było jeszcze wybrać:
♦ Smart Girls Get More - kredka do brwi; średnia cena 6,50 zł / szt.
♦ Smart Girls Get More - pomadka Long Lasting Love; średnia cena 10,00 zł
♦ Smart Girls Get More - konturówka do ust 4,99 zł / szt.
♦ Smart Girls Get More - eyeliner; średnia cena 7,00 zł / 6 ml
♦ Ministerstwo Dobrego Mydła - półkula różana do kąpieli; średnia cena 5,50 zł / 60 g
♦ La Luxe Paris - błyszczyk do ust; średnia cena 8,00 zł / szt.
Nie mam wanny, a różany zapach i tak mi nie odpowiada. Z kolorówki jakoś nic mnie nie przyciągnęło, więc naturalnym wyborem był dla mnie żel kawowy. Pachnie świetnie - kawowo-pomarańczowo, pewnie umili mi niejeden prysznic :)

Całe moje pudełko prezentuje się tak:


Jestem z niego naprawdę bardzo zadowolona. Kosztowało mnie 49 zł, wszystkie produkty mi się przydadzą, niczego nie muszę oddawać, żadnego z nich wcześniej nie używałam. Jedyny drobny minus do data ważności kremu pod oczy, ale to jest do przełknięcia :) No i to piękne pudełko!

A Wy zamówiłyście kwietniowy Joybox? Podoba Wam się ta zawartość?

niedziela, 17 kwietnia 2016

Zimowa paczka - a za oknem wiosna :)

Znacie Terii? Ja czytam ją już od jakiegoś czasu i dzięki temu od początku wiedziałam o akcji boxowej, którą zorganizowała pod hasłem "Zimowa paczka". Paczka dotarła do mnie po dość długim oczekiwaniu, ale jej zawartość wynagrodziła mi czekanie. Jeśli jeszcze nigdy nie brałyście udziału w tego typu akcjach to ja serdecznie zachęcam - takie spersonalizowane paczki są lepsze niż wszystkie komercyjne boxy razem wzięte :)


W mojej paczce znalazł się mix różnych kosmetycznych i niekosmetycznych skarbów, wszystko wybierane specjalnie dla mnie :)


Balea to marka, która jest dla mnie nieosiągalna. No dobra - jest trudno osiągalna :) Dlatego cieszę się, że będę mogła wypróbować kolejny (po żelu pod prysznic) kosmetyk. Szampon pachnie świeżo i przyjemnie, mam nadzieję że działaniem też się nie zawiodę.


Jest też coś do demakijażu. Glov już znam, miałam kiedyś to cudo w Joyboxie i bardzo polubiłam. Jest świetny i naprawdę skuteczny, pewnie pojedzie ze mną na wakacje, co pozwoli mi zaoszczędzić sporo miejsca w walizce :) Kolejnego produktu nie znałam - żel micelarny Vis Plantis to zupełnie nowa dla mnie formuła, do tej pory jeśli chodzi o micele to używałam tylko płynów. Żel może być ciekawą odmianą, poza tym spore opakowanie powinno mi na długo wystarczyć.

 
Coś pachnącego :) Peelingi Tutti Frutti znam i lubię bardzo za ich zapach i działanie. Tej wersji jeszcze nie miałam, ale mój nos mówi że się polubimy :) To małe złote jabłuszko to woda toaletowa z Golden Rose. Nie miałam pojęcia że oni mają też wody toaletowe :) Ta pachnie świeżo, delikatnie i bardzo cieszy mnie, że mimo swej niewielkiej pojemności posiada atomizer.


Trochę kolorówki :) Tusz do rzęs z Golden Rose - Terii wiedziała, że nie mam dostępu do kosmetyków tej marki, a chciałabym coś wypróbować :) Ciekawe jak poradzi sobie z moimi rzęsami. Biedronkowe masełko do ust Be Beauty nadaje ustom delikatny różowy kolor. Nie przepadam za słoiczkowymi kosmetykami do ust, ale i tak je zużyję. Paletka cieni z Catrice już jakiś czas temu chodziła mi po głowie - kolory są jak najbardziej moje, więc tym bardziej się cieszę.


Parę drobiazgów do paznokci - kilka rodzajów naklejek do paznokci i srebrny lakier do stempli. Na pewno wszystko wypróbuję! Oooo, przy okazji stempli - jakie marki lakierów polecacie do stemplowania? Bo na razie mam tylko czarny i teraz srebrny, ale przydałyby mi się jeszcze jakieś kolorowe, w które chętnie zaopatrzę się przy okazji rossmannowskiej promocji.


Trochę zapachu do domu :) Biedronkowy odświeżacz "Czerwone owoce" tak bardzo przypadł mi do gustu, że postanowiłam wypróbować też inne wersje. Wosk Yankee Candle o zapachu Lemon Lavender - mam nadzieję że nie jest zbyt lawendowy, bo akurat za tym zapachem nie przepadam. No i malutka świeczka o zapachu Fresh Cotton - to już mój klimat :)


Kolorowanka antystresowa :) Czyżby Terii podglądała mnie na Instagrami albo na facebooku i wie, że czasem zdarza mi się kolorować? Widziałam te książeczki w Biedronce i nawet zastanawiałam się czy jej nie kupić. Okazuje się że problem rozwiązał się sam.


Kilka próbek - w tym azjatyckie.


Kubek z uroczymi sówkami, a do tego kilka saszetek herbat. Takich rzeczy nigdy za wiele!


A tak prezentuje się cała zawartość otrzymanej paczki - mam się z czego cieszyć :) A jeśli chcecie wiedzieć co Terii dostała ode mnie to zajrzyjcie tutaj.

Brałyście udział w tej akcji u Terii? A może jakiejś innej? Lubicie robić innym prezenty?

piątek, 8 kwietnia 2016

WIBO - baza pod cienie

W ostatnim denkowym poście znalazło się opakowanie po bazie pod cienie z Wibo, chyba pora na napisanie o niej kilku słów :) Nawiasem mówiąc (pisząc) to kupiłam ją na zeszłorocznej kwietniowo-majowej promocji w Rossmannie; podobno kolejna rusza już 20 kwietnia :) Wybieracie się?


Kremowa baza pod cienie. Delikatna w dotyku konsystencja przedłuża trwałość cieni. Wygładza i rozjaśnia skórę. Formuła zawiera wosk pszczeli i wit. E. Sprawia, że kolory są bardziej intensywne i nie rolują się w załamaniach powiek, nawet po wielu godzinach. Testowany dermatologicznie.



Kosmetyki Wibo znajdziemy w Rossmannach, ale można je też kupić na stronie internetowej producenta. Regularna cena to 10,29 zł za opakowanie o pojemności 4 g.


Oryginalnie produkt zapakowany jest w kartonik, który widać na zdjęciach powyżej. A bezpośrednie opakowanie kosmetyku to czarny plastikowy słoiczek. Cholernie malutki, niewygodny słoiczek. Żeby nie było - miałam już bazy w podobnych opakowaniach (Bell, Joko), ale żadna nie sprawiała mi aż takich problemów z wydobywaniem ich z opakowania. Słoiczek ma maciupeńką średnicę, długie paznokcie dodatkowo utrudniają sprawę. Ja najczęściej nabierałam bazę wierzchnią stroną paznokcia, albo pędzelkiem. Opakowanie to co coś, co Wibo zdecydowanie powinno poprawić - wystarczyłoby, żeby słoiczek nie był u góry zwężany.


Baza jest w zasadzie bezzapachowa (przynajmniej ja nic konkretnego nie wyczuwam). Ma jasny, kremowo-fioletowo-szary pastelowy kolor, zawiera rozświetlające drobinki, które na powiece są prawie niewidoczne. Po rozsmarowaniu staje się przezroczysta, nie wyrównuje kolorytu powieki. Jeśli chodzi zaś o konsystencję to moim zdaniem jest w sam raz - nie jest zbyt tępa, łatwo się rozprowadza (jak już uda się ją wydobyć ze słoiczka ☺).


Kiedyś bardzo rzadko używałam cieni do powiek, ograniczałam się do tuszu do rzęs. Powodem były moje opadające i do tego dość tłuste powieki - same się pewnie domyślacie, że makijaż na nich wytrzymywał max 2 h, a przy wyższych temperaturach potrafił znikać i/lub rolować się nawet po pół godzinie. Przełomem w tej kwestii stało się moje odkrycie makijażowe - baza pod cienie. Nie wiem jak ja się uchowałam :) W każdym razie od tamtego czasu używam cieni do prawie każdego makijażu i w zasadzie jestem zachwycona! Tyle ogólnie.

A szczególnie? Znaczy się szczególnie w kwestii tej konkretnej bazy? Jest nieźle, choć nie powiedziałabym że szałowo (pomijam już nawet kwestię opakowania). Z całą pewnością baza świetnie podbija kolor cieni. Każde, nawet te z bardzo słabą pigmentacją bardzo wiele zyskują nałożone na bazę Wibo. Przedłuża ona również ich trwałość, stają się bardziej odporne na pocieranie, nie osypują się. Zresztą zobaczcie same - z lewej strony widać jak baza (nałożona na dolną część dłoni jak widać) wzmocniła kolor cieni. Cienie zresztą też są z Wibo :) Po prawej stronie widać efekt silnego pocierania dłoni - cienie na bazie mimo że wyraźnie bledsze nadal są widoczne, a przecież na powiekach nie narażamy ich na aż takie ekstremalne doznania.


Jak dotąd jest wszystko super, ale napisałam przecież wyżej że szału nie ma. Dlaczego? A no dlatego, że przedłużenie trwałości i zapobieganie rolowaniu nie jest tak rewelacyjne jak bym chciała. Na szczęście cienie nałożone na tą bazę wytrzymują spokojnie około 9-10 h bez większego uszczerbku (no, może delikatnie blakną), ale po tym czasie u mnie zaczynają się delikatnie zbierać w załamaniu. Z reguły ten czas wystarcza mi w zupełności - do pracy mam blisko, a po powrocie z niej z reguły i tak zmywam makijaż, więc wtedy nie ma problemu. Ale gdy po pracy biegam gdzieś po mieście załatwiając różne rzeczy to sprawa nie wygląda już tak różowo. Oczywiście to nie jest tak, że w jednej chwili makijaż staje się paskudny, a cienia w załamaniu powieki nie ma wcale. Po prostu widać gdzieniegdzie ubytki i prześwity, ale są one widoczne dopiero z bliska, po przyjrzeniu się. Na ulicy nikt nie powinien się nas wystraszyć :) I to jest właśnie moje zastrzeżenie do jej działania. Zaznaczam jeszcze raz, że moje powieki są nie dość że tłuste, to jeszcze opadające, więc i wymagania wobec bazy mam nieco większe. Te z Was, które nie mają takich problemów powinny być z bazy bardzo zadowolone (oczywiście pomijając kwestię słoiczka!), myślę że wtedy makijaż mógłby wytrzymać nawet kilkanaście godzin :)

A jaka jest Wasza ulubiona baza pod cienie? A może wcale nie musicie używać takich wynalazków?

niedziela, 3 kwietnia 2016

Denko marcowe

W ostatnim poście z marcowymi zakupami pisałam Wam, że nadal staram się uskuteczniać zmniejszanie zapasów. Dwa ostatnie denka były dość obfite, tym razem jest nieco skromniej. Ale przecież skromniej nie znaczy kiepsko, prawda? Ważne, że zapasy (mimo jakichś tam zakupów) ciągle się zmniejszają, a ich ilość już nie przeraża tak jak kilka miesięcy temu :)


W denku tradycyjnie znalazły się zarówno produkty które kupię i chętnie do nich wrócę, takie których nie kupię z różnych względów oraz takie co do których nie jestem do końca zdecydowana.


1 - DOVE - żel pod prysznic
Lubię żele Dove, pisałam o nich (choć akurat nie o tej wersji) w tym poście. Przyjemnie pachną, są gęste, kremowe, nieźle się pienią. Ten zawierał drobinki peelingujące, ale nie spodziewajcie się po nich zbyt wiele. W zasadzie to niczego się nie spodziewajcie :) Jest ich niewiele i działanie peelingujące jest naprawdę znikome. Najprawdopodobniej niedługo skuszę się na któryś z owocowych zapachów.

2 - HARMONIQUE - masło do ciała
To masło znalazło się w gronie moich ulubionych kosmetyków, a przecież ja nie cierpię tradycyjnych smarowideł! A to mnie jednak urzekło :) Pełną recenzję znajdziecie w tym poście, ale tu w skrócie napiszę, że urzekł mnie przede wszystkim zapach. Cudny - w pierwszej chwili czuć pomarańcze, ale a chwilę uwalniają się też korzenne nuty cynamonu i goździków, wszystko idealnie wyważone, świąteczne, boskie. Do tego zapachu dochodzi również fantastyczna konsystencja, szybkie wchłanianie, dobre nawilżenie. To masło pokazało mi, że mogę polubić tradycyjne smarowidła do ciała :) Nie wiem jednak czy je kupię, bo do najtańszych nie należy.

3 - ORGANIQUE - mydło glicerynowe
Mydło w kostce. No w kostce. A ja nie za bardzo lubię takie :) To pachniało przyjemnie cynamonowo, dobrze się pieniło. Nie kupię go więcej, bo zdecydowanie bardziej wolę żele pod prysznic.


4 - BATISTE - suchy szampon
To, co lubię w szamponach Batiste, to ich skuteczność - dobrze odświeżają włosy nie pozbawiając ich przy tym blasku, delikatnie podnoszą je u nasady. Biały nalot który pozostawiają (to nie dotyczy wersji dla brunetek, ona zostawia ciemny nalot ☺) bez problemu można wyczesać lub wetrzeć we włosy. Ta wersja (Eden) to edycja limitowana, przecudnie pachnie i pewnie z uwagi na zapach będę chciała do niej wrócić.

5 - TIMOTEI - szampon do włosów
Generalnie produkty Timotei spisują się na moich włosach całkiem nieźle. Na tą wersję z ekstraktem z henny zdecydowałam się licząc na to, że być może wydobędzie z moich włosów obiecany blask i głębię koloru. Liczyłam też na to, że na moich włosach pojawią się refleksy podobne do tych, które pojawiały się dzięki odżywce Timotei Drogocenne Olejki. Niestety nic takiego się nie stało :( Szampon był całkiem w porządku, ale bez szału. Dobrze się pienił, nie powodował szybszego przetłuszczania się włosów.


6 - BIOLAVEN - płyn micelarny
Chciałam wrzucić link do recenzji, a okazuje się że recenzji nie ma :) Będzie zatem na dniach, a na razie Wam napiszę że najbardziej przeszkadzał mi lawendowy zapach. Nie lubię zapachu lawendy, a wiedząc jak pachnie żel do twarzy tej marki liczyłam na winogrona. Niestety micel pachnie zdecydowanie lawendowo. Nie jest tez tak skuteczny, jak jego starszy brat - lipowy micel z Sylveco. Ale ogólnie nie jest źle :)

7 - NOREL - krem pod oczy
Pisałam Wam o tym kremie tutaj. Krem mimo swojej bogatej, dość treściwej konsystencji całkiem nieźle się wchłania, stosowałam go również rano kiedy każda minuta jest dla mnie ważna. Dobrze współpracował z pozostałymi kosmetykami kolorowymi - podkład, korektor, puder. Nawilżenie było zauważalne, a co więcej - utrzymywało się nawet jeśli przez dzień czy dwa nie użyłam kremu. Z minusów - pompka nie sięga do samego końca i jest problem z wydobyciem reszty kosmetyku. No i srebrna farbka odchodzi z opakowania, co nie wygląda zbyt estetycznie.

8 - ZIAJA - tonik do twarzy
Taki sobie zwyklaczek, który nie wiem czy robił cokolwiek. Może i nawet odświeżał, ale nawilżenia po nim nie zauważyłam żadnego, nałożenie kremu było konieczne od razu. Zapach delikatny, nienachalny no i przyjazna cena.


9 - ETRE BELLE - maska kolagenowa
Maska w płacie - mocno mokra (tak jak  maski ze Skin79), dobrze trzymała się twarzy. Nawilżenie całkiem niezłe. Etre Belle sprzedaje niestety te maski tylko w zestawach po 10 szt. wraz z serum i taki zestaw kosztuje około 199 zł, więc się nie skuszę:)

10 - SKINLITE - płatki kolagenowe pod oczy
Taki gadżet. Nawilżenie delikatne, raczej doraźne niż długotrwałe. Mimo, że nie jest to żaden szałowy produkt to lubiłam go używać :)


11 - DIADEM - róż rozświetlający
Zużyłam w zasadzie cały, połamała mi się sama końcówka, której już i tak nie bardzo miałam jak nabierać na pędzel :) Róż znalazłam w jednym z Shinyboxów i nie spodziewałam się po nim zbyt wiele. A okazał się naprawdę całkiem fajny - trafił mi się dobry kolor, róż miał przyjemną konsystencję i dobrą pigmentację. Nie wiecie gdzie można je kupić stacjonarnie?

12 - MAGICLASH - serum do rzęs
O tym serum, które robi NIC pisałam Wam całkiem niedawno, w tym poście. Czteromiesięczne regularne używanie nie przyniosło absolutnie żadnych efektów. Coś tam mi nawet jeszcze zostało w opakowaniu, ale wyrzucam, bo kupiłam już sobie sprawdzone serum Long4Lashes.

13 - ETRE BELLE - cień w kredce
Też z jakiegoś starego Shinyboxa. Mimo że ucieszyłam się z koloru (srebrnoszary), to niestety kredka się u mnie totalnie nie sprawdziła. Niezależnie od tego czy nakładałam ją na bazę czy używałam bez bazy, maksymalnie po dwóch godzinach zaczynała mi się zbierać w załamaniu powieki. Dawała radę jedynie gdy używałam jej do samych kresek (ale i to bez szału).

14 - SUMITA - kredka do oczu
Kolejny Shinyboxowy nabytek - bardzo udany. Piękny czekoladowy brąz, kredka była miękka, utrzymywała się na powiece cały dzień. Dzięki niej zaczęłam częściej używać kredek do oczu, a rzadziej eyelinera :) Szkoda tylko że jest taka droga - duża (tzn. normalna ☺) kosztuje 79 zł, a miniaturka (taka, jaką miałam) 49 zł.

15 - WIBO - baza pod cienie
Recenzja tej bazy pewnie niedługo ukaże się na blogu. Niesamowicie podbija kolor cieni, wydłuża ich trwałość. Za to niesamowicie wkurzał mnie ten maciupeńki słoiczek, z którego trudno się wydobywało bazę.

Tyle udało mi się zużyć w marcu. Opakowania wyrzucam i zaczynam zbierać kwietniowe śmieci :) A jak Wam poszło zużywanie w marcu?