Gdzie to lato ja się pytam! Cały tydzień pada, nic mi się przez to nie chce (no dobra, oglądam serial dla zabicia czasu ☺). Chciałabym pojechać gdzieś nad wodę, poopalać się trochę, zrelaksować na świeżym powietrzu... A tak to zostaje mi tylko balkon (zakładając, że deszcz nie zacina za bardzo). Pod ostatnim chomiczym postem sporo z Was pisało mi, że nie jest źle z moimi zapasami. Wiecie czego to zasługa? Zużywania, zużywania, zużywania!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Balea. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Balea. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 12 lipca 2018
Denko czerwcowe
Etykiety:
Anwen,
Balea,
Benton,
Bling,
Cztery Szpaki,
denko,
Elizabeth Arden,
Evree,
Farmona,
Joanna,
L'oreal,
Manufaktura Natura,
Nacomi,
Purederm,
Rexona,
Skin79,
Yves Rocher,
zużycia
niedziela, 10 czerwca 2018
Denko majowe
Przyszła pora na kolejną garść zużytych kosmetyków :) Idzie mi to całkiem sprawnie, choć oczywiście mogłoby być lepiej. Jest już jednak na tyle dobrze, że chyba dojrzałam do kolejnego chomiczego postu i planuję wykorzystać dzisiejsze przedpołudniowe słoneczko do zrobienia zdjęć moich zapasów. Ale dzisiejszy post przecież nie o zapasach, tylko o zużyciach! Lubicie denkowe posty?
poniedziałek, 5 czerwca 2017
Denko majowe
Maj obfitował u mnie w nowości, co mogłyście zobaczyć w poprzednim poście. Ale muszę się pochwalić, że i zużywanie poszło mi wyjątkowo dobrze w poprzednim miesiącu. To nie jest zwykłe denko. To jest gigadenko!
czwartek, 18 maja 2017
Polska Balea?
W kwietniu miałam mały prysznicowy kryzys. A dokładniej mówiąc - moje zapasy żeli pod prysznic były na alarmująco niskim poziomie, co u mnie jest wyjątkowo dziwne. Zamówione żele z Avonu jak na złość nie przychodziły, więc postanowiłam kupić w razie czego jeszcze jakiś żel pod prysznic. Planowałam kupić Isanę, ale traf chciał że podczas zakupów w Biedronce zobaczyłam coś, co dało mi do myślenia :)
Etykiety:
Balea,
BeBeauty,
pielęgnacja ciała,
porównanie,
recenzja,
żel pod prysznic
piątek, 15 lipca 2016
Letnia paczka - kolejna akcja blogerska :)
Nie tak dawno pisałam Wam o organizowanej przez Terii akcji "Zimowa paczka", a tu przyszła kolej na następną :) Zasady były takie same - osoby które się zgłosiły do uczestnictwa w "Letniej paczce" zostały dobrane w pary i wzajemnie przygotowywały dla siebie spersonalizowany box niespodziankę.
Mnie los sparował z Eweliną z bloga Acne Skin. Ucieszyło mnie to, bo Ewelina jest osobą, która obserwuje mojego bloga od bardzo dawna, prawie od początku jego powstania i mój box mógł być przy okazji formą podziękowania :) Wymieniłyśmy z Eweliną kilka maili odnośnie naszych preferencji, uzgodniłyśmy też między sobą że nie mamy nic przeciwko otrzymaniu czegoś z zapasów tej drugiej (oczywiście mowa o nieużywanych kosmetykach), ustaliłyśmy datę wysyłki i zabrałyśmy się do dzieła :) A co znalazło się w mojej paczce? Różne rzeczy - coś kosmetycznego, coś niekosmetycznego, coś słodkiego, zresztą zobaczcie same:
Żel pod prysznic Balea to kosmetyk, z którego się bardzo ucieszyłam. Nie mam dostępu do kosmetyków tej marki, więc chętnie przyjmuję takie podarki. Żel passiflora i jagody acai (jeśli dobrze zrozumiałam i przetłumaczyłam) pachnie bardzo przyjemnie, trochę słodkawo, z przyjemnością go zużyję. Energetyzujący żel złuszczający od Oriflame z szałwią i witaminą C pachnie orzeźwiająco, cytrusowo - idealnie na lato. Ciekawe czy zawartość ekstraktu z szałwii ograniczy potliwość? :)
W pierwszej chwili jak zobaczyłam drobne niebieskie kuleczki poczułam lekki zawód, czyżby Ewelina nie przeczytała że nie mam wanny i nie mam co zrobić z tego typu produktem kąpielowym? Dopiero po chwili doczytałam, że to perełki do kąpieli stóp od No 36 i poczułam ulgę :) Stopom od czasu do czasu funduję kąpiel w misce, robię wtedy peeling i takie tam, więc perełki się nie zmarnują. Proszek do peelingu Pumice jakiś czas temu widziałam na kilku blogach i byłam go bardzo ciekawa. Jest to drobny nierozpuszczalny proszek, który można wymieszać z dowolnym żelem pod prysznic, balsamem czy kremem i w ten sposób peelingować wybrane partie ciała. Cieszę się, że będę miała okazję go wypróbować :)
Krem do rąk z Oriflame już kiedyś miałam, z tego co pamiętam to szybko się wchłaniał, ale chyba nawilżenie nie było jakieś rewelacyjne. Tubka jest malutka, więc pewnie trafi do torebki jako podręczny krem. Balsam do włosów aktywator wzrostu z Bani Agafii też już miałam i wspominam całkiem dobrze. Ta saszetka pewnie pojedzie ze mną na wakacyjny wyjazd, bo nie zajmuje wiele miejsca.
Zestaw do stylizacji brwi z Makeup Revolution zawiera trzy odcienie brązowych matowych cieni i wosk do ujarzmienia włosków. Chyba przetestuję też czy cienie sprawdzą się jako cienie do powiek, bo wtedy mogłabym zaoszczędzić sporo miejsca w wakacyjnej kosmetyczce :) Lakier do paznokci z Oriflame ma piękny fioletowy kolor, zrobiłam chyba z 20 zdjęć i na wszystkich wyszedł mniej lub bardziej niebieski :P Nie używam zwykłych lakierów, bo noszę hybrydy, ale Ewelina wiedziała że szukam lakierów, które będą się nadawać do stempli. Wydaje mi się, że ten powinien się spisać, jest dość gęsty, więc jestem dobrej myśli :) Cień do powiek Miyo również jest fioletowy :) Piękny, opalizujący, błyszczący, a do tego nieznanej mi do tej pory marki :)
Gąbeczka z Oriflame na pewno mi się przyda, lubię nakładać podkład w ten sposób i na razie jestem na etapie szukania dobrej i niedrogiej gąbeczki, może to będzie właśnie ta? Wosk Yankee Candle również chętnie wykorzystam, tego zapachu jeszcze nie miałam. Co prawda trochę obawiam się tej wanilii, za to limonka pozwala wierzyć że będzie dobrze :)
Przechodzimy do niekosmetycznej części paczki :) Ewelina w mojej umieściła cztery pary kolczyków i bransoletkę. Kolczyki uwielbiam, nie jestem nawet w stanie zliczyć ile mam par, a mimo to przyjmuję każdą kolejną z wielką chęcią :) Bransoletki akurat noszę rzadko, więc nie wiem czy tej komuś nie oddam. Złote motylki, mimo że urocze, u mnie nie zostaną bo nie noszę złotych dodatków.
Trochę słodkości zawsze mile widziane :) Umówiłyśmy się z Eweliną, że wrzucimy coś, co wytrzyma ewentualne wysokie temperatury, dlatego u siebie znalazłam żelki, sezamki i saszetkę kawy.
Dwie książki. "Sensacyjna wiadomość" zapowiada się na taką z gatunku miłych, lekkich i przyjemnych, pewnie zabiorę ją ze sobą kiedyś nad wodę. "Sałaty i sałatki" to coś, co świetnie wpisuje się w aktualną porę roku i moje próby zmiany sposobu odżywiania - na pewno wykorzystam niektóre przepisy :)
A to wisienka na torcie! Jedną z pasji Eweliny jest wyszywanie obrazów. I zrobiła specjalnie dla mnie, własnoręcznie, wyszywaną, spersonalizowaną zakładkę do książek! To chyba ucieszyło mnie najbardziej z całego pudełka, dziękuję Ci bardzo jeszcze raz!
A tak prezentuje się cała zawartość mojej letniej paczki, ja uważam że jest mega! A co Wy sądzicie o moim wakacyjnym boxie?
Tu uchylam Wam rąbka tajemnicy jeśli chodzi o moją paczkę dla Eweliny. Mam nadzieję że zerkniecie sprawdzić co ja dla niej przygotowałam bezpośrednio u niej na blogu - akurat dzisiaj opublikowała post z zawartością :)
Brałyście udział w tego typu akcjach? Co o nich sądzicie?
Etykiety:
Balea,
Bania Agafii,
box,
letnia paczka,
Makeup Revolution,
Miyo,
No 36,
Oriflame,
prezent,
Pumice,
Yankee Candle
wtorek, 1 marca 2016
Denko lutowe
Styczniowe zużywanie poszło mi nad wyraz dobrze, czy to samo udało mi się w lutym? Nie da się ukryć, moje zapasy zmalały, ale ciągle kosmetyków mam sporo. Na szczęście chyba rezygnacja z boxów kosmetycznych działa na moją korzyść :) Zapraszam na przegląd zużyć z lutego - miesiąc niby najkrótszy, ale denko całkiem pokaźne :)
W denku tradycyjnie znalazły się zarówno produkty które kupię i chętnie do nich wrócę, takie których nie kupię z różnych względów oraz takie co do których nie jestem do końca zdecydowana.
1 - BALEA - żel pod prysznic
Moja pierwsza Balea, którą mam dzięki Angelice. Żel pienił się bardzo dobrze - co lubię, nie wysuszał - co też jest dla mnie ważne. Zapach jednak jakoś nie do końca mi pasował - niby taki słodko owocowy, ale jednak coś mi nie zagrało.
2 - ISANA - mydło w płynie
Miało piękny zapach i nie wysuszało skóry - to najważniejsze. Za to do mycia pędzli nadawało się średnio, problem był zwłaszcza z tymi ubrudzonymi podkładem czy korektorem. Ale do mycia pędzli przecież mogę używać innego, a to ze względu na zapach pewnie jeszcze kiedyś kupię.
3 - JOANNA - peeling myjący
Bardzo lubię te malutkie peelingi. Mają świetne zapachy, a do tego całkiem nieźle zdzierają (jak na żele peelingujące). Najczęściej zabieram je na wyjazdy, ale w domu też ich używam. Pomarańczowy jest jednym z moich ulubionych zapachów.
4 - DOVE - kremowa kostka myjąca
Zapach pudrowy, taki klasyczny Dove. To była akurat wersja z drobinkami peelingującymi, ale nie czarujmy się - za dużo to te drobinki nie robiły :) Mydła w kostkach to nadal nie są moje ulubione myjadła (pisałam o nich tutaj) i raczej sama z siebie ich nie kupię, ale jak skądś dostanę to rozpaczać nie będę :)
5 - KA-HA - peeling do ciała
Cudowny peeling od Mineralnej Kasi. Rany, jak on pachniał! Kasia twierdzi, że to granat (a kolor chyba dla niepoznaki był zielony) :) Bardzo dobrze zdzierał, natłuszczał skórę, pozostawiał ją miękką i pachnącą. Z chęcią przygarnę jeszcze kiedyś to cudo :)
6 - INTIMEA - żel do higieny intymnej
Duży, tani, łatwo dostępny (ach, te wszechobecne Biedronki ☺). Dobrze się pienił i - co najważniejsze - nie podrażniał. Wiem że są też inne wersje, więc pewnie następnym razem wypróbuję którąś z nich.
7 - REXONA - antyperspirant
Przyjemny, świeży, pudrowo-kremowy zapach. Do tego dość szybko się wchłaniał, nie brudził ubrań i całkiem nieźle redukował pocenie. Nie wiem czy poradziłby sobie u mnie w okresie letnim, ale jestem nastawiona pozytywnie i pewnie to sprawdzę :)
8 - THE SECRET SOAP STORE - krem do rąk
Świetny zapach - limonka i mięta, ale mięta taka zielona, prosto z krzaczka. Niestety bardzo mi przeszkadzała metalowa niepraktyczna tubka, zbyt mała zakrętka i bardzo wolne wchłanianie. Samo działanie kremu było fajne, ale stosowałam go raczej na noc, czasem w formie maski, grubszą warstwą. Tak normalnie do pracy się nie nadawał, bo był zbyt treściwy i zbyt tłusty, a do torebki też nie bardzo, bo był niewygodny w obsłudze. Do tego cena... chyba około 40 zł.
9 - TIMOTEI - odżywka do włosów
To nie pierwsze opakowanie tej odżywki i na pewno nie ostatnie. Moje włosy są po niej miękkie, gładkie, pachnące i nabierają ładnych złotawych refleksów. O całej serii tych kosmetyków pisałam w tym poście.
10, 11 - L'OCCITANE - szampon i odżywka
Te miniatury znalazłam w jednym z Shinyboxów, były idealne na wyjazd. Miały bardzo przyjemny cytrusowy zapach (werbena), który utrzymywał się we włosach jeszcze przez kilka godzin po umyciu. Włosy były gładkie, błyszczące i zupełnie się plątały. To ostatnie przetestowałam w warunkach ekstremalnych, bo okazało się że na ostatnie szkolenie nie zabrałam szczotki do włosów (brawo ja!). Okazało się, że jakoś się bez niej obyłam przez te trzy dni :) Chętnie bym je jeszcze kupiła (zwłaszcza szampon, który był bardzo wydajny), ale cena mnie trochę zniechęca (około 60 zł za 250 ml).
12 - APIS - mgiełka
Żałuję, że nie zaczęłam jej używać od razu jak ją dostałam, tylko otworzyłam chyba jakoś we wrześniu. Przyjemnie odświeżała twarz, delikatnie ją nawilżała. Na samym początku nosiłam ją w torebce właśnie do odświeżenia i zroszenia czymś twarzy (nie kupuję wody termalnej), ale jak skończyły się upały to używałam jej do spryskiwania maseczek z glinki, a później też do tonizowania twarzy (bo okazało się że jest bardzo wydajna, a należy ją zużyć w ciągu czterech miesięcy od otwarcia). Szkoda tylko że atomizer nie tworzy delikatniejszej mgiełki zamiast tych dość mocno wyczuwalnych kropelek.
13 - NOREL - krem rozjaśniająco-wygładzający z kwasem migdałowym
Ten krem pokazywałam Wam całkiem niedawno w poście z moimi hitami. To było moje pierwsze spotkanie z kwasami. Już po pierwszym tygodniu
byłam zachwycona - krem widocznie rozjaśnił moje przebarwienia.
Wcześniej żaden krem nie poradził sobie z nimi aż tak dobrze :) Ale żeby
nie było tak wesoło to zaczęły mi się pojawiać na twarzy suche skórki,
krem nie radził sobie z nawilżaniem (zaznaczam że jestem typowym
sucharkiem). Pomyślałam sobie "Buuu... nieudany kosmetyk od Norel :(
Szkoda, bo do tej pory wszystkie się sprawdzały." Ale zanim z niego
zrezygnowałam to poszłam po radę do wujka Googla - no bo skoro ja jestem
taki kwasowy laik to wujek na pewno wie więcej :) No i oczywiście
wiedział. Wyczytałam, że przy stosowaniu kremów z kwasami zaleca się
jeszcze dodatkowo nakładanie kremów nawilżających. Od tej pory wszystko jest w jak najlepszym
porządku: wieczorem po oczyszczeniu twarzy nakładam krem z kwasem
migdałowym, a po 15-20 minutach hialuronowy - moja cera wygląda świetnie, jest rozjasniona, ma wyrównany koloryt. Jedyne co nie do końca mi odpowiada w tym kremie to niezbyt przyjemny zapach (ale podobno kosmetyki z kwasem migdałowym tak mają).
14 - NOREL - hialuronowy krem aktywnie nawilżający
To był właśnie mój ratunek po kremie migdałowym :) Ten używałam dwa razy dziennie - rano, na serum, spokojnie można było go używać pod makijaż. No i wieczorem jako dodatkowe nawilżenie po kremie z kwasem migdałowym. Przyjemny, delikatny zapach, szybkie wchłanianie, solidne nawilżenie - moja skóra lubi kosmetyki Norela chyba bez wyjątku :)
15 - YVES ROCHER - krem pod oczy i na powieki
Jego cena regularna to coś ponad sto złotych, ja dostałam go gratis do jakiegoś zamówienia (za to właśnie uwielbiam YR). Całkiem nieźle radził sobie z nawilżaniem okolic oczu, był dość treściwy, ale nadawał się również pod makijaż, bo nakładany cienką warstwą wchłaniał się całkiem dobrze. Jego używanie nie dało może jakichś spektakularnych efektów, ale spisał się na tyle dobrze że jak będzie w jakiejś fajnej promocji to może się na niego skuszę.
16 - YVES ROCHER - pomadka ochronna
Taki sobie przyjemny średniaczek :) Dawała delikatny kolor na ustach, przyjemnie pachniała. Nawilżenie nie było rewelacyjne, co jakiś czas musiałam ponawiać aplikację, ale używało mi się jej całkiem przyjemnie.
17 - EMBRYOLISSE - krem BB
Miniatura o pojemności 5 ml znaleziona w Joyboxie. Bardzo fajnie
wyrównywał koloryt skóry, wygładzał ją. Stosowałam go solo albo jako
bazę pod podkład (jedna z propozycji producenta). Niestety jego cena to
około 120 zł / 30 ml :(
18, 19, 20 - YANKEE CANDLE
Świeczka Rainwashed Berry miała całkiem przyjemny cierpko-słodki zapach. Nieduszący, niedrażniący, taki nieoczywisty, ale fajny :) Spiced Orange to już wosk o świątecznym zapachu, który idealnie wpasował się w mój gust. Był delikatnie cytrusowy, z korzennymi nutami, przy pierwszym paleniu dość intensywny. Casis za to ciągle ciężko mi ocenić - czasem go lubiłam, a czasem najchętniej wywaliłabym go za okno razem z kominkiem :) Niby klimat owocowy, więc ok, nie był za słodki - więc też ok, ale jakoś coś mi czasem nie grało (ehhh te zmienne kobiece nastroje).
Ja zabieram się w takim razie do zbierania kolejnej torby śmieci, trzeba zrobić trochę miejsca na jakieś nowości :) A jak Wasze zużycia, pochwalicie się?
Etykiety:
Apis,
Balea,
denko,
Dove,
Embryolisse,
Intimea,
Isana,
Joanna,
L'occitane,
Norel,
Rexona,
The Secret Soap Store,
Timotei,
Yankee Candle,
Yves Rocher