Niejednokrotnie na moim blogu pisałam, że mydeł w kostce nie lubię, nie używam i nie jest to kosmetyk dla mnie. Tłumaczyłam się tym, że niewygodne, że nie mam mydelniczki, że długo się je zużywa... Los sprawił, że trafiły do mnie trzy mydła (a w zasadzie kremowe kostki myjące) od Dove. Czy je polubiłam? Czy w ogóle można polubić taki kosmetyk, jeśli się go wcześniej szczerze nie znosiło? (Ciekawe ile z Was ominie całą recenzję i przeczyta sam koniec ☺)
Coconut Milk
Kremowa kostka myjące Dove coconut milk rozpieści zmysły
wspaniałym zapachem kokosa oraz płatków jaśminu. Zawiera ¼ kremu
nawilżającego, dzięki czemu nie wysusza skóry, jak zwykłe mydło. Posiada
specjalnie wykreowaną kompozycję zapachową, gdzie dominuje regenerujący
zapach kokosa i płatków jaśminu. W składzie znajdziemy zarówno
substancje nawilżające, jak i lipidy analogiczne do tych naturalnie
występujące w skórze. Dzięki temu nie tylko skutecznie oczyszcza skórę,
ale pozostawia ją gładką miękką. Kostka myjąca została przebadana
dermatologicznie.
Go Fresh Restore
Kremowa kostka myjąca Dove go fresh - restore zawiera ¼ kremu
nawilżającego oraz delikatne substancje myjące, dzięki czemu nie wysusza
skóry, jak zwykłe mydło. Kostka sprawia, że po myciu skóra jest
aksamitnie gładka i delikatna. Dzięki unikalnej formule pomaga w
utrzymaniu prawidłowego poziomu nawilżenia skóry. Zapach specjalnie
stworzony dla kobiet, aby rozpieszczać zmysły zawiera nuty figi i kwiatu
pomarańczy. Jego cytrusowo-kwiatowa kompozycja z owocową nutą orzeźwia i
przywraca siły witalne, nawet po bardzo męczącym dniu.
Gentle Exfoliating
Składa się w ¼ z kremu nawilżającego, dzięki czemu już podczas
mycia pielęgnuje skórę, przywracając jej prawidłowy poziom nawilżenia.
Zawiera delikatne drobinki złuszczające, które łagodnie usuwają martwy
naskórek, dzięki czemu poprawiają wygląd i stan skóry. Delikatne
składniki myjące, skutecznie oczyszczają, nie powodując podrażnień.
Kompleks substancji nawilżających, wspomaga procesy regeneracyjne
naskórka. Zawiera delikatną, oryginalną kompozycję zapachową.
Kostki mają po 100 g, a cena sugerowana przez producenta to 3,89 zł. Kosmetyki Dove dostępne są wszędzie. Naprawdę wszędzie - od małych sklepików, przez markety, drogerie, sieciówki.
Tu akurat nie ma się co rozpisywać - kostki znajdują się w estetycznym kartoniku, który można ponownie zamknąć. Oczywiście nie ma sensu wkładać tam mokrego mydła, bo przyklei się do kartonika :)
Kostki mają bardzo ergonomiczny kształt, wygodnie leżą w dłoni, co zapobiega ich wyślizgiwaniu się podczas mycia. Ale nie oszukujmy się - nie przyklei się nam do rąk, więc i tak trzeba uważać :) Wszystkie tworzą na skórze przyjemną kremową pianę, a Gentle exfoliating zawiera dodatkowo drobinki peelingujące. Nie są one zbyt mocne, peelingu z pewnością nam nie zastąpią, ale całkiem przyjemnie masują skórę. Jeśli chodzi o zapach to kostka peelingująca ma taki najbardziej klasyczny, mydlany. W Coconut milk nie wyczuwam kokosa, jest słodkawy, kwiatowy. Go fresh pachnie dla mnie słodko, ale owocowo.
Nie ukrywam - do tej recenzji podchodziłam jak pies do jeża. Ale jako że żele Dove sprawdziły się u mnie całkiem fajnie (inne kosmetyki w sumie też) to postanowiłam dać też szansę kostkom myjącym. Jedną z moich wymówek dla nie kupowania i nie używania mydeł w kostkach był brak mydelniczki :) Więc... Tadam! Zainwestowałam 3,99 zł i mam :)
Przystąpiłam zatem do testów i okazuje się, że nie taki diabeł straszny :P Moje wymagania co do prysznicowych myjadeł to piana, zapach i brak wysuszania. Jeśli chodzi o pianę to oczywiście cudów nie ma - żadne mydło i żadna kostka myjąca nie będzie się pienić tak jak żel pod prysznic. Ale ogólnie nie jest źle - kostki tworzą przyjemną kremową piankę. Kostka peelingująca pieni się tak samo, ale zawiera do tego również drobinki, które przyjemnie masują nasze ciało. Co do wysuszania - również nie mam zastrzeżeń, żadna z nich nie wysuszała mojej skóry, ale też nie nawilżała. Zapach to oczywiście kwestia subiektywna, najbardziej podoba mi się chyba wersja figowa, później peelingująca, a na końcu kokosowa. Oczywiście do wyboru są również inne wersje. Ja używałam kostek tylko do mycia ciała, ale podobno z uwagi na zawartość kremu nawilżającego mogą być one również stosowane do mycia twarzy. Zaskoczyła mnie również wydajność. Do tej pory wydawało mi się, że wszelkie mydła w kostkach zużywa się milion lat, że są w zasadzie niezniszczalne. A tu jak się okazuje podczas jednego mycia kostka zużywa się na tyle, że nie widać wytłoczonej na niej mewy :) Jest więc szansa, że te trzy kostki uda mi się zużyć do końca roku, choć nie ma pośpiechu - producent daje nam na to 12 miesięcy od otwarcia :)
Odpowiadając na pytanie tytułowe - czy polubiłam kostki myjące? Hmmm... Napiszę tak: uznałam je za przyjemne na tyle, żeby je zużyć do końca :) I nie wzbraniać się przez innymi mydłami w kostkach. Ale kupować pewnie nie będę, bo zdecydowanie bardziej wolę żele pod prysznic :)))
A Wy używacie mydeł w kostkach? Lubicie?
moje ulubione mydła w kostkach to własnie te z Dove :)
OdpowiedzUsuńJa jakoś wolę żele pod prysznic :) Ale zużyję je w sumie z przyjemnością :) Myślałam że będzie gorzej :)
UsuńJa jestem zwolenniczką żeli, robią mniej bałaganu niż mydło w kostce. Ostatnio jednak odkryłam, że takie mydełka mają wiele zalet. Wypróbowałam 3 różne m.in. czekoladowe i pewnie sięgnę po następne. Kostek z Dove jeszcze nie miałam
OdpowiedzUsuńJa właśnie też wolę żele, ale okazuje się że kostki wcale nie są takie złe jak myślałam :)
UsuńJa zawsze mam dwie kostki i jedno w płynie:D mydła u mnie idą jak woda! A te z Dove to jak dla mnie najlepsze z drogeryjnych
OdpowiedzUsuńU mnie z reguły do rąk mydło w płynie, a pod prysznicem po prostu żel :)
UsuńJa też od lat nie używałam mydeł w kostce :) Ani do ciała, ani do twarzy.
OdpowiedzUsuńPlanuję jednak na urlopie zrobić własne naturalne mydło DIY :)
Takie własne mydełko to na pewno fajna sprawa :)
UsuńCały czas jestem w fazie przekonywania ;)
OdpowiedzUsuńA jak długo takie fazy u Ciebie trwają? :)
UsuńO ile mydełka w kostce ostatnio bardzo polubiłam, to te Dove mnie nie ciekawią :).
OdpowiedzUsuńU mnie czeka jeszcze żurawinowe ze Stenders i cynamonowe z Organique :)
UsuńOoooo, te to już mnie ciekawią :P
UsuńSama bym pewnie ich nie kupiła - Stenders mam z Joyboxa, a Organique z Shinyboxa :) Ale po całkiem pozytywnej przygodzie z Dove chyba je w końcu użyję :)
UsuńJa unikam kostek... :)
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja do tej pory :) A jest jakiś konkretny powód?
UsuńUwielbiam mydła w kostce, ale te naturalne, o świetnych składach (Dove nie są mydłami, są taniutkie i całkiem nieźle się u mnei spisują, oprócz klasycznej wersji ).
OdpowiedzUsuńNie wymagają użycia balsamu po myciu ciała, a skóra twarzy tez je lepiej toleruje niż żele. Nie mam tu na myśli mydeł typu Fa czy Palmolive, bo te masakrycznie wysuszają i ściągają skórę.
Moje spotkanie z Dove wypadło nadspodziewanie dobrze, choć nadal myślę że mydła w kostkach nie są dla mnie :)
UsuńZe względu na oszczędność czasu równiez wolę żele ale z mydeł najbardziej lubię Dove:)
OdpowiedzUsuńJa na temat ogółu mydeł się nie mogę wypowiedzieć, ale Dove rzeczywiście wypadły dobrze :)
UsuńZ kostkami jest mi jakoś nie po drodze, pod prysznic wolę żele a do mycia rąk mydła w płynie :)
OdpowiedzUsuńTo dokładnie tak jak ja :)
UsuńJakoś nie przepadam za takimi mydełkami :/
OdpowiedzUsuńJa ciągle próbuję się do nich przekonać :)
UsuńJa mydła lubię, ale nie pod prysznic, też wolę żele :))
OdpowiedzUsuńZdecydowanie żel wygodniejszy :)
UsuńByłam zadowolona z dwóch pierwszych mydełek :)
OdpowiedzUsuńDla mnie nie było między nimi większych różnic :)
Usuń.
OdpowiedzUsuńNa początku myślałam, że nie polubię się z mydłem w kostce, ale przekonała mnie strona https://ecoproduct.pl i artykuł na niej zawarty, który opisuje zalety mydeł w kostce. Wśród nich jest ekologia, oszczędność i łatwiejsze zapakowanie mydła w podróż.
OdpowiedzUsuń