Ostatni tydzień bardzo dał mi w kość; w pracy kocioł, nieplanowane nadgodziny, brak czasu na cokolwiek... A w weekend spory zjazd rodzinny. Uwielbiam moją rodzinkę, ale z uwagi na dzieląca nas odległość nie spotykamy się zbyt często. To jest powodem, że każde spotkania kończą się nasiadówkami do późnej nocy i nadrabianiem zaległości, co powoduje coraz większe zmęczenie. Następnym razem wezmę sobie chyba urlop po takiej wizycie :) Z powodu braku czasu nie umiałam się ogarnąć z denkowym postem, dlatego pojawia się z niewielkim opóźnieniem :)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maybelline. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maybelline. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 16 kwietnia 2018
Denko marcowe
Etykiety:
Dermika,
Farmona,
Hean,
Himalaya,
Holika Holika,
Jantar,
Maybelline,
Nacomi,
Pierre Rene,
Schwarzkopf,
Sylveco,
The Secret Soap Store,
Vianek
czwartek, 8 marca 2018
Skromna jestem niesłychanie - denko i zakupy lutowe
Wszystkiego najlepszego kochane z okazji naszego święta :) Kwiaty w wazonach? Kolacje zjedzone? Może znajdziecie wolną chwilę na sprawdzenie co udało mi się zużyć w lutym? Nie jest tego dużo, więc nie zajmę Wam zbyt wiele czasu. A jako że zakupy w lutym były również wyjątkowo skromne, to postanowiłam wszystko opisać za jednym zamachem, nie ma sensu rozbijać tego na dwa posty :)
sobota, 17 lutego 2018
Denko styczniowe
Najwyższa pora pozbyć się pierwszych tegorocznych kosmetycznych śmieci i zrobić miejsce na nowe. Jak już widziałyście - ostatnio zasypało mnie wręcz kosmetykami, ale za to całkiem pokaźne denko jest jakimś małym usprawiedliwieniem :) A do tego luty jak na razie zakupowo przedstawia się bardzo minimalistycznie, więc robię się nieco spokojniejsza i wyciągam z kartonu kolejne rzeczy, na które znajduję miejsce w łazienkowej szafce.
Etykiety:
Alessandro,
Arkana,
Blend It,
denko,
Dermacol,
Ecolab,
Fa,
Holika Holika,
Laktacyd,
Lovely,
Maybelline,
Nacomi,
Pantene,
Rexona,
Skin79,
Tołpa,
Vianek,
Vis Plantis
wtorek, 9 maja 2017
Ehhh... szkoda gadać...
Są takie kosmetyki (i inne produkty), które kupujemy z nadzieją na wielkie wow, a już po pierwszym użyciu okazuje się, że jest gorzej niż źle. Chyba każda z nas trafiła kiedyś na bubla, brrrr. Takim kosmetykom z jednej strony aż się nie chce pisać pełnych recenzji, ale z drugiej strony przecież można komuś oszczędzić rozczarowania! Ja chcę Wam dzisiaj trochę opowiedzieć o dwóch takich... co nie nadają się do niczego :P
środa, 5 kwietnia 2017
Denko marcowe
Jak już pewnie wiecie w marcu moja szafka z kosmetykami "troszkę" się zapełniła. Czy równie skutecznie jak zakupy idzie mi również zużywanie kosmetyków? Chyba nie aż tak dobrze, ale nie będę narzekać, bo i tak jest całkiem nieźle. Zapraszam dalej :)
Etykiety:
4 Pory Roku,
Avon,
Bania Agafii,
Batiste,
Bielenda,
denko,
Farmona,
Fitokosmetik,
Garnier,
Isana,
Joanna,
Mary Kay,
Maybelline,
Natura Siberica,
Paese,
Rexona,
Skinlite
poniedziałek, 22 lutego 2016
Moje hity #4
Miała być dzisiaj recenzja, ale nie mam weny jakoś - w piątek dopadła mnie klątwa faraona i jeszcze dzisiaj nieszczególnie się czuję :( Zaczęłam przeglądać zdjęcia, które czekają na publikację i sklecenie posta i okazało się że od kilku miesięcy czekały zdjęcia z kolejną piątką ulubieńców... Jako że pojawiły się też inne godne polecenia kosmetyki, a nazbierało się też trochę gadżetów to pozmieniałam trochę koncepcje i dzisiaj pokażę Wam znów moje hity kosmetyczne, a z gadżetami zrobię osobny post.
Co nieco chyba i tak widać mimo rozmytego obrazu :) Ale po kolei:
BATISTE - suche szampony
Od bardzo długiego czasu w mojej łazience zawsze gości suchy szampon Batiste. Na razie kupuję różne rodzaje (nie miałam jeszcze dwa razy tego samego), żeby znaleźć swój ulubiony, ale chyba i tak nie będę mogła się zdecydować. To, co na pewno łączy wszystkie szampony Batiste, to ich skuteczność - dobrze odświeżają włosy nie pozbawiając ich przy tym blasku, delikatnie podnoszą je u nasady. Biały nalot który pozostawiają (to nie dotyczy wersji dla brunetek, ona zostawia ciemny nalot ☺) bez problemu można wyczesać lub wetrzeć we włosy. Te dwa szampony ze zdjęcia to wersje limitowane, obie przecudnie pachną i pewnie z uwagi na zapach będę chciała do nich wrócić jak je jeszcze spotkam. A szampony Batiste są świetnym sposobem na szybkie odświeżenie włosów kiedy nie mamy czasu na ich umycie i wysuszenie.
HARMONIQUE - masło do ciała
Jakby ktoś mi powiedział, że wśród moich ulubionych kosmetyków pielęgnacyjnych znajdzie się masło do ciała to bym go wyśmiała. Przecież ja nie cierpię tradycyjnych smarowideł! A to mnie jednak urzekło :) Pełną recenzję znajdziecie w tym poście, ale tu w skrócie napiszę, że urzekł mnie przede wszystkim zapach. Cudny - w pierwszej chwili czuć pomarańcze, ale a chwilę uwalniają się też korzenne nuty cynamonu i goździków, wszystko idealnie wyważone, świąteczne, boskie. Do tego zapachu dochodzi również fantastyczna konsystencja, szybkie wchłanianie, dobre nawilżenie. To masło pokazało mi, że mogę polubić tradycyjne smarowidła do ciała :)
SYLVECO - arnikowe mleczko oczyszczające
Nie lubię mleczek do demakijażu, ale ten produkt zastępuje u mnie wieczorem żel do mycia twarzy. Jest bardzo łagodny, nie podrażnia, dobrze oczyszcza skórę, skutecznie usuwa resztki makijażu (z pełnym makijażem też sobie poradzi, potrzeba tylko trochę czasu). Nawilża skórę, po jego użyciu na twarzy pozostaje delikatny film, który pewnie nie wszystkim przypadnie do gustu, ale mi absolutnie nie przeszkadza. Za jakiś czas pewnie ukaże się jego pełna recenzja :)
MAYBELLINE - tusz do rzęs
Jedyny kosmetyk kolorowy w tym zestawieniu. To jedna z pierwszych maskar, które kupowałam więcej niż raz. Ogólnie zawsze byłam z nich zadowolona, ale jak miałam rzęsy podrasowane odżywką Long4Lashes to ten tusz na moich rzęsach zaczął robić cuda, co możecie zobaczyć tutaj. Tusz dobrze rozdziela rzęsy, nie skleja ich, wydłuża, podkręca. Jest intensywnie czarny, nie osypuje się w ciągu dnia, nie tworzy grudek. Ale - zaznaczam - cuda robi tylko na długich rzęsach. Bez tego jest po prostu fajny :)
NOREL - krem rozjaśniająco-wygładzający z kwasem migdałowym
NOREL - hialuronowy krem aktywnie nawilżający
Obie te tubki mam z Shinyboxa, to miniatury o pojemności 25 ml. Pełnowymiarowe wersje tych kremów znajdują się w szklanych, 50 ml słoiczkach. Najpierw zaczęłam używać tego kremu z kwasem migdałowym - to było moje pierwsze spotkanie z kwasami. Już po pierwszym tygodniu byłam zachwycona - krem widocznie rozjaśnił moje przebarwienia. Wcześniej żaden krem nie poradził sobie z nimi aż tak dobrze :) Ale żeby nie było tak wesoło to zaczęły mi się pojawiać na twarzy suche skórki, krem nie radził sobie z nawilżaniem (zaznaczam że jestem typowym sucharkiem). Pomyślałam sobie "Buuu... nieudany kosmetyk od Norel :( Szkoda, bo do tej pory wszystkie się sprawdzały." Ale zanim z niego zrezygnowałam to poszłam po radę do wujka Googla - no bo skoro ja jestem taki kwasowy laik to wujek na pewno wie więcej :) No i oczywiście wiedział. Wyczytałam, że przy stosowaniu kremów z kwasami zaleca się jeszcze dodatkowo nakładanie kremów nawilżających. I wtedy poszedł w ruch krem hialuronowy. Od tej pory wszystko jest w jak najlepszym porządku: wieczorem po oczyszczeniu twarzy nakładam krem z kwasem migdałowym, a po 15-20 minutach hialuronowy - moja cera wygląda świetnie, skóra jest dobrze nawilżona (krem hialuronowy stosuję również solo na dzień), ale mam teraz dylemat. Bo chorowałam na witaminową serię od Norel, a teraz zachorowałam jeszcze na tą z kwasem migdałowym. Jak żyć Dr Wilsz, jak żyć? :)
A jaki kosmetyk Was ostatnio zachwycił?
Etykiety:
Batiste,
Harmonique,
hity,
Maybelline,
Norel,
polecam,
Sylveco,
ulubieńcy
poniedziałek, 2 listopada 2015
Denko październikowe
Zaczął się listopad, w telewizji czas wyczekiwać reklam "Coraz bliżej święta", a w radiu piosenek typu "Last Christmas". Dobija mnie to, bo im dłużej to trwa tym mniej czuję atmosferę świąt. Jak dla mnie wszelkie dekoracje, reklamy itp. powinny się zaczynać najwcześniej z rozpoczęciem Adwentu. A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Lubicie aż tak przedłużać świąteczną atmosferę?
Ale ja przecież nie o tym! Nazbierało mi się trochę śmieci i pora je wyrzucić. O dziwo nazbierało mi się trochę kolorówki. Czy u Was w tej kwestii też działa prawo serii? :)
W denku tradycyjnie znalazły się zarówno produkty które kupię i chętnie do nich wrócę, takie których nie kupię z różnych względów oraz takie co do których nie jestem do końca zdecydowana.
1 - ORIGINAL SOURCE - żel pod prysznic
Cytryna mnie zachwyciła, z limonką coś nie do końca zaiskrzyło. Oczywiście zapachowo, bo pianka fajna, nie wysusza i generalnie jest ok. Ale zapach ciut za gorzkawy, nie wiem, może latem polubiłabym go bardziej?
2 - DOVE - kremowa kostka myjąca
Ogólnie o kostkach Dove pisałam tutaj. Ta kostka to zapach figa & kwiat pomarańczy - całkiem przyjemny, choć nieco zbyt słodki jak dla mnie. Kostki Dove tworzą fajną kremową piankę i nie wysuszają. Próbowałam używać jej też do mycia pędzli, ale tu sobie średnio poradziła (najgorzej z tymi od podkładu i korektora).
3 - WELLNESS&BEAUTY - peeling do ciała
Zdecydowałam się na wersję z olejkiem i zieloną herbatą. Pachniał bardzo przyjemnie, zdzierał całkiem nieźle, a opakowanie na pewno do czegoś zużyję. Peeling jest solny, więc nie każdemu będzie odpowiadać, dodatkowo pozostawia po sobie lekko tłustawą warstewkę. Ja na pewno wypróbuję jeszcze inne wersje zapachowe :)
4 - DOVE - żel pod prysznic
O tych żelach również już pisałam, dokładnie tutaj. Żel jest bardzo gęsty, kremowy, ma wręcz konsystencję balsamu. Pachnie lekko mydlanie, klasycznie. Tworzy sporą pianę, nie wysusza - jest całkiem fajny. Ta wersja zapachowa mnie nie urzekła, jest taka "zwykła", ale skuszę się na wersje owocowe :)
5 - BAIKAL HERBALS - szampon do włosów
Pachniał lekko ziołowo, pienił się przyzwoicie, miał żelową konsystencję. Do szału mnie doprowadzał zbyt duży otwór, przez co aplikacja była utrudniona no i niestety nie spełnił swojego głównego zadania: miał zmniejszyć wypadanie włosów, a w tej kwestii nie robił nic. Poza tym dobrze domywał i nie plątał zbytnio włosów (ale użycie odżywki było konieczne).
6 - BANIA AGAFII - drożdżowa maska do włosów
To moje drugie opakowanie, czyli wychodzi na to, że jestem z niej raczej zadowolona :) Maska miała dość lejącą konsystencję, dlatego też lepiej niż słoiczek moim
zdaniem spisałaby się tubka lub butelka. Jeśli zaś chodzi o działanie to
nie wiem czy przyśpieszyła tempo wzrostu moich włosów - nigdy tego nie
mierzyłam :) Za to pachniała dość przyjemnie, włosy były po niej gładkie i
miękkie, łatwo się rozczesywały. Nie spowodowała przyśpieszonego
przetłuszczania się włosów.
7 - JOANNA - farba do włosów
Wcześniej używałam innych farb Joanny i jeśli chodzi o efekt wizualny (błysk, równomierne pokrycie) nie mam zastrzeżeń. Jednak w przypadku poprzedniej farby kolor podobał mi się bardziej (a nazwa była ta sama). Dlatego też raczej chyba pozostanę przy poprzedniej farbie.
8 - DERMEDIC - płyn micelarny
Jedno z moich ostatnich rozczarowań :( Niestety nie radził sobie z demakijażem, a to miało być jego główne zadanie. Poza tym był delikatny, nie podrażniał i całkiem nieźle spisze się do odświeżania skóry twarzy. Więcej możecie przeczytać w recenzji.
9 - SKIN79 - maska rozjaśniająca
O całej serii kolorowych masek w płacie, które pokazywałam Wam w poście z wrześniowymi zakupami będziecie mogły przeczytać niebawem, jak tylko przetestuję je wszystkie :) Krótko mogę napisać tylko, że ta była w porządku, ale mnie nie zachwyciła.
10 - YASUMI - puder do oczyszczania skóry
Znalazłam go w Shinyboxie, zainteresowała mnie bardzo forma aplikacji. Jak to tak, puder do mycia? Okazało się że po zetknięciu z wodą puder zmieniał się w delikatną piankę, nieźle oczyszczał, przyjemnie cytrusowo pachniał. Okazało się też, że potwornie wysuszał mi skórę, a doprowadzenie jej do ładu zajęło mi sporo czasu. Ostatecznie pudru używałam raz/dwa razy w tygodniu i wtedy przy odpowiedniej pielęgnacji nawilżającej było ok.
11 - REXONA - antyperspirant
Moje drugie opakowanie (wcześniej miałam inną wersję). Jak na antyperspirant spisuje się naprawdę dobrze, a u mnie mało co daje radę :) Skutecznie redukował pocenie, a do tego przyjemnie pachniał.
12 - SYLVECO - pomadka peelingująca
Mój niekwestionowany ulubieniec jeśli chodzi o pielęgnację ust! Uwielbiam i wielbić będę po wsze czasy. I kupować też! Więcej możecie przeczytać w recenzji. Jeśli jeszcze jej jakimś cudem nie znacie to koniecznie kupcie!
13 - ORIFLAME - krem do rąk
Przyjemnie pachniał, szybko się wchłaniał - to wystarczyło żeby wylądował u mnie w pracy. Ale niestety nawilżenie było słabe, a innych pozytywów nie znalazłam.
14 - YANKEE CANDLE - wosk zapachowy
Soft Blanket to kolejny obok Clean Cotton zapach świeży, przyjemny, do którego będę wracać niezależnie od pory roku.
15 - AVON - woda toaletowa Pur Blanca
Nawet nie pytajcie ile ją miałam u siebie, bo pewnie ładnych kilka lat. To była z tego co pamiętam jakaś specjalna edycja świąteczna. Nie przepadam za tym zapachem, ale dostałam ją od kogoś w prezencie.
16 - INGRID - podkład Ideal Face
Wygodna aplikacja za pomocą pompki air-less, która niestety lubiła nawalać. Z tego co wiem, to teraz te podkłady mają trochę inną szatę graficzną, więc może i pompki poprawili :) Krycie miał całkiem niezłe, utrzymywał się na twarzy kilka godzin, ale powodował świecenie (u mnie, sucharka!). Nie podkreślał suchych skórek, nie wysuszał.
17 - SENSIQUE - puder w perełkach
Ja miałam wymieszaną wersję brązującą z rozświetlającą. Efekt jaki dawał na mojej skórze mi się nawet podobał, ale chyba zmęczyły mnie już kosmetyki w kuleczkach. Wolę prasowane albo sypkie :)
18 - KOBO - transparentny puder matujący
Bardzo polubiłam swój pierwszy transparentny puder (ryżowy, z Marizy), więc jak się skończył postanowiłam go czymś zastąpić. Niestety z tym pudrem nie do końca się polubiłam; bardzo się pylił, czułam go na twarzy, potrafił bielić. Matowił całkiem dobrze, ale ja nie mam większych problemów ze świeceniem.
19 - MISS SPORTY - korektor
Spisywał się u mnie średnio (nie krył zbyt dobrze i łatwo się ścierał), więc poszedł w odstawkę jak kupiłam sobie kamuflaż z Catrice. Ostatnio chciałam zobaczyć czy polubię się z nim bardziej, ale okazuje się że śmierdzi kredkami świecowymi, więc leci do kosza.
20 - JOKO - baza pod cienie
Zużyłam ją do końca, ale nie jestem zachwycona. Owszem, utrzymywała cienie w ryzach, ale przeszkadzała mi tępawa konsystencja. Podbijała kolor cieni, ale nie jakoś rewelacyjnie. Całego dnia na powiece niestety u mnie cienie na niej nie wytrzymywały (ale te 9-10 h potrzebne na wyjście, pracę i powrót już tak).
21 - MAYBELLINE - tusz do rzęs
Efekty jakie daje na rzęsach możecie zobaczyć w tym poście. Używam tej wersji od wielu, wielu lat (z przerwami oczywiście) i z perspektywy czasu stwierdzam, że ona po prostu dużo lepiej spisuje się na dłuższych rzęsach. Wcześniej owszem, byłam z niej zadowolona, ale nie aż tak jak teraz, gdy moje rzęsy są podrasowane przez Long4Lashes :) Wydłuża, pogrubia, nie osypuje się. Bajka.
22 - YVES ROCHER - tusz do rzęs
Nie lubię tuszy do rzęs z Yves Rocher bo są po prostu kiepskie. Ten również to potwierdził. Był bardzo suchy, lubił się kruszyć i osypywać, jedeyny pozytyw jest taki, że lekko wydłużał rzęsy.
23 - LONG4LASHES - odżywka do rzęs
Wiem, że wiele z Was z dystansem podchodzi do odżywek z bimatoprostem. U mnie nie pojawiły się żadne niepożądane efekty, a rzęsy urosły mi tak bardzo, że mnóstwo osób pytało czy mam sztuczne. Mam nadzieję że uda mi się ją znów kupić w Rossmannie w promocji -49% tak jak poprzednio. Efekty kuracji po 1 miesiącu możecie zobaczyć tutaj, a po 3 miesiącach tutaj. Opakowanie wystarczyło mi na pół roku.
24 - EVELINE - eyeliner Celebrities
Wygodny pędzelek, głęboki czarny kolor, zadowalająca trwałość. Nie rozmazywał się, utrzymywał w dobrym stanie cały dzień. Chętnie jeszcze do niego wrócę.
25 - SILCARE - lakiery hybrydowe
Moje pierwsze hybrydy. Nie powalają trwałością (7-10 dni, ale robię sobie sama). Są tanie, dlatego kupiłam od razu chyba 10 kolorów. Różowy (410) wykończyłam, a brązowo-bordowy (670) chyba źle dokręciłam i zgęstniał.
26 - CATRICE - konturówka do ust
Nie wiem jaki numerek, bo pewnie był umieszczony w miejscu którego już nie ma :P Całkiem fajna jeśli chodzi o kolor (lekko przybrudzony róż), średnia jeśli chodzi o trwałość na ustach i dość kiepska przy temperowaniu (rysik lubił się łamać). Lubiłam ją do czasu poznania konturówek z Essence które są o niebo lepsze :)
27 - YVES ROCHER - kredka do oczu
To był chyba jakiś gratis do zakupów, miałam ją długo, bo używałam w zasadzie tylko na linię wodną. Do malowania na powiece miała trochę zbyt tępą konsystencję.
Ufff... nazbierało się tego :) A jak tam u Was denkowanie?
Etykiety:
Baikal Herbals,
Catrice,
denko,
Dermedic,
Eveline,
Ingrid,
Joko,
Kobo,
Maybelline,
Miss Sporty,
Oriflame,
Original Source,
Rexona,
Silcare,
Skin79,
Wellness&Beauty,
Yankee Candle,
Yasumi,
Yves Rocher
poniedziałek, 7 września 2015
MAYBELLINE - Colossal Volum Express 100% Black
Zdarza Wam się czasem, że używacie jakiegoś produktu, bo uważacie go całkiem w porządku, a po jakimś czasie BUM! I okazuje się że jest on nie tylko po prostu niezły, a świetny? U mnie tak ostatnio stało się właśnie w przypadku maskary Colossal, tej klasycznej.
• Opatentowana szczoteczka Mega Brush dostosowana do konsystencji tuszu, pozwala na szybkie nałożenie formuły na rzęsy
• Formuła z zawartością ultra-czarnych pigmentów
• Precyzyjne rozdzielenie rzęs
• Kolosalne pogrubienie, dzięki nowej formule nasyconej kolagenem
Pokochasz ją za kolosalne pogrubienie za jednym pociągnięciem szczoteczki i intensywnie czarny makijaż rzęs.
Dla najlepszych efektów aplikuj tusz dynamicznymi ruchami w lewo i prawo kierując się ku górze. Aby rzęsy były bardziej wyraziste wytuszuj je od nasady po końce dla uzyskania colosalnej objętości rzęs. Dla lepszego rezultatu nie pozwól wyschnąć tuszowi pomiędzy nakładaniem kolejnych warstw.
• Formuła z zawartością ultra-czarnych pigmentów
• Precyzyjne rozdzielenie rzęs
• Kolosalne pogrubienie, dzięki nowej formule nasyconej kolagenem
Pokochasz ją za kolosalne pogrubienie za jednym pociągnięciem szczoteczki i intensywnie czarny makijaż rzęs.
Dla najlepszych efektów aplikuj tusz dynamicznymi ruchami w lewo i prawo kierując się ku górze. Aby rzęsy były bardziej wyraziste wytuszuj je od nasady po końce dla uzyskania colosalnej objętości rzęs. Dla lepszego rezultatu nie pozwól wyschnąć tuszowi pomiędzy nakładaniem kolejnych warstw.
Maskara ma pojemność 10,7 ml i w cenie regularnej kosztuje około 30-35 zł. Warto oczywiście wyszukiwać promocji, których w drogeriach nie brakuje. Tusz kupimy bez problemy w większych i mniejszych drogeriach, jest dość łatwo dostępny.
Tu chyba nie napiszę nic zaskakującego - opakowanie jest plastikowe, charakterystyczne dla całej serii Colossal i wielu innych maskar Maybelline. Czarne litery na żółtym tle niestety trochę się ścierają. Szczoteczka tradycyjna, nylonowa, dość spora, zwężona na końcu.
Zapach jest typowy dla maskar, wyczuwalny tylko w opakowaniu i na szczoteczce. Jeśli chodzi zaś o konsystencję to zaraz po otwarciu tusz jest dość mokry i potrafi czasem sklejać rzęsy, choć da się go bez problemu używać. Po około dwóch tygodniach tygodniach nieco podsycha i spisuje się jeszcze lepiej.
Tusze Maybelline dość często gościły w mojej kosmetyczce, najczęściej właśnie ta wersja. Zawsze byłam z nich zadowolona, ale nie mogę powiedzieć, żeby mnie zachwycały. Do czasu. Nie wiem czy to kwestia partii, czy tego że moje rzęsy są teraz dłuższe i bardziej gęste, ale na moich rzęsach ten tusz ostatnio działa cuda.
Szczoteczka dość ładnie rozdziela rzęsy, choć na samym początku gdy tusz jest nieco mokry potrafi je trochę posklejać. Na rzęsach nie tworzą się grudki, nawet pod koniec gdy tusz jest już dość suchy. Rzęsy są wyraźnie wydłużone i pogrubione. Podkręcenia nie zauważyłam, ale producent tego nie obiecuje (moje rzęsy są naturalnie podkręcone). Tusz jest rzeczywiście intensywnie czarny, w ciągu dnia się nie osypuje, jednak czasem zdarza mu się troszkę odbić pod brwiami. Szczoteczka jest dość gruba i bywa że przy szybkim nakładaniu tuszu odbijemy ją sobie również przy nasadzie rzęs. Mi to osobiście nie przeszkadza, bo i tak z reguły noszę kreskę. Poza tym wystarczy odrobinę uważać przy malowaniu i nie będzie przykrych niespodzianek. Przez dość długi czas na końcówce szczoteczki zostawał nadmiar tuszu, który trzeba było wytrzeć, a to wpływa nieco na jego wydajność. Mimo tego maskara spokojnie wystarcza mi na 4-5 miesięcy, a maluję się prawie codziennie.
Ostatnio coraz częściej spotykałam się z pytaniem czy mam sztuczne rzęsy - to chyba wystarczy w ramach podsumowania :)
Do tej pory tusze Maybelline po prostu lubiłam, ale teraz jestem zachwycona jego działaniem. Zdaję sobie sprawę, że pewnie część zasług powinna zgarnąć odżywka Long4Lashes, ale chyba na zdjęciach widać że tusz sprawdza się naprawdę dobrze.
Używałyście tego tuszu? Jaka jest Wasza ulubiona maskara Maybelline?
wtorek, 3 lutego 2015
Denko styczniowe
Kolejny raz udało mi się zużyć całkiem sporo produktów. Dodatkowo na początku stycznia zrobiłam przegląd kolorówki i pożegnałam się z niektórymi kosmetykami.
Tym razem oprócz kosmetyków pielęgnacyjnych udało mi się też zdenkować coś z kolorówki, a to wcale nie jest takie proste :)
1 - GABRIELA SABATINI - Ocean Sun
Nawet nie wiem która to już butelka - bardzo lubię ten zapach, jest taki świeży, przyjemny. Kojarzy się z latem i raczej na taką porę roku pasuje, ale ja używam wiosną, latem, jesienią i zimą. Kupuję zazwyczaj w jakiejś promocji za mniej niż 30 zł.
Z pewnością kupię ponownie
2 - MAYBELLINE - tusz do rzęs Volum Express Turbo Boost
Żadnego turbo boost na moich rzęsach nie zauważyłam. Maskara nie była zła, nie sklejała, nie zbijała się w grudki, nie kruszyła się. Ale efekt jaki dawała na rzęsach był jak dla mnie za słaby, dodatkowo lubiła się odbijać na powiekach.
Nie kupię ponownie
3 - MISS SPORTY - eyeliner w pisaku Cat's Eyes
Nawet się polubiliśmy. Naprawdę czarny i ta czerń pozostawała na powiekach do wieczora. Pisak dość gładko się "prowadził", jednak końcówka dość szybko wyschła i malowałam kreski bokiem flamastra (a trzymałam go zawsze pisakiem w dół).
Być może kupię ponownie
4 - MY SECRET - hardener 3 in 1
To była wielofunkcyjna odżywka do paznokci, która miała pełnić funkcję: utwardzacza płytki paznokcia, bazy chroniącej i lakieru nawierzchniowego. Jako utwardzacz nie zdziałała zupełnie nic. Jako baza chroniąca spisała się jak każdy inny bezbarwny lakier. Jako lakier nawierzchniowy - nadawała lekki połysk, ale nie przedłużała trwałości lakieru.
Nie kupię ponownie
5 - EVELINE - odżywka do paznokci 8 w 1
Jedni ją kochają inni nienawidzą - mi bliżej do tej pierwszej grupy. Pozwoliła mi doprowadzić do ładu paznokcie po zdjęciu tipsów - stosowałam ją wtedy ponad miesiąc. Jako że naczytałam się sporo negatywnych rzeczy na jej temat często robiłam sobie przerwy w jej stosowaniu i starałam się żeby "seria" nie była dłuższa niż 2 tygodnie. Aktualnie noszę hybrydy i po ich zdjęciu robię sobie 3-4 dniową serię z Eveline i dopiero po tym czasie nakładam znów lakier hybrydowy. Nadal nie potrafię zapuścić paznokci, nadal nie są super twarde, ale da się żyć:)
Kupię ponownie
6 - BIAŁY JELEŃ - płyn micelarny
Pełna recenzja tutaj. Ja niestety okazuję się wyjątkiem, bo płyn zbiera bardzo dobre opinie w Internecie.
Zdecydowanie nie kupię
7 - BINGOSPA - maska do twarzy ze 100% olejem winogronowym
Miała przede wszystkim nawilżać. Nie robiła w sumie nic...
Na pewno nie kupię
8 - LIRENE - peeling enzymatyczny
Pełna recenzja tutaj. To czego w recenzji nie napisałam (bo nie byłam do końca pewna) to że powodował u mnie powstawanie jakichś podskónych paskud. Nadal nie mam pewności że to ten peeling jest za to odpowiedzialny, jednak niespodzianki zazwyczaj pojawiały się 1-2 dni od użycia peelingu. Generalnie opinie o nim są dość dobre, więc ja uznałam że to po prostu nie jest kosmetyk dla mnie.
Nie kupię ponownie
9 - LIERAC - płyn micelarny
Miniatura z Shinyboxa. Średnio sobie radził z demakijażem, a do tego bardzo intensywnie pachniał. Mi osobiście ten zapach nie odpowiadał, był zbyt ciężki. A do tego ta cena - 65 zł / 200 ml!
Z pewnością nie kupię
10 - BIOLIQ - serum rewitalizujące
Pisałam o nim całkiem niedawno, o tutaj. Moja pierwsza przygoda z serum i od razu udana :) Teraz chcę wypróbować serum nawilżające z Bielendy.
Kupię ponownie
11 - YVES ROCHER - krem do demakijażu z wyciągiem 3 herbat
Miniaturka z jakiegoś zestawu podróżnego. Pachniał jak krem biurowy, z demakijażem radził sobie nawet nieźle, ale bez szału.
Nie kupię ponownie
12 - YVES ROCHER - żel pod prysznic Owoc granatu z Hiszpanii
Ten zapach należy do moich ulubionych - świeży, energetyzujący, zagości u mnie jeszcze nie raz. Ogólna recenzja tych żeli znajduje się tutaj.
Na pewno kupię ponownie
13 - MEDISPIRANT - antyperspirant żel pod prysznic
Pienił się nawet nieźle, był w zasadzie bezzapachowy, ale umówmy się - od tego typu produktu oczekiwałam w kwestii zapachu tylko tego, żeby nie śmierdział:> Ale najważniejszego zadania (ograniczenia potliwości) nie spełniał niestety. Bardzo wydajny!
Nie kupię
14 - BALNEOKOSMETYKI - biosiarczkowy szampon
Pięknie pachniał! Pienił się też nieźle. Generalnie w stosunku do szamponów nie mam zbyt wielkich wymagań, a w moich zapasach na razie jest ich sporo, więc i tak nie planuję zakupów.
Nie wiem czy kupię
15 - BALNEOKOSMETYKI - bosiarczkowy żel peelingujący do mycia ciała
Pachniał podobnie jak szampon - cytrusowo, baaaardzo przyjemnie. Działanie peelingujące nie jest może jakieś spektakularne, zaś działania
antycellulitowego przy takiej pojemności nie da się ocenić, ale i tak
oceniam produkt jako całkiem udany. Ale chyba cena 28 zł / 200 ml to sporo.
Raczej nie kupię
16 - ORGANIQUE - peeling Eternal Gold
Zachwycałam się nim tutaj. Cena mnie skutecznie odstrasza, ale chyba będę polować na jakieś promocje. Na razie mam jeszcze jeden w zapasie:)
Nie wiem czy kupię ze względu na cenę
17 - EVREE - peeling do stóp
On też miał już swój debiut na moim blogu, dokładnie tu. W zasadzie nie ma co dodawać
Kupię ponownie
18 - DOVE - antyperspisant
Nie lubię antyperspirantów w sprayu. Tym uraczył mnie Shinybox, więc zużyłam. Pachniał przyjemnie, świeżo - jak na Dove przystało :) Śladów na ubraniach nie zauważyłam, działanie jak dla mnie średnie.
Nie kupię
19,20 - CLEANIC - płatki kosmetyczne
Tradycyjnie, idą jak woda :)
Kupię ponownie
21 - NU - zmywacz do paznokci w chusteczkach
Śmierdzi niemiłosiernie i jest strasznie tłusty.
Nie kupię
22 - DADA - chusteczki nawilżane
Zawsze mam pod ręką jakieś nawilżane chusteczki, używam ich najczęściej rano do wycierania podkładu z ręki, ale zastosowanie dla tych chusteczek mam zawsze szerokie:) Łącznie z wycieraniem kurzu i czyszczeniem butów i torebek :)
Kupię
A na koniec moje wyrzutki :)
Minipaletka no name była ze mną już dość długo, dostałam ją jako dodatek do jakiejś gazety. Co dziwne niektóre cienie były super zarówno jeśli chodzi o pigmentację, aplikację i trwałość, za to inne były jak kamień i nie dało się ich używać. Była ze mną już zdecydowanie zbyt długo, zresztą te kolory które mi odpowiadały zostały już prawie wykończone:)
Czwórka brązów z Avon i trójka fioletów z Sensique były ze mną od tak dawna, że nie pamiętam. A w zasadzie pamiętam mniej więcej. Kupiłam je jeszcze w poprzedniej pracy, czyli jakieś 7-8 lat temu:> Avon i tak miał tragiczną pigmentację, jest prawie nieużywany, a fiolety w końcu znalazłam ładniejsze i te poszły w odstawkę.
Korektor cieni pod oczami z Grashki od jakiegoś czasu zaczął mi strasznie wchodzić w zmarszczki... Wcześniej tego nie było, używałam go od września i na początku byłam naprawdę zadowolona. Mam jeszcze jedno opakowanie, zobaczymy czy problem się powtórzy.
Miss Sporty to podkład którego zapomniała u mnie kuzynka. Myślałam, że go wykorzystam, ale jest tak ciemny że masakra! Nawet w lecie byłby dla mnie za ciemny, a ja naprawdę nie mam jasnej karnacji.
Lakiery Miss Sporty miały już swoją recenzję. Te były już zbyt gęste żeby je używać, ale pewnie od czasu do czasu będę sięgać po inne kolory.
Lakiery Avon, Sensique i odżywka Wibo się rozwarstwiły, więc też nie było sensu ich dłużej trzymać:)
Jak tam Wasze denka? Zapasy maleją czy rosną? :)
Btw czy możecie mi polecić jakiś fajny eyeliner? Najchętniej w pisaku, bo takim najłatwiej mi się operuje, ale w pędzelku też dawałam radę:)
Etykiety:
Balneokosmetyki,
Biały Jeleń,
Bingospa,
Bioliq,
Cleanic,
Dada,
denko,
Dove,
Eveline,
Evree,
Gabriela Sabatini,
Lierac,
Lirene,
Maybelline,
Medispirant,
Miss Sporty,
My Secret,
NU,
Organique,
Yves Rocher