Powoli zbliża się połowa grudnia, a ja jeszcze nie rozliczyłam się z listopadowymi pustakami. Na swoje usprawiedliwienie mam głównie brak światła do zrobienia zdjęć i paskudne choróbsko, które męczy mnie od kilku dni :( Ale do rzeczy, nie zamierzam przeciągać, rozliczam się i zmykam znów do wyrka :)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kobo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kobo. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 11 grudnia 2016
piątek, 19 sierpnia 2016
Monga maluje. SIĘ. Wyzwanie - część trzecia :)
Wiecie co, moja nazwa bloga nie wzięła się znikąd. Ja naprawdę w ogólnie pojętej kwestii kosmetyków ciągle raczkuję, choć oczywiście nie da się ukryć, że moja wiedza w tej dziedzinie jest już nieco większa niż te dwa lata temu jak zaczynałam swoją przygodę z blogowaniem. Ale o ile w kwestii pielęgnacyjnej ogarniam coraz więcej, to w kwestii makijażu... hmmm... dyplomatycznie napiszę: ciągle się uczę :) Wydawało mi się też, że ilościowo kwestię kolorówki mam w miarę pod kontrolą, ale jak przygotowywałam się do tego posta to się okazało... że mi się tylko wydawało :)
poniedziałek, 2 listopada 2015
Denko październikowe
Zaczął się listopad, w telewizji czas wyczekiwać reklam "Coraz bliżej święta", a w radiu piosenek typu "Last Christmas". Dobija mnie to, bo im dłużej to trwa tym mniej czuję atmosferę świąt. Jak dla mnie wszelkie dekoracje, reklamy itp. powinny się zaczynać najwcześniej z rozpoczęciem Adwentu. A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Lubicie aż tak przedłużać świąteczną atmosferę?
Ale ja przecież nie o tym! Nazbierało mi się trochę śmieci i pora je wyrzucić. O dziwo nazbierało mi się trochę kolorówki. Czy u Was w tej kwestii też działa prawo serii? :)
W denku tradycyjnie znalazły się zarówno produkty które kupię i chętnie do nich wrócę, takie których nie kupię z różnych względów oraz takie co do których nie jestem do końca zdecydowana.
1 - ORIGINAL SOURCE - żel pod prysznic
Cytryna mnie zachwyciła, z limonką coś nie do końca zaiskrzyło. Oczywiście zapachowo, bo pianka fajna, nie wysusza i generalnie jest ok. Ale zapach ciut za gorzkawy, nie wiem, może latem polubiłabym go bardziej?
2 - DOVE - kremowa kostka myjąca
Ogólnie o kostkach Dove pisałam tutaj. Ta kostka to zapach figa & kwiat pomarańczy - całkiem przyjemny, choć nieco zbyt słodki jak dla mnie. Kostki Dove tworzą fajną kremową piankę i nie wysuszają. Próbowałam używać jej też do mycia pędzli, ale tu sobie średnio poradziła (najgorzej z tymi od podkładu i korektora).
3 - WELLNESS&BEAUTY - peeling do ciała
Zdecydowałam się na wersję z olejkiem i zieloną herbatą. Pachniał bardzo przyjemnie, zdzierał całkiem nieźle, a opakowanie na pewno do czegoś zużyję. Peeling jest solny, więc nie każdemu będzie odpowiadać, dodatkowo pozostawia po sobie lekko tłustawą warstewkę. Ja na pewno wypróbuję jeszcze inne wersje zapachowe :)
4 - DOVE - żel pod prysznic
O tych żelach również już pisałam, dokładnie tutaj. Żel jest bardzo gęsty, kremowy, ma wręcz konsystencję balsamu. Pachnie lekko mydlanie, klasycznie. Tworzy sporą pianę, nie wysusza - jest całkiem fajny. Ta wersja zapachowa mnie nie urzekła, jest taka "zwykła", ale skuszę się na wersje owocowe :)
5 - BAIKAL HERBALS - szampon do włosów
Pachniał lekko ziołowo, pienił się przyzwoicie, miał żelową konsystencję. Do szału mnie doprowadzał zbyt duży otwór, przez co aplikacja była utrudniona no i niestety nie spełnił swojego głównego zadania: miał zmniejszyć wypadanie włosów, a w tej kwestii nie robił nic. Poza tym dobrze domywał i nie plątał zbytnio włosów (ale użycie odżywki było konieczne).
6 - BANIA AGAFII - drożdżowa maska do włosów
To moje drugie opakowanie, czyli wychodzi na to, że jestem z niej raczej zadowolona :) Maska miała dość lejącą konsystencję, dlatego też lepiej niż słoiczek moim
zdaniem spisałaby się tubka lub butelka. Jeśli zaś chodzi o działanie to
nie wiem czy przyśpieszyła tempo wzrostu moich włosów - nigdy tego nie
mierzyłam :) Za to pachniała dość przyjemnie, włosy były po niej gładkie i
miękkie, łatwo się rozczesywały. Nie spowodowała przyśpieszonego
przetłuszczania się włosów.
7 - JOANNA - farba do włosów
Wcześniej używałam innych farb Joanny i jeśli chodzi o efekt wizualny (błysk, równomierne pokrycie) nie mam zastrzeżeń. Jednak w przypadku poprzedniej farby kolor podobał mi się bardziej (a nazwa była ta sama). Dlatego też raczej chyba pozostanę przy poprzedniej farbie.
8 - DERMEDIC - płyn micelarny
Jedno z moich ostatnich rozczarowań :( Niestety nie radził sobie z demakijażem, a to miało być jego główne zadanie. Poza tym był delikatny, nie podrażniał i całkiem nieźle spisze się do odświeżania skóry twarzy. Więcej możecie przeczytać w recenzji.
9 - SKIN79 - maska rozjaśniająca
O całej serii kolorowych masek w płacie, które pokazywałam Wam w poście z wrześniowymi zakupami będziecie mogły przeczytać niebawem, jak tylko przetestuję je wszystkie :) Krótko mogę napisać tylko, że ta była w porządku, ale mnie nie zachwyciła.
10 - YASUMI - puder do oczyszczania skóry
Znalazłam go w Shinyboxie, zainteresowała mnie bardzo forma aplikacji. Jak to tak, puder do mycia? Okazało się że po zetknięciu z wodą puder zmieniał się w delikatną piankę, nieźle oczyszczał, przyjemnie cytrusowo pachniał. Okazało się też, że potwornie wysuszał mi skórę, a doprowadzenie jej do ładu zajęło mi sporo czasu. Ostatecznie pudru używałam raz/dwa razy w tygodniu i wtedy przy odpowiedniej pielęgnacji nawilżającej było ok.
11 - REXONA - antyperspirant
Moje drugie opakowanie (wcześniej miałam inną wersję). Jak na antyperspirant spisuje się naprawdę dobrze, a u mnie mało co daje radę :) Skutecznie redukował pocenie, a do tego przyjemnie pachniał.
12 - SYLVECO - pomadka peelingująca
Mój niekwestionowany ulubieniec jeśli chodzi o pielęgnację ust! Uwielbiam i wielbić będę po wsze czasy. I kupować też! Więcej możecie przeczytać w recenzji. Jeśli jeszcze jej jakimś cudem nie znacie to koniecznie kupcie!
13 - ORIFLAME - krem do rąk
Przyjemnie pachniał, szybko się wchłaniał - to wystarczyło żeby wylądował u mnie w pracy. Ale niestety nawilżenie było słabe, a innych pozytywów nie znalazłam.
14 - YANKEE CANDLE - wosk zapachowy
Soft Blanket to kolejny obok Clean Cotton zapach świeży, przyjemny, do którego będę wracać niezależnie od pory roku.
15 - AVON - woda toaletowa Pur Blanca
Nawet nie pytajcie ile ją miałam u siebie, bo pewnie ładnych kilka lat. To była z tego co pamiętam jakaś specjalna edycja świąteczna. Nie przepadam za tym zapachem, ale dostałam ją od kogoś w prezencie.
16 - INGRID - podkład Ideal Face
Wygodna aplikacja za pomocą pompki air-less, która niestety lubiła nawalać. Z tego co wiem, to teraz te podkłady mają trochę inną szatę graficzną, więc może i pompki poprawili :) Krycie miał całkiem niezłe, utrzymywał się na twarzy kilka godzin, ale powodował świecenie (u mnie, sucharka!). Nie podkreślał suchych skórek, nie wysuszał.
17 - SENSIQUE - puder w perełkach
Ja miałam wymieszaną wersję brązującą z rozświetlającą. Efekt jaki dawał na mojej skórze mi się nawet podobał, ale chyba zmęczyły mnie już kosmetyki w kuleczkach. Wolę prasowane albo sypkie :)
18 - KOBO - transparentny puder matujący
Bardzo polubiłam swój pierwszy transparentny puder (ryżowy, z Marizy), więc jak się skończył postanowiłam go czymś zastąpić. Niestety z tym pudrem nie do końca się polubiłam; bardzo się pylił, czułam go na twarzy, potrafił bielić. Matowił całkiem dobrze, ale ja nie mam większych problemów ze świeceniem.
19 - MISS SPORTY - korektor
Spisywał się u mnie średnio (nie krył zbyt dobrze i łatwo się ścierał), więc poszedł w odstawkę jak kupiłam sobie kamuflaż z Catrice. Ostatnio chciałam zobaczyć czy polubię się z nim bardziej, ale okazuje się że śmierdzi kredkami świecowymi, więc leci do kosza.
20 - JOKO - baza pod cienie
Zużyłam ją do końca, ale nie jestem zachwycona. Owszem, utrzymywała cienie w ryzach, ale przeszkadzała mi tępawa konsystencja. Podbijała kolor cieni, ale nie jakoś rewelacyjnie. Całego dnia na powiece niestety u mnie cienie na niej nie wytrzymywały (ale te 9-10 h potrzebne na wyjście, pracę i powrót już tak).
21 - MAYBELLINE - tusz do rzęs
Efekty jakie daje na rzęsach możecie zobaczyć w tym poście. Używam tej wersji od wielu, wielu lat (z przerwami oczywiście) i z perspektywy czasu stwierdzam, że ona po prostu dużo lepiej spisuje się na dłuższych rzęsach. Wcześniej owszem, byłam z niej zadowolona, ale nie aż tak jak teraz, gdy moje rzęsy są podrasowane przez Long4Lashes :) Wydłuża, pogrubia, nie osypuje się. Bajka.
22 - YVES ROCHER - tusz do rzęs
Nie lubię tuszy do rzęs z Yves Rocher bo są po prostu kiepskie. Ten również to potwierdził. Był bardzo suchy, lubił się kruszyć i osypywać, jedeyny pozytyw jest taki, że lekko wydłużał rzęsy.
23 - LONG4LASHES - odżywka do rzęs
Wiem, że wiele z Was z dystansem podchodzi do odżywek z bimatoprostem. U mnie nie pojawiły się żadne niepożądane efekty, a rzęsy urosły mi tak bardzo, że mnóstwo osób pytało czy mam sztuczne. Mam nadzieję że uda mi się ją znów kupić w Rossmannie w promocji -49% tak jak poprzednio. Efekty kuracji po 1 miesiącu możecie zobaczyć tutaj, a po 3 miesiącach tutaj. Opakowanie wystarczyło mi na pół roku.
24 - EVELINE - eyeliner Celebrities
Wygodny pędzelek, głęboki czarny kolor, zadowalająca trwałość. Nie rozmazywał się, utrzymywał w dobrym stanie cały dzień. Chętnie jeszcze do niego wrócę.
25 - SILCARE - lakiery hybrydowe
Moje pierwsze hybrydy. Nie powalają trwałością (7-10 dni, ale robię sobie sama). Są tanie, dlatego kupiłam od razu chyba 10 kolorów. Różowy (410) wykończyłam, a brązowo-bordowy (670) chyba źle dokręciłam i zgęstniał.
26 - CATRICE - konturówka do ust
Nie wiem jaki numerek, bo pewnie był umieszczony w miejscu którego już nie ma :P Całkiem fajna jeśli chodzi o kolor (lekko przybrudzony róż), średnia jeśli chodzi o trwałość na ustach i dość kiepska przy temperowaniu (rysik lubił się łamać). Lubiłam ją do czasu poznania konturówek z Essence które są o niebo lepsze :)
27 - YVES ROCHER - kredka do oczu
To był chyba jakiś gratis do zakupów, miałam ją długo, bo używałam w zasadzie tylko na linię wodną. Do malowania na powiece miała trochę zbyt tępą konsystencję.
Ufff... nazbierało się tego :) A jak tam u Was denkowanie?
Etykiety:
Baikal Herbals,
Catrice,
denko,
Dermedic,
Eveline,
Ingrid,
Joko,
Kobo,
Maybelline,
Miss Sporty,
Oriflame,
Original Source,
Rexona,
Silcare,
Skin79,
Wellness&Beauty,
Yankee Candle,
Yasumi,
Yves Rocher
wtorek, 9 czerwca 2015
Moje hity # 2
Ostatnio wszyscy się czymś zachwycają, pozachwycam się i ja :)
Przejdźmy zatem do moich hitów kwietnia / maja:
Jak publikowałam na blogu swój pierwszy post z hitami, zaczęłam się zastanawiać co dalej zrobić z tym fantem. Nie wiedziałam przede wszystkim jak często chciałabym publikować takie posty i co dokładnie ma się w nich znaleźć. Po wielkich i długich rozmyślaniach (a wiecie - od myślenia głowa boli!) postanowiłam, że częstotliwość jest nieważna. Post będę publikowała za każdym razem jak nazbieram pięć ulubionych produktów. I nie będę się też ograniczać co do tematyki - najczęściej będzie to pielęgnacja, rzadziej jakiś gadżet albo kolorówka, ale nie wykluczam również hitów zupełnie niekosmetycznych. Dodatkowo nie chciałabym powtarzać moich hitów w kolejnych postach tego typu, choć wiadomo że jak coś uwielbiam dzisiaj to pewnie będę uwielbiać również za miesiąc czy dwa :) Mam nadzieję, że taka forma będzie Wam odpowiadała :)
Przejdźmy zatem do moich hitów kwietnia / maja:
L'OREAL - żel-krem oczyszczający Ideal Soft
To kosmetyk, który moim hitem stał się przez przypadek. A w zasadzie przez dwa przypadki :) Najpierw przypadkiem trafił do mojego koszyka w drogerii, wzięłam go bez większego przekonania, szukałam czegokolwiek bo miało mnie to kosztować grosik :) Później też przypadkiem (no, powiedzmy) użyłam go do demakijażu (nie planowałam go używać w ten sposób). I jak się okazało jest skuteczny jeśli chodzi o demakijaż, dobrze oczyszcza, nie podrażnia. Czy ma wady? Tak :) Nie do końca odpowiada mi jego chemiczny zapach, ale działanie mi to wynagradza :) Pełna recenzja znajduje się tutaj.
ORGANIQUE - złoty peeling cukrowy Eternal Gold
Jego recenzja również znajduje się już na blogu, w tym miejscu. Jest to moje drugie opakowanie tego peelingu i obawiam się że ostatnie - cena za 200 g to niestety 70 zł. Za to jego używanie to sama przyjemność: skóra była wyraźnie gładsza - drobinki dość mocno ścierają
naskórek, zwłaszcza na sucho. Kosmetyk pozostawiał na skórze lekko
tłustawą powłokę, nie było potrzeby dodatkowego stosowania balsamu czy innego nawilżacza. Przyjemnie pachnie, działa świetnie. Tylko ta cena...
GLOV - quick treat (mini rękawica)
To maleństwo znalazłam w Joyboxie. Ma służyć teoretycznie do drobnych oprawek makijażu, ale ja postanowiłam użyć go do demakijażu oczu. Rzekomo jakieś cudowne włókna miały to zrobić jedynie za pomocą wody. Tiaaa... Zmoczyłam, przyłożyłam, poczekałam chwilę, delikatnie pociągnęłam i... Szok! To naprawdę działa! Można kupić też takie większe cuda - rękawiczkę bądź ściereczkę i chyba się skuszę :)
OCEANIC - serum do rzęs Long4Lashes
Recenzja tej odżywki jest jeszcze świeżutka, kilka dni temu mogłyście przeczytać o moich wrażeniach po pierwszym miesiącu używania. A wrażenia są jak najbardziej pozytywne :) Wiem, że to nie koniec, że jeszcze kilka miesięcy sumiennego używania przede mną, ale już widzę że moje rzęsy są dłuższe :) A mam nadzieję że będą również bardziej gęste!
KOBO - cienie Fashion Eye Shadow
To nie jest gotowa paletka, kupiłam ją osobno i do tego wybrałam 4
wkłady metalicznych cieni z serii Fashion Eye Shadow. Pod numerem 1
kryje się u mnie kolor Golden Rose (205) - piękny, mieniący się na
złoto-różowo. Sam jeden wystarczy żeby makijaż ładnie się prezentował.
Mój numerek 2 to Bronze (208) - połyskujący złotawy odcień brązu.
Numerek 3 w mojej paletce to Pale Violet (202) - pastelowy delikatny
fiolet. Ostatni odcień to Aubergine (209) - w świetle fiolet, a w cieniu grafit. Paletkę skomponowałam i kupiłam w kwietniu i od tej pory tylko kilka razy użyłam innych cieni niż te :) Mieszałam je ze sobą już chyba w każdej możliwej kombinacji, a także nosiłam solo. To chyba pierwsze moje cienie, gdzie makijaż robi mi się sam, nie potrzeba zbyt wiele z mojej strony. Cienie świetnie wyglądają zarówno nakładane palcami jak i pędzelkiem. Próbowałam na zdjęciach pokazać ich wielowymiarowość (zwłaszcza Golden Rose i Aubergine) ale nie wiem czy mi się to udało. Cienie mają świetną pigmentację, na bazie wytrzymują u mnie cały dzień bez zmian (bez bazy żaden cień nie utrzyma się u mnie dłużej niż 2h). Nie wykluczam kupna innych odcieni.
I to by było na tyle z mojej strony :) Znacie coś z moich hitów? Lubicie te produkty?