Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Skin79. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Skin79. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 12 sierpnia 2018

Denko lipcowe

Ostatnio po głowie ciągle chodzi mi hasło, na które gdzieś trafiłam w Internecie: "Muszę zmienić swój styl życia. Temperatury ostatnich dni przekonały mnie, że nie mogę iść do piekła" ☺Każdą wolną chwilę spędzam na basenie albo nad wodą i staram się nie narzekać na temperatury (bo wolę jak jest ciepło niż jak leje). Ale jak w pracy człowiek ma ponad 30 stopni to można dostać szału :) Jako że w domu ostatnio tylko śpię to nie bardzo mam czas na bloga, nawet Instagram poszedł nieco w odstawkę. Uporałam się dzisiaj w końcu z lipcowym denkiem i całe szczęście, bo zaczynam już zbierać sierpniowe pustaki :)

czwartek, 12 lipca 2018

Denko czerwcowe

Gdzie to lato ja się pytam! Cały tydzień pada, nic mi się przez to nie chce (no dobra, oglądam serial dla zabicia czasu ☺). Chciałabym pojechać gdzieś nad wodę, poopalać się trochę, zrelaksować na świeżym powietrzu... A tak to zostaje mi tylko balkon (zakładając, że deszcz nie zacina za bardzo). Pod ostatnim chomiczym postem sporo z Was pisało mi, że nie jest źle z moimi zapasami. Wiecie czego to zasługa? Zużywania, zużywania, zużywania!

sobota, 17 lutego 2018

Denko styczniowe

Najwyższa pora pozbyć się pierwszych tegorocznych kosmetycznych śmieci i zrobić miejsce na nowe. Jak już widziałyście - ostatnio zasypało mnie wręcz kosmetykami, ale za to całkiem pokaźne denko jest jakimś małym usprawiedliwieniem :) A do tego luty jak na razie zakupowo przedstawia się bardzo minimalistycznie, więc robię się nieco spokojniejsza i wyciągam z kartonu kolejne rzeczy, na które znajduję miejsce w łazienkowej szafce.

poniedziałek, 8 stycznia 2018

Denko grudniowe

Chyba najwyższa pora pożegnać się już  z grudniowymi pustakami, potrzebuję miejsce na bieżące zużycia :) Nie zamierzam się powtarzać, że czas biegnie zbyt szybko, bo chyba wszyscy zdają sobie z tego sprawę :) Rozpoczął się kolejny rok, to wiąże się zazwyczaj z postanowieniami - macie jakieś? Ja przestałam robić postanowienia noworoczne, bo tych jakoś nigdy nie potrafiłam dotrzymać. Wolałam na bieżąco wyznaczać sobie jakieś cele, nie czekać na nowy tydzień, nowy miesiąc, czy nowy rok :) A jak jest u Was?

poniedziałek, 4 września 2017

Denko sierpniowe

Moje sierpniowe zakupy były dość skromne ja widziałyście. Dla jeszcze lepszego efektu przydałoby się spore denko, żeby uszczuplić zapasy :) Niestety wakacyjnych pustaków nie będzie zbyt dużo, głównie dlatego, że na urlop wzięłam kilka nowych nierozpoczętych kosmetyków, które miały mniejsze pojemności lub wygodniejsze opakowania, a te zaczęte zostały w domu. Zużywam je nadal i liczę na to, że we wrześniu wyrzucę dużo więcej! :)

wtorek, 4 lipca 2017

Denko czerwcowe

Biorąc pod uwagę ilość nowości, jaka do mnie ostatnio przywędrowała powinnam teraz zużywać na potęgę :) Tak żeby robić miejsce na kolejne kosmetyki :) Czy w czerwcu zrobiłam dużo miejsca w szafkach? Tak średnio. Nie jest źle, zużyłam co nieco, ale nadal muszę trzymać część rzeczy w kartonie w szafie :) Ale patrząc po ubytkach w kolejnych kosmetykach widzę, że również w lipcu nie będzie źle.

sobota, 31 grudnia 2016

Denko grudniowe

Moje denka zazwyczaj ukazywały się na początku kolejnego miesiąca, ale tym razem postanowiłam pozbyć się pustaków wraz z końcem roku :) Wiecie, tak żeby nie zabierać śmieci do nowego roku :P Grudniowe denko jest wyjątkowo małe, więc nie zabiorę Wam za dużo czasu.

niedziela, 11 grudnia 2016

Denko listopadowe

Powoli zbliża się połowa grudnia, a ja jeszcze nie rozliczyłam się z listopadowymi pustakami. Na swoje usprawiedliwienie mam głównie brak światła do zrobienia zdjęć i paskudne choróbsko, które męczy mnie od kilku dni :( Ale do rzeczy, nie zamierzam przeciągać, rozliczam się i zmykam znów do wyrka :)

czwartek, 6 października 2016

Denko wrześniowe

Jak już wiecie moje wrześniowe zakupy były dość skromne (jestem z siebie zadowolona). Czy moje zużycia wrześniowe były bardziej obfite? Niekoniecznie. Nie jest to może denko gigant, ale udało mi się trochę zużyć i tym samym znów trochę uszczuplić swoje zapasy kosmetyczne :)

czwartek, 1 września 2016

Denko sierpniowe

Pożegnaliśmy wakacje, pora pożegnać się też z wakacyjnymi pustakami :) Na szczęście gorycz pożegnania z latem łagodzi nam pogoda, która ostatnio znów stała się dla nas łaskawa :) Co udało mi się wykończyć w sierpniu? Całkiem sporo kosmetyków - znowu będzie miejsce na coś nowego!

piątek, 12 sierpnia 2016

Jak wygląda moja pielęgnacja twarzy, czyli druga część wyzwania

Kilka dni temu pisałam Wam o wyzwaniu, którego się podjęłam. Wyzwaniu rzuconemu przez Trusted Cosmetics. Wyzwaniu, którego aktualnym tematem jest nasza pielęgnacja twarzy. Wiecie jak ona wyglądała u mnie jakieś cztery, pięć lat temu? Micel i krem do twarzy (obojętnie jaki, byle nie za tłusty, żebym się nie świeciła). No i od czasu do czasu jakaś maseczka. Moje podejście zaczęło się zmieniać jak dotarło do mnie, że po pierwsze: moja skóra nie wygląda tak dobrze jak bym chciała, a po drugie: że przekroczyłam magiczną trzydziestkę i chyba chciałabym zatrzymać czas :) Z pomocą przyszły boxy subskrypcyjne, dzięki którym poznałam wiele nowych kosmetyków, no i oczywiście blogi! Wasze blogi :) Blogi, dzięki którym zaczęłam bardziej świadomie wybierać kosmetyki, blogi które pomogły mi  lepiej rozpoznawać potrzeby swojej suchej cery, blogi które ostatecznie przyczyniły się do tego, że sama zaczęłam pisać :) Ale nie ukrywam - ja nadal w tym temacie raczkuję i ciągle szukam ideałów (choć może kilka już znalazłam).


środa, 3 sierpnia 2016

Denko lipcowe

Ja to chyba jestem jakąś ofiarą losu. Ten post miał się ukazać sam, dzisiaj o 10 rano, ale okazuje się, że nie ogarnęłam kolejnej blogowej umiejętności, czyli automatycznej publikacji postów :) Wiem, to niby nie jest trudne, ale jak się coś robi pierwszy raz to nigdy nie wiadomo czy się uda :) No i mi się nie udało :( Tymczasem pozdrawiam Was z upalnej Grecji i zostawiam z moim lipcowym denkiem.

W lipcu poszło mi chyba całkiem nieźle :)


W denku tradycyjnie znalazły się zarówno produkty które kupię i chętnie do nich wrócę, takie których nie kupię z różnych względów oraz takie co do których nie jestem do końca zdecydowana.

niedziela, 3 lipca 2016

Denko czerwcowe

W poprzednim poście pokazałam Wam co nowego przywędrowało do mojej łazienki i kosmetyczki, a dzisiaj zobaczycie, czego się pozbyłam :) Lubię posty zakupowe, bo nowości zawsze cieszą, ale biorąc pod uwagę stan moich zapasów posty denkowe cieszą mnie bardziej. Zwłaszcza te, w których zużycia są dość pokaźne :) Jak było w czerwcu? Same zobaczcie:
 

W denku tradycyjnie znalazły się zarówno produkty które kupię i chętnie do nich wrócę, takie których nie kupię z różnych względów oraz takie co do których nie jestem do końca zdecydowana.


1 - DOVE - żel pod prysznic
Więcej o żelach Dove pisałam tutaj. Lubię je bardzo, dobrze się pienią, są gęste, przyjemnie pachną i nie wysuszają skóry. To wszystko czego oczekuję od żeli pod prysznic :)

2 - FARMONA - peeling do ciała
To właściwie nie peeling, a żel peelingujący. Lubię je, przyjemnie pachną, jak na żel peelingujący nieźle zdzierają. Jest jeszcze kilka wersji zapachowych, które chciałabym wypróbować, ale chyba jednak bardziej lubię te maluszki z Joanny.

3 - COSMODERMA - pasta cukrowa do depilacji
To był totalny niewypał, znalazłam go w Shinyboxie. Być może to brak umiejętności z mojej strony, ale nie udało mi się tą pastą zdziałać prawie nic. Około 15 minut zajęło mi wydepilowanie fragmentu łydki 5x5 cm. Wszytko wokół było obklejone pastą. Być może pasty cukrowe innych marek są lepsze, ta jak dla mnie jest beznadziejna.


4 - FLORESAN - rozgrzewająca maska do włosów
Dostałam ją od Sisi. To pierwsza maska, którą używałam przed szamponem - tak zalecał producent. Włosy po niej były przyjemne, miękkie, dobrze się rozczesywały i chyba rzeczywiście nieco szybciej rosły i nie wypadały tak bardzo. Nie powodowała szybszego przetłuszczania włosów, ale też go nie zmniejszyła (ale producent tego nie obiecuje). Opakowanie jest dość spore, ale wygodne w użytkowaniu. Zapach był dość neutralny, delikatny i przyjemny. Z chęcią jeszcze kiedyś do niej wrócę.

5 - BATISTE - suchy szampon
Na razie usilnie szukam swojej ulubionej wersji i ciągle kupuję nowe, żeby wypróbować ich jak najwięcej. Ta w działaniu oczywiście niewiele różni się od innych, skutecznie odświeża włosy, a biały nalot bezproblemowo daje się wyczesać. Jednak miałam już wersje bardziej przyjemne zapachowo (ten był taki nijaki) i to pewnie do nich będę wracać :)

6 - MARION - serum termoochronne
Suszarki i prostownicy nie używam zbyt często, dlatego to serum u mnie zużywało się strasznie długo. Mam nadzieję, że skutecznie wypełniało swoje główne zadanie - ochronę przed wysoką temperaturą. Niestety mam wrażenie, że powodowało szybsze przetłuszczanie się moich włosów.


7 - SYLVECO - tymiankowy żel do twarzy
Nie mam mu absolutnie nic do zarzucenia jeśli chodzi o działanie. Świetnie zmywa wszelkie zanieczyszczenia, domywa resztki makijażu, nie wysusza skóry. Opakowanie jest wygodne, pompka działa bez zarzutu. Ja jednak nie mogę się przekonać do kuchennego bądź co bądź zapachu na twarzy - lubię zapach tymianku, ale chyba jednak nie w łazience. Za to z chęcią wypróbuję jeszcze wersję rumiankową.

8 - AVON - maseczka do twarzy
Wśród kosmetyków Avonu zdarza mi się znaleźć perełki, ale jest też sporo kosmetyków przeciętnych. Taka też była maseczka ze śródziemnomorską oliwą z oliwek. Zapachem nie zachwycała (ale nie był to zapach nieprzyjemny), poziomem nawilżenia również. Miałam już sporo kosmetyków, po krórych nawilżenie było bardziej zauważalne i zdecydowanie bardziej długotrwałe. Tragedii przy używaniu nie było, ale szału też nie. Może lepiej spisze się u osób ze skórą normalną bądź mieszaną, sucharki takie jak ja mogą być nieco zawiedzione.

9 - SYLVECO - peeling do twarzy
O nim pisałam Wam całkiem niedawno, w tym poście. Polubiłam się z nim bardzo, świetnie wygładzał skórę, do tego ją nawilżał. Niektórym przeszkadza tłustawa warstewka, którą po sobie zostawia, ale ja pozbywałam się jej usuwając peeling gąbeczką Calypso. Więcej szczegółów znajdziecie w recenzji.

10 - BEEYES - maseczka do twarzy 
To miniaturka, którą znalazłam bodajże w Joyboxie. Chyba pierwszy raz w życiu przed użyciem kosmetyku robiłam sobie próbę uczuleniową - maseczka zawiera jad pszczeli. Maseczka miała dawać natychmiastowy efekt poprzez mikroobrzęki wywołane przez jad pszczeli, które wygładzają skórę, zmniejszając widoczność zmarszczek. U mnie nic takiego nie zauważyłam, ale też z drugiej strony zmarszczek nie mam zbyt dużo, ot kilka mimicznych :) Maseczka dość fajnie nawilżała, szybko się wchłaniała, można ją stosować pod makijaż. Cena? "Jedyne" 259 zł / 50 g. Jak dla mnie niestety za taką cenę maseczka robi za mało (a może używałam jej zbyt krótko).

11 - MAX FACTOR - tusz do rzęs 2000 Calorie
Tuszu 2000 Calorie używałam lata temu, później przestałam bo miałam wrażenie że ich jakość spadła. Podczas którejś promocji rossmannowskiej postanowiłam sprawdzić jak teraz spisze się na moich rzęsach. I spisuje się świetnie :) Nie skleja rzęs, ładnie je rozdziela, wydłuża, pogrubia i delikatnie podkręca. Nie ma z nim większych problemów przy demakijażu. W ciągu dnia się nie osypuje, czasami odbija mi się delikatnie na górnej powiece, ale to raczej wynika z długości moich rzęs. Szczoteczka jest klasyczna, z włoskami, a zauważyłam że takie u mnie spisują się najlepiej jak mam rzęsy "podrasowane" odżywką. Przy krótszych efekt nie jest aż tak dobry.

12 - ETRE BELLE - tusz do rzęs
Obiecuję sobie i Wam, że nie będę więcej robić zapasów jeśli chodzi o tusze do rzęs. Ta maskara przeleżała u mnie ładnych kilka miesięcy (oczywiście nie otwierana) zanim ją w końcu wyciągnęłam. I niestety okazało się że jest już nieźle podsuszona, a szkoda, bo bardzo ją lubiłam. Tutaj znajdziecie recenzję, w której porównuję ją z dziesięć razy tańszym tuszem z Lovely. Efekt jaki nią osiągniemy jest naprawdę fajny, ale podobny można też uzyskać tańszą wersją z Rossmanna :)

13 - WIBO - eyeliner
Wiem, że wiele z Was chwali ten eyeliner, ale u mnie nie do końca zdał on egzamin. Owszem jest idealnie czarny, wygodnie się używa, zwłaszcza na początku. Z czasem niestety pędzelek przestał być ładny i zbity, a tusz zaczął gęstnieć. Do tego pod koniec dnia eyeliner w zewnętrznym kąciku mi się wycierał i znikał.

14 - EVELINE - korektor pod oczy
Opakowanie tragedia pod względem estetycznym - napisy powycierały mi się już po kilku dniach :) Jeśli zaś chodzi o samo działanie to było dość przeciętne, z większymi cieniami raczej sobie nie poradzi (ja na szczęście nie mam z tym problemu), do tego korektor miał tendencję do ciemnienia (na szczęście nie na tyle, żeby się odcinać od podkładu). Czasami zbierał się w zmarszczkach, choć nie zawsze - być może zależało to od stopnia nawilżenia mojej skóry pod oczami :)

15 - SYLVECO - pomadka peelingująca
To moja chyba czwarta :) I na pewno nie ostatnia, więc jak się pewnie domyślacie - bardzo ją lubię. A dlaczego? Sprawdźcie w recenzji.


16 - SKIN79 - maska w płacie
O całej serii kolorowej pisałam Wam tutaj. Maska brązowa (przeciwzmarszczkowa) miała delikatnie cytrusowy zapach i była nasączona dość gęstym, mlecznym płynem. Po wchłonięciu nie było lepkiej warstwy, skóra miała delikatnie wyrównany koloryt i była gładsza. Nawilżenie było rewelacyjne, wyczuwalne widocznie jeszcze następnego dnia (nie musiałam używać kremu nawet rano). Moja ulubiona z całej piątki!

17-21 - próbki
Krem na dzień ze Stenders zapowiada się nieźle, szybko się wchłania, a nawilżenie jest całkiem przyzwoite. Balsam brązujący z Efektimy dawał dość słaby efekt, niemalże niewidoczny, ale może typowe bladziochy będą z niego zadowolone. Nie robi smug, łatwo się wchłania, ale dla mnie jest nieco za jasny. Peeling Marc Inbane znalazłam w kwietniowym Joyboxie. Zawierał malutkie drobinki podobne do korundu, ale nie tak mocne i skuteczne jak on. Skóra była przyjemnie nawilżona i nieco rozjaśniona, ale działanie zdzierające było średnie. Płynów do higieny intymnej z Ziaji kiedyś używałam bardzo często, ten zabrałam ze sobą na wyjazd. U mnie spisują się dość dobrze, a co najważniejsze - nie powodują podrażnień. Serum żelowe z kwasem hialuronowym od Norel chcę bardzo! Dobrze nawilża, szybko się wchłania, jestem ciekawa jak by się u mnie spisało na dłuższą metę.

No i dobrnęłam do końca :) A jak Wasze zużycia? Zrobiłyście już miejsce dla lipcowych pustaków?

czwartek, 4 lutego 2016

Denko styczniowe i kilka wyrzutków

Moje nowości styczniowe (dość skromne) mogłyście podejrzeć kilka dni temu, teraz przyszła pora na pożegnanie się z pustakami - trzeba zrobić miejsce na kolejne śmieci :) Zużywanie w styczniu poszło mi całkiem sprawnie, do tego zrobiłam przegląd kolorówki i kilka rzeczy wylądowało w koszu.


W denku tradycyjnie znalazły się zarówno produkty które kupię i chętnie do nich wrócę, takie których nie kupię z różnych względów oraz takie co do których nie jestem do końca zdecydowana.


1 - EVELINE - balsam pod prysznic
O rajuśku jak on pachnie! Jeśli lubicie czekoladowe klimaty w kosmetykach to koniecznie musicie go wypróbować :) Do tego ma całkiem fajne działanie, po więcej szczegółów zapraszam do recenzji. Jedynym minusem jest to, że pod koniec opakowania pompka nie daje rady i trzeba rozcinać butelkę.

2 - BODY BOOM - peeling kawowy
Niewielkie opakowanie z Shinyboxa. Dość mocny zapach palonej kawy, aromat cynamonu był prawie niewyczuwalny. Działanie całkiem fajne, peeling dość dobrze złuszczał naskórek, nieźle zdzierał, a do tego pozostawiał skórę delikatnie natłuszczoną. Nie da się ukryć że przy okazji robił sporo bałaganu pod prysznicem, a to papierowe opakowanie średnio zdaje egzamin - łatwo namaka. Do tego dość wysoka cena powoduje, że nie wiem czy się jeszcze skuszę na ten peeling.

3 - AA - kremowy żel do mycia ciała
Rzekłabym: taki se. Bez szału - mył, pienił się dość dobrze, nie wysuszał, ale zapach nie do końca mi odpowiadał, był taki słodko kwiatowy.

4 - YVES ROCHER - żel pod prysznic
To jakaś limitka o zapachu owoców leśnych. Lubię żele YR, dobrze się pienią, nie wysuszają, najczęściej zachwycają zapachem. Tu zachwytu może nie było, ale było całkiem przyjemnie - jogurtowo-owocowo :) Nie wiem czy kupię ten konkretny zapach, ale na pewno będę kupować żele z tej serii.


5 - BATISTE - suchy szampon
Od dość długiego czasu w mojej łazience zawsze musi stać jakiś suchy szampon - te z Batiste sprawują się wyśmienicie; odświeżają rzeczywiście na cały dzień, łatwo się wyczesują, lekko unoszą włosy u nasady, nie matowią ich zbytnio. Ta wersja z granatem i jaśminem dodatkowo pięknie pachnie (dość podobnie do wersji Eden), ale to limitka, nie wiem czy ją jeszcze gdzieś kupicie, w każdym razie ja dawno jej nie widziałam.

6 - SYLVECO - płyn micelarny
Oj, nie ma recenzji? A zdjęcia na dysku są :) Recenzja będzie i to całkiem pozytywna, bo Sylveco to kolejny udany kosmetyk tej marki. Delikatny, a przy tym skuteczny.


7 - AA - krem matujący intensywnie nawilżający
Miałam go z Joyboxa. Sama bym się na niego nie zdecydowała, bo przeznaczony jest do cery mieszanej i normalnej a ja mam suchą, ale okazało się że całkiem nieźle radził sobie z nawilżaniem. Mam jeszcze jedno opakowanie, które dostałam w wyprzedażowym Joyboxie.

8 - SYIS - krem pod oczy
A to moje rozczarowanie, o którym pisałam Wam tutaj. Bardzo słabe nawilżenie, ciężko się wchłaniał przy grubszej warstwie (w zasadzie to przy grubszej warstwie się nie wchłaniał). Cieszę się że się skończył.

9 - GARNIER - krem na noc
A to za to bardzo pozytywne zaskoczenie. Dziwna budyniowa konsystencja, trudny do określenie zapach (czasem go lubiłam, a czasem wręcz przeciwnie), ale za to dość szybkie wchłanianie i satysfakcjonujące mnie nawilżenie :) 


10 - ENKLARE - serum regenerujące
U mnie niestety nic nie zregenerowało. Stosowałam je tylko na noc, bo powodowało rolowanie się kremów i podkładów. Słabe nawilżenie, ale całkiem przyjemny miętowy zapach i orzeźwienie przy stosowaniu. To niestety za mało, żeby zagościło u mnie ponownie. Recenzję znajdziecie tutaj.

11 - INGRID - serum intensywnie odmładzające
To serum za to stosowałam rano :) Zawierało bardzo malutkie drobinki rozświetlające, w zasadzie niewidoczne na twarzy. Dobrze współgrało z pozostałymi kosmetykami, nie podrażniało. Wygodne opakowanie z pipetą nie sprawiało problemów, ale nie do końca odpowiadał mi zapach, był jakiś taki chemiczny. No i najważniejsze - w sumie to nie zrobił z moją twarzą nic szczególnego - nie stała się jędrniejsza, bardziej odżywiona, wygładzona, nawilżona itp. Wypróbowałam, zużyłam i więcej nie wrócę.

12 - SKIN79 - maska w płacie
Całkiem przyjemna, pachnąca lekko cytrusowo. Całkiem nieźle nawilżała, skóra po jej zastosowaniu była gładka i przyjemna w dotyku. Jeśli chcecie wiedzieć więcej o tej i innych maseczkach z kolorowej serii to zapraszam Was do tego wpisu.

13 - YASUMI - maseczka rozgrzewająca
Rzeczywiście rozgrzewała, pachniała przyjemnie czekoladowo. Byłam z niej zadowolona, ale chyba bez większych zachwytów bo nie pamiętam szczegółów :)

14 - ORIFLAME - maseczka Royal Velvet
Dostałam ją od koleżanki, która jest zachwycona jej działaniem i zawsze w promocji kupuje ją na zapas :) Mnie nie zachwyciła, nawilżenie przeciętne, innych widocznych efektów nie zaobserowałam.


15 - LIV DELANO - krem do rąk
Zupełnie nieznana mi marka - ten balsam do suchej skóry znalazłam w Shinyboxie. Niestety szału nie było. Nie spodobał mi się zapach, a działanie też nie zachwycało. Bardzo szybko się wchłaniał, ale nawilżenie było krótkotrwałe.

16 - EVELINE - krem do rąk
Oba opakowania tego kremu-serum pochodzą z wyprzedażowych Joyboxów. Miałam już kiedyś krem-maskę z Eveline i szczerze mówiąc nie widzę między nimi różnicy. Świetny krem do pracy - błyskawicznie się wchłania, ale rozczarujecie się jeśli liczycie na intensywne nawilżenie - jest po prostu przeciętne.


17 - PAESE - podkład Matt it Up
Wkurzał mnie aplikator w formie łopatki, zdecydowanie bardziej wolę pompki! Nie matowił, miał dzieny, niezbyt przyjemny zapach i dość szybko ścierał się z twarzy.

18 - MARIZA - puder ryżowy
Świetny produkt! Matowił skórę na długi czas (ale ja nie mam większych problemów ze świeceniem się skóry), nie bielił, nie pylił się zbytnio. To było moje drugie opakowanie, ale chętnie jeszcze wrócę do tego pudru w przyszłości.

19 - LOVELY - tusz do rzęs
Bardzo go lubię - dobrze rozczesuje rzęsy, nie skleja ich, ładnie je podkręca, lekko wydłuża i pogrubia. Nie osypuje się, trzyma się na rzęsach cały dzień. Lekko wygięta silikonowa szczoteczka - taka jaką lubię. Jedynym minusem jest jego dość szybkie wysychanie. Efekt jaki daje na rzęsach możecie zobaczyć w tym poście.

20 - YVES ROCHER - tusz do rzęs
Mascara Volume Elixir to chyba pierwszy tusz z YR, z którego jestem w miarę zadowolona. Podkreślam: w miarę zadowolona, bo zachwytów nie ma. Szczoteczka tradycyjna, tusz lekko wydłuża i pogrubia rzęsy, nie jest tak suchy jak pozostałe tusze z YR których używałam. Całkiem poprawny, choć cudów nie zdziałał.


21 - WIBO - rozświetlacz Diamond Illuminator
Mój pierwszy rozświetlacz zakupiony pod wpływem zachwytów połowy blogosfery :) Uległam i nie żałuję. Piękna delikatna tafla w szampańskim kolorze, niska cena - polubiłam do bardzo i już używam kolejne opakowanie.

22 - ESSENCE - eyeliner
Niby wodoodporny, a wcale tak nie było. Końcówka pisaka dość szybko wyschła, chyba jednak pozostanę przy eyelinerach w kałamarzykach, z pędzelkiem.

23 - SYIS - jajeczko do podkładu
Bardzo polubiłam ten sposób aplikacji podkładu. Nie miałam nigdy oryginalnego Beauty Blendera, więc nie wiem czy gąbeczka z Syis jest do niego bardzo zbliżona czy tylko trochę. W każdym razie podkład nanoszony tym sposobem ładnie wtapia się w skórę, wygląda bardzo naturalnie. Jak widać moja gąbeczka jest już sfatygowana i popękana, ale to nie dziwne - używałam jej prawie codziennie od około roku.

24 - BELL - konturówka automatyczna
Nawet nie wiem skąd ją mam. Odcień 01 to brudny róż z lekką domieszką brązu. Całkiem ładny kolor. Konsystencja konturówki odpowiednio twarda, ale jednak miękko i łatwo sunęła po ustach. Trwałość dość przeciętna, równo się ścierała z ust. No i plus za to, że nie trzeba jej temperować :)

25 - GLAZEL - kredka do brwi
Shinyboxowe pozytywne zaskoczenie. Mój chyba pierwszy produkt do brwi i od razu taki, z którym się polubiłam. To już druga zużyta kredka, mam jeszcze czarną, ale jej używam zdecydowanie rzadziej. Obecnie jestem na etapie poszukiwania idealnego dla mnie produktu - mam cienie prasowane, cień w kremie, żel, ale niewykluczone że do tej kredki jeszcze wrócę. Miała odpowiedni kolor, a jej lekko woskowa konsystencja delikatnie trzymała włoski w ryzach.


A to już - jak widać - wyrzutki. Duo cieni Virtual miało datę ważności do 1/2014, a że mam podobne odcienie to tych nie używałam już dawno i ich nie potrzebuję. Ale sprawowały się dobrze, miały dość dobrą pigmentację, nie osypywały się, na bazie trzymały się cały dzień i nie rolowały. Czwórkę cieni z Wibo kupiłam już dawno i rzadko używałam, bo się potwornie pyliły i osypywały. Kamuflaż z Glazel w za jasnym dla mnie kolorze znalazłam w Shinyboxie. Leżał sobie nieużywany, a teraz się okazało, że wysechł :P Kamuflaż z Paese dotarł do mnie przeterminowany i w za ciemnym kolorze :( Szkoda, bo ma dość fajną konsystencję musu i chętnie bym go wypróbowała. Baza/Top z Silcare do manicure hybrydowego szału nie robiła, miała gorszą trwałość niż Semilac, a poza tym uszkodziła mi się nakrętka z pędzelkiem. Lakiery hybrydowe Silcare, z których jeden był kiedyś pastelowym różem (chyba 590), a drugi mlecznym nudziakowym brązem (chyba 620), a po czasie zrobiły się jakieś brudnożółte.

I koniec :) Jeśli chodzi o zapasy to widzę już światełko w tunelu, a poza tym zaczynam zbierać nowe opakowania. A Wy dużo zużyłyście w styczniu?

poniedziałek, 25 stycznia 2016

SKIN79 - maseczki w płacie (seria kolorowa)

Przychodzę do Was dzisiaj z zaległą recenzją maseczek w płacie ze Skin79. Bardzo zaległą, bo ich puste opakowania mogłyście oglądać w poście z listopadowym denkiem. Maseczek używałam w odstępach mniej więcej tygodniowych i na bieżąco spisywałam swoje spostrzeżenia, żeby móc wybrać najlepszą z nich (oczywiście najlepszą wg mojej skromnej osoby).


I'M PURIFYING - MASKA ZIELONA
Rozjaśniająca maska w płacie dla cery problematycznej, trądzikowej. Ekstrakt tymianku i oregano kontroluje nadmiar sebum, lawenda wpływa łagodząco i goi niedoskonałości. Ekstrakt rozmarynu działa bakteriobójczo, odkażająco i przeciwzapalnie. Zielona herbata daje zastrzyk antyoksydantów i skutecznie nawilża skórę.

I'M REFRESHING - MASKA POMARAŃCZOWA
Odżywcza maseczka dodająca blasku. Przeznaczona dla cer poszarzałych, zmęczonych, z nadmierną produkcją sebum. Vital Energy Mask Sheet pomaga zachować równowagę. Delikatnie minimalizuje pory. Skwalen, olej z nasion słonecznika i zestaw witamin pomaga uzupełnić wilgotność w skórze zmęczonej, jednocześnie ograniczając nadmiar produkcji sebum. Cera staje się promienna i gładka.

I'M HYDRATING - MASKA FIOLETOWA
Mocno nawilżająca i wygładzająca maska w płacie. Przeznaczona dla cery suchej, odwodnionej. Nawilża głębokie warstwy skóry. Działa przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie.

I'M SMOOTHING - MASKA RÓŻOWA
Wybielająca maska w płacie. Wyrównuje koloryt skóry pozostawiając ją świetlistą i gładką. Opatentowany składnik Phyto-Oligo wnika w głębokie warstwy skóry zapewniając długotrwałe zatrzymanie wilgoci. Maska zawiera ekstrakty z róży, aloesu, wiśni, olejek z limonki, oraz anyżu gwieździstego działającego antyseptycznie.

I'M FIRMING - MASKA BRĄZOWA
Przeciwzmarszczkowa maska w płacie. Age Repair Mask Sheet to skuteczny zabieg przeciwzmarszczkowy dla wszystkich rodzajów cery. Peptydy kolagenowe i ekstrakty roślinne odżywiają tkankę łączną przez co skóra staje się jędrniejsza i gładsza. Adenozyna zawarta w masce pomaga utrzymać kształt włókien kolagenowych i zwiększa tworzenie się nowych, odpowiada za elastyczność skóry.

 
 



Kosmetyki Skin79 najlepiej kupić na stronie polskiego dystrybutora, będziemy mieć pewność że kosmetyki są oryginalne. Wiem też, że od jakiegoś czasu kosmetyki tej marki można kupić w niektórych drogeriach internetowych. Standardowa cena jednej maseczki to 15,00 zł, jednakże często można je nabyć w niższej cenie. Aktualnie też trwa promocja i maski z tej serii można kupić za 9,90 zł i dodatkowo dostajemy drugą maskę gratis (czyli wychodzi nam 5 zł za sztukę).

Wszystkie maski mają takie same opakowania, różnią się oczywiście kolorem :) Jest to płaska, foliowa, nieprzezroczysta saszetka. Znajdziemy na niej informacje o składzie, sposobie aplikacji i działaniu maseczki.

Płaty wszystkich maseczek są bardzo dobrze nasączone. Płynu jest na tyle dużo, że po zdjęciu maseczki wydobywałam jeszcze resztę z opakowania i wklepywałam w twarz i szyję (producent zresztą też to sugeruje). Płyn jest dość gęsty i bezbarwny (oprócz maseczki brązowej, gdzie ma mleczny kolor). Zapachem nieco się różnią (o tym w dalszej części), jednak w każdym wypadku jest on dość delikatny. Płaty dzięki temu, że są mocno wilgotne to dość dobrze przylegają do twarzy, zwłaszcza w górnej części. W tej dolnej (przede wszystkim okolice nosa i ust) jest nieco gorzej, ale ważne że maski się nie odklejały i nie odpadały. Wszystkie maski trzymałam na twarzy nieco dłużej niż sugeruje producent, bo około 30-40 minut.

MASKA ZIELONA


Teoretycznie nie jest to maska przeznaczona dla mojej suchej skóry, producent dedykuje ją cerom problematycznym i trądzikowym. Zapach jest jak dla mnie lekko "kuchenny", pewnie odpowiedzialne są za to ekstrakty tymianku, oregano, lawendy, rozmarynu i zielonej herbaty :) Maseczka w większości została "wypita" i wchłonięta przez moją skórę, pozostawiła na twarzy bardzo delikatnie wyczuwalną, lekko lepką warstewkę. Nawilżenie było rewelacyjne, wyczuwalne było jeszcze następnego dnia (a przypominam, że mam suchą skórę) i nie musiałam stosować kremu nawilżającego. Maseczka miała być rozjaśniająca - tego po tym jednym razie nie zaobserwowałam, nie wystąpiły też u mnie żadne niepożądane efekty.

MASKA POMARAŃCZOWA


Zapach bardzo delikatny, też wydał mi się lekko ziołowy choć nie tak jak przy maseczce zielonej. Po nałożeniu przez pierwsze kilka minut czułam delikatne mrowienie i ściągnięcie skóry. Maseczka dużo lepiej wchłaniała się na policzkach niż na czole, też pozostawiła delikatnie lepką warstwę. Nawilżenie niestety było słabe, już po około godzinie moja skóra aż się prosiła o krem nawilżający. W następnych dniach na mojej twarzy zaczęły pojawiać się wypryski, a to naprawdę nie zdarza się u mnie często.

MASKA FIOLETOWA


Maska mocno nawilżająca, po której obiecywałam sobie najwięcej - wszak przeznaczona idealnie dla mnie :) Ma przyjemny, lekko cytrusowy zapach, nie pozostawia takiej lepkiej warstwy jak dwie poprzednie. Nawilżenie jest bardzo dobre, skóra wypoczęta i przyjemna w dotyku. Rano krem nawilżający już musiał pójść w ruch.

MASKA RÓŻOWA


Zapach najmniej przyjemny ze wszystkich maseczek z tej serii, w moich notatkach na jej temat widnieje adnotacja "zapach rybny (?)" ☺ Jest też najbardziej klejąca ze wszystkich i mam wrażenie, że najsłabiej się wchłaniała. Zaraz po nałożeniu odczuwałam lekkie ciepło, a później delikatne chłodzenie. Po zdjęciu miałam uczucie lekkiego ściągnięcia i napięcia skóry, choć do rana obyło się bez kremu. Miała wybielać i rozświetlać - nic takiego nie zauważyłam.

MASKA BRĄZOWA


Zapach delikatnie cytrusowy, ale delikatniejszy niż w tej fioletowej. Płyn, którym nasączony jest płat jest nieco bardziej gęsty niż w poprzednich maseczkach. Po wchłonięciu nie było lepkiej warstwy, skóra miała delikatnie wyrównany koloryt i była gładsza. Nawilżenie było rewelacyjne, wyczuwalne widocznie jeszcze następnego dnia (nie musiałam używać kremu nawet rano).

Podsumowując: do trzech maseczek wrócę chętnie (a nawet bardzo chętnie), dwóch na pewno węcej nie kupię. Na szczęście tylko jedna spowodowała wysyp na mojej twarzy, ale i tak cieszę się, że wypróbowałam wszystkie. Układając je od najgorszej (moim zdaniem) do najlepszej kolejność wyglądałaby tak:
pomarańczowa
różowa
fioletowa
zielona
brązowa

Korci mnie jeszcze żeby wypróbować maseczki z serii zwierzakowej i owocowej i pewnie w końcu do tego dojdzie :) Zapraszam Was jeszcze do zerknięcia na podobną recenzję do Interendo - ona zdecydowanie nie jest takim laikiem jak ja w kwestii azjatyckich kosmetyków. Zobaczycie też, że w niektórych przypadkach nasze zdanie o tych maseczkach nieco się różni, ale to chyba nie powinno nikogo dziwić.

Używałyście maseczek z tej serii? Macie swoją ulubioną?

sobota, 5 grudnia 2015

Denko listopadowe

W listopadzie poszło mi dość skromnie jeśli chodzi o zużycia. Ale to oczywiście nie zmienia faktu, że każde zdenkowane opakowanie cieszy i pozwala otworzyć następne w kolejce :)


W denku tradycyjnie znalazły się zarówno produkty które kupię i chętnie do nich wrócę, takie których nie kupię z różnych względów oraz takie co do których nie jestem do końca zdecydowana.


1 - BIODERMA - płyn micelarny
Bardzo skuteczny, bardzo delikatny i bardzo drogi. No, może nie bardzo drogi, ale sporo droższy od innych, równie skutecznych. Jego pełna recenzja ukaże się lada dzień, ale już mogę napisać że kupię go ewentualnie jedynie w dobrej promocji. Bez niej wolę dużo tańszego, a równie skutecznego różowego Garniera.

2 - BIOLAVEN - żel do mycia twarzy
Żel dobrze oczyszcza, nieźle radzi sobie również z demakijażem. Nie wysusza, ale też nie nawilża. Zapach jest bardziej winogronowy niż lawendowy, co mnie akurat bardzo ucieszyło :) Z chęcią będę do niego co jakiś czas wracać, a Wy możecie więcej o tym żelu przeczytać tutaj.

3 - DERMIKA - emulsja do nawilżania i łagodzenia
Pisałam o niej całkiem niedawno, w tym poście. Kosmetyk bezzapachowy, szybko się wchłaniał, nieźle nawilżał. Niestety mnie zapychał, a szkoda, bo poza tym spisywał się całkiem nieźle.


4 - NO 36 - antyperspirant do stóp
Dość przyjemny zapach, całkiem szybkie wchłanianie. I to tyle. Nie zauważyłam żeby redukował pocenie, więc pewnie już się więcej nie spotkamy.

5 - ORIFLAME - krem do stóp
Zapach był bardzo dziwny. Z jednej strony trochę mentolowy, ale miał w sobie też coś co bardzo drażniło mój nos, coś nieprzyjemnego. Krem pozostawiał do tego po sobie lepką warstwę i cieszę się że miał tak małą pojemność, bo szybko się skończył :)

6 - YVES ROCHER - żel pod prysznic
Świąteczna limitka o zapachu czekolady i pomarańczy, ale od czasu do czasu widuję ją w sklepie internetowym. Pachnie cudownie, jak Delicje szampańskie. Dobrze się pieni, utrzymuje przez jakiś czas na skórze. Jeśli tylko na nią trafię to z pewnością wyląduje w moim internetowym koszyku :)


7 - JOANNA - maseczka do włosów z keratyną
Ta tubka pochodzi z opakowania z farbą do włosów, ale przekopałam Internety i okazuje się że jest też sprzedawana solo. Bardzo się z tego cieszę, bo po jej użyciu włosy były gładkie, miękkie, sypkie i łatwo się rozczesywały. Chętnie kupię pełnowymiarową wersję.

8 - GOLDWELL - spray do włosów zwiększający objętość
Mimo że jest malutki to był ze mną strasznie długo - po prostu rzadko używam lakierów do włosów. Nie zauważyłam żeby zwiększał objętość, a jeśli chodzi o utrwalenie fryzury to też nie było powalająco. Do tego cena około 50 zł / 300 ml na pewno nie zachęca do zakupu.

9 - GOLDWELL - krem do stylizacji włosów
Bardzo wydajny. W wypadku kremu utrwalenie fryzury i zwiększenie objętości włosów były całkiem niezłe, ale niestety pod koniec dnia włosy sprawiały wrażenie tłustych i nieświeżych. Podobnie jak w przypadku lakieru cena jest zdecydowanie zbyt wysoka 57 zł / 75 ml.


10-13 - SKIN79 - maski w płacie
Na temat całej serii tych kolorowych maseczek będziecie mogły przeczytać niebawem. Masek jest 5 (zieloną zużyłam jeszcze w październiku). Mogę zdradzić tu, że znalazłam wśród nich i takie do których chętnie wrócę, jak i takie których nigdy więcej nie chcę u siebie zobaczyć :)

14 - KA-HA - wosk zapachowy
Dostałam go (a w zasadzie je, bo były dwa) od Mineralnej Kasi. Pachniały przyjemnie, jesiennie, otulająco. Kasia, zacznij w końcu sprzedawać te swoje wyroby, chętnych na pewno znajdziesz!

U mnie to tyle. Znacie coś z tych kosmetyków? A jak Wam poszło zużywanie w listopadzie?

poniedziałek, 2 listopada 2015

Denko październikowe


Zaczął się listopad, w telewizji czas wyczekiwać reklam "Coraz bliżej święta", a w radiu piosenek typu "Last Christmas". Dobija mnie to, bo im dłużej to trwa tym mniej czuję atmosferę świąt. Jak dla mnie wszelkie dekoracje, reklamy itp. powinny się zaczynać najwcześniej z rozpoczęciem Adwentu. A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Lubicie aż tak przedłużać świąteczną atmosferę?

Ale ja przecież nie o tym! Nazbierało mi się trochę śmieci i pora je wyrzucić. O dziwo nazbierało mi się trochę kolorówki. Czy u Was w tej kwestii też działa prawo serii? :)


W denku tradycyjnie znalazły się zarówno produkty które kupię i chętnie do nich wrócę,  takie których nie kupię z różnych względów oraz takie co do których nie jestem do końca zdecydowana.


1 - ORIGINAL SOURCE - żel pod prysznic
Cytryna mnie zachwyciła, z limonką coś nie do końca zaiskrzyło. Oczywiście zapachowo, bo pianka fajna, nie wysusza i generalnie jest ok. Ale zapach ciut za gorzkawy, nie wiem, może latem polubiłabym go bardziej?

2 - DOVE - kremowa kostka myjąca
Ogólnie o kostkach Dove pisałam tutaj. Ta kostka to zapach figa & kwiat pomarańczy - całkiem przyjemny, choć nieco zbyt słodki jak dla mnie. Kostki Dove tworzą fajną kremową piankę i nie wysuszają. Próbowałam używać jej też do mycia pędzli, ale tu sobie średnio poradziła (najgorzej z tymi od podkładu i korektora).

3 - WELLNESS&BEAUTY - peeling do ciała
Zdecydowałam się na wersję z olejkiem i zieloną herbatą. Pachniał bardzo przyjemnie, zdzierał całkiem nieźle, a opakowanie na pewno do czegoś zużyję. Peeling jest solny, więc nie każdemu będzie odpowiadać, dodatkowo pozostawia po sobie lekko tłustawą warstewkę. Ja na pewno wypróbuję jeszcze inne wersje zapachowe :)

4 - DOVE - żel pod prysznic
O tych żelach również już pisałam, dokładnie tutaj. Żel jest bardzo gęsty, kremowy, ma wręcz konsystencję balsamu. Pachnie lekko mydlanie, klasycznie. Tworzy sporą pianę, nie wysusza - jest całkiem fajny. Ta wersja zapachowa mnie nie urzekła, jest taka "zwykła", ale skuszę się na wersje owocowe :)


5 - BAIKAL HERBALS - szampon do włosów
Pachniał lekko ziołowo, pienił się przyzwoicie, miał żelową konsystencję. Do szału mnie doprowadzał zbyt duży otwór, przez co aplikacja była utrudniona no i niestety nie spełnił swojego głównego zadania: miał zmniejszyć wypadanie włosów, a w tej kwestii nie robił nic. Poza tym dobrze domywał i nie plątał zbytnio włosów (ale użycie odżywki było konieczne).

6 - BANIA AGAFII - drożdżowa maska do włosów
To moje drugie opakowanie, czyli wychodzi na to, że jestem z niej raczej zadowolona :) Maska miała dość lejącą konsystencję, dlatego też lepiej niż słoiczek moim zdaniem spisałaby się tubka lub butelka. Jeśli zaś chodzi o działanie to nie wiem czy przyśpieszyła tempo wzrostu moich włosów - nigdy tego nie mierzyłam :) Za to pachniała dość przyjemnie, włosy były po niej gładkie i miękkie, łatwo się rozczesywały. Nie spowodowała przyśpieszonego przetłuszczania się włosów. 

7 - JOANNA - farba do włosów
Wcześniej używałam innych farb Joanny i jeśli chodzi o efekt wizualny (błysk, równomierne pokrycie) nie mam zastrzeżeń. Jednak w przypadku poprzedniej farby kolor podobał mi się bardziej (a nazwa była ta sama). Dlatego też raczej chyba pozostanę przy poprzedniej farbie.


8 - DERMEDIC - płyn micelarny
Jedno z moich ostatnich rozczarowań :( Niestety nie radził sobie z demakijażem, a to miało być jego główne zadanie. Poza tym był delikatny, nie podrażniał i całkiem nieźle spisze się do odświeżania skóry twarzy. Więcej możecie przeczytać w recenzji.

9 - SKIN79 - maska rozjaśniająca
O całej serii kolorowych masek w płacie, które pokazywałam Wam w poście z wrześniowymi zakupami będziecie mogły przeczytać niebawem, jak tylko przetestuję je wszystkie :) Krótko mogę napisać tylko, że ta była w porządku, ale mnie nie zachwyciła.

10 - YASUMI - puder do oczyszczania skóry
Znalazłam go w Shinyboxie, zainteresowała mnie bardzo forma aplikacji. Jak to tak, puder do mycia? Okazało się że po zetknięciu z wodą puder zmieniał się w delikatną piankę, nieźle oczyszczał, przyjemnie cytrusowo pachniał. Okazało się też, że potwornie wysuszał mi skórę, a doprowadzenie jej do ładu zajęło mi sporo czasu. Ostatecznie pudru używałam raz/dwa razy w tygodniu i wtedy przy odpowiedniej pielęgnacji nawilżającej było ok.


11 - REXONA - antyperspirant
Moje drugie opakowanie (wcześniej miałam inną wersję). Jak na antyperspirant spisuje się naprawdę dobrze, a u mnie mało co daje radę :) Skutecznie redukował pocenie, a do tego przyjemnie pachniał.

12 - SYLVECO - pomadka peelingująca
Mój niekwestionowany ulubieniec jeśli chodzi o pielęgnację ust! Uwielbiam i wielbić będę po wsze czasy. I kupować też! Więcej możecie przeczytać w recenzji. Jeśli jeszcze jej jakimś cudem nie znacie to koniecznie kupcie!

13 - ORIFLAME - krem do rąk
Przyjemnie pachniał, szybko się wchłaniał - to wystarczyło żeby wylądował u mnie w pracy. Ale niestety nawilżenie było słabe, a innych pozytywów nie znalazłam.


14 - YANKEE CANDLE - wosk zapachowy
Soft Blanket to kolejny obok Clean Cotton zapach świeży, przyjemny, do którego będę wracać niezależnie od pory roku.

15 - AVON - woda toaletowa Pur Blanca
Nawet nie pytajcie ile ją miałam u siebie, bo pewnie ładnych kilka lat. To była z tego co pamiętam jakaś specjalna edycja świąteczna. Nie przepadam za tym zapachem, ale dostałam ją od kogoś w prezencie.


16 - INGRID - podkład Ideal Face
Wygodna aplikacja za pomocą pompki air-less, która niestety lubiła nawalać. Z tego co wiem, to teraz te podkłady mają trochę inną szatę graficzną, więc może i pompki poprawili :) Krycie miał całkiem niezłe, utrzymywał się na twarzy kilka godzin, ale powodował świecenie (u mnie, sucharka!). Nie podkreślał suchych skórek, nie wysuszał.

17 - SENSIQUE - puder w perełkach
Ja miałam wymieszaną wersję brązującą z rozświetlającą. Efekt jaki dawał na mojej skórze mi się nawet podobał, ale chyba zmęczyły mnie już kosmetyki w kuleczkach. Wolę prasowane albo sypkie :)

18 - KOBO - transparentny puder matujący
Bardzo polubiłam swój pierwszy transparentny puder (ryżowy, z Marizy), więc jak się skończył postanowiłam go czymś zastąpić. Niestety z tym pudrem nie do końca się polubiłam; bardzo się pylił, czułam go na twarzy, potrafił bielić. Matowił całkiem dobrze, ale ja nie mam większych problemów ze świeceniem.

19 - MISS SPORTY - korektor
Spisywał się u mnie średnio (nie krył zbyt dobrze i łatwo się ścierał), więc poszedł w odstawkę jak kupiłam sobie kamuflaż z Catrice. Ostatnio chciałam zobaczyć czy polubię się z nim bardziej, ale okazuje się że śmierdzi kredkami świecowymi, więc leci do kosza.

20 - JOKO - baza pod cienie
Zużyłam ją do końca, ale nie jestem zachwycona. Owszem, utrzymywała cienie w ryzach, ale przeszkadzała mi tępawa konsystencja. Podbijała kolor cieni, ale nie jakoś rewelacyjnie. Całego dnia na powiece niestety u mnie cienie na niej nie wytrzymywały (ale te 9-10 h potrzebne na wyjście, pracę i powrót już tak).


21 - MAYBELLINE - tusz do rzęs
Efekty jakie daje na rzęsach możecie zobaczyć w tym poście. Używam tej wersji od wielu, wielu lat (z przerwami oczywiście) i z perspektywy czasu stwierdzam, że ona po prostu dużo lepiej spisuje się na dłuższych rzęsach. Wcześniej owszem, byłam z niej zadowolona, ale nie aż tak jak teraz, gdy moje rzęsy są podrasowane przez Long4Lashes :) Wydłuża, pogrubia, nie osypuje się. Bajka.

22 - YVES ROCHER - tusz do rzęs
Nie lubię tuszy do rzęs z Yves Rocher bo są po prostu kiepskie. Ten również to potwierdził. Był bardzo suchy, lubił się kruszyć i osypywać, jedeyny pozytyw jest taki, że lekko wydłużał rzęsy.

23 - LONG4LASHES - odżywka do rzęs
Wiem, że wiele z Was z dystansem podchodzi do odżywek z bimatoprostem. U mnie nie pojawiły się żadne niepożądane efekty, a rzęsy urosły mi tak bardzo, że mnóstwo osób pytało czy mam sztuczne. Mam nadzieję że uda mi się ją znów kupić w Rossmannie w promocji -49% tak jak poprzednio. Efekty kuracji po 1 miesiącu możecie zobaczyć tutaj, a po 3 miesiącach tutaj. Opakowanie wystarczyło mi na pół roku.

24 - EVELINE - eyeliner Celebrities
Wygodny pędzelek, głęboki czarny kolor, zadowalająca trwałość. Nie rozmazywał się, utrzymywał w dobrym stanie cały dzień. Chętnie jeszcze do niego wrócę.

25 - SILCARE - lakiery hybrydowe
Moje pierwsze hybrydy. Nie powalają trwałością (7-10 dni, ale robię sobie sama). Są tanie, dlatego kupiłam od razu chyba 10 kolorów. Różowy (410) wykończyłam, a brązowo-bordowy (670) chyba źle dokręciłam i zgęstniał.

26 - CATRICE - konturówka do ust
Nie wiem jaki numerek, bo pewnie był umieszczony w miejscu którego już nie ma :P Całkiem fajna jeśli chodzi o kolor (lekko przybrudzony róż), średnia jeśli chodzi o trwałość na ustach i dość kiepska przy temperowaniu (rysik lubił się łamać). Lubiłam ją do czasu poznania konturówek z Essence które są o niebo lepsze :)

27 - YVES ROCHER - kredka do oczu
To był chyba jakiś gratis do zakupów, miałam ją długo, bo używałam w zasadzie tylko na linię wodną. Do malowania na powiece miała trochę zbyt tępą konsystencję.

Ufff... nazbierało się tego :) A jak tam u Was denkowanie?