Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

sobota, 17 lutego 2018

Denko styczniowe

Najwyższa pora pozbyć się pierwszych tegorocznych kosmetycznych śmieci i zrobić miejsce na nowe. Jak już widziałyście - ostatnio zasypało mnie wręcz kosmetykami, ale za to całkiem pokaźne denko jest jakimś małym usprawiedliwieniem :) A do tego luty jak na razie zakupowo przedstawia się bardzo minimalistycznie, więc robię się nieco spokojniejsza i wyciągam z kartonu kolejne rzeczy, na które znajduję miejsce w łazienkowej szafce.


W denku tradycyjnie znalazły się zarówno produkty które kupię i chętnie do nich wrócę, takie których nie kupię z różnych względów oraz takie co do których nie jestem do końca zdecydowana z różnych względów.


1 - LAKTACYD - płyn do higieny intymnej
Delikatny zapach, przyjemna kremowa piana. Nie podrażniał, odświeżał - czyli robił to co do niego należało. No i pompka - lubię je w płynach do higieny intymnej.

2 - NACOMI - mus do ciała
O mamuniu jak on pachnie! Naprawdę ciasteczkowo! Jak pieguski :) Konsystencja początkowo jest lekko zbita, choć rzeczywiście trochę musowa, dużo lżejsza od innych smarowideł na bazie masła shea. W cieplejsze dni (albo w ciepłym pomieszczeniu) konsystencja robi się zdecydowanie lżejsza i bardziej musowa. Pod wpływem ciepła skóry szybko się roztapiał i łatwo rozsmarowywał. Zapach dość długo jeszcze utrzymywał się na skórze. To, co na pewno nie wszystkim będzie odpowiadać to tłustawa warstwa, jaką po sobie pozostawia i która nie wchłania się zbyt szybko.

3 - FA - antyperspirant
Generalnie nie lubię antyperspirantów w sprayu, wolę te w kulkach czy sztyftach, ale zdarza mi się kupić spray żeby wrzucić do torby na fitness :) Wymagam od nich głównie odświeżenia i tego, żeby nie zostawiały śladów na ubraniach, nie oczekuję długotrwałej ochrony przed potem. No i to właśnie dostałam od Fa :)


4 - DERMACOL - peeling do ciała
Zanim dostałam ten kosmetyk od Sisi to kojarzyłam Dermacol z silnie kryjącym podkładem i jakąś maścią. Okazuje się, że marka oferuje nam nieco więcej :) Peeling - u mnie wersja winogrona z limonką - okazał się całkiem przyjemny. Zdzieranie średnie w kierunku mocnego, bardzo przyjemny zapach, nie pozostawiał po sobie tłustej warstwy. Chętnie wypróbuję belgijską czekoladę czy truskawkę z rabarbarem :)

5 - ALESSANDRO - krem do rąk
Dostałam tę miniaturkę w prezencie świątecznym od koleżanki z pracy i od razu został u mnie na biurku. Miał przyjemny marcepanowy zapach, nie pozostawiał zbyt tłustego filmu, choć nie wchłaniał się ekspresowo. A skoro jesteśmy przy marcepanie... Nie lubię go, ale lubię jego zapach, kojarzy mi się z dzieciństwem i paczkami z zagranicy :)

6 - REXONA - antyperspirant
Antyperspiranty Rexony kupuję chyba najczęściej. W największe upały co prawda u mnie nie zdaje egzaminu (zresztą żaden nie zda), ale ogólnie spisuje się naprawdę dobrze. Nie zostawia śladów na ubraniach i dość szybko się wchłania.


7 - PANTENE - odżywka do włosów
Bardzo miłe zaskoczenie :) Miała przyjemny zapach, włosy po jej użyciu łatwiej się rozczesywały, były miękkie, sypkie i dobrze się układały. Nie obciążała włosów, nie powodowała ich szybszego przetłuszczania. Chcę też wypróbować inne odżywki z tej serii.

8 - VIS PLANTIS - maska do włosów
Nie czułam w niej zapachu bazylii, raczej słodkawy argan :) Była dość poprawna, choć wielkiego wrażenia na mnie nie zrobiła. Miała przede wszystkim pomóc nieco wzmocnić moje włosy i zapobiec ich wypadaniu, ale nie poradziła sobie. Ale ogólnie włosy po jej użyciu były przyjemnie miękkie i pachnące :)


9 - VIANEK - płyn micelarny
O tak! Skuteczność na duży plus, zapach też na plus. Szata graficzna - co już niejednokrotnie podkreślałam przy Viankowych kosmetykach - również na plus. Czego chcieć więcej? W najbliższym czasie na blogu znajdziecie porównanie trzech płynów micelarnych Vianek :)

10 - NACOMI - olejek do demakijażu
Jak pewnie wiecie bardzo lubię Nacomi. I jak pewnie również wiecie - nie lubię olejków :) Tu nielubienie wzięło górę nad lubieniem i sama marka nie pomogła. Niestety olejek nie do końca radził sobie z mocnym makijażem, nie do końca domywał głównie tusz i eyeliner. Do tego bardzo problematyczne okazało się opakowanie, którego nie można położyć, bo wycieka z niego zawartość (odpada zabranie go w podróż), no i ogólnie opakowanie musiałam ciągle wycierać bo było tłuste.


11 - ECOLAB - peeling do twarzy
O jakież rozczarowanie mnie spotkało! Był bardzo rzadki, prawie w ogóle nie czułam żebym używała peelingu, do tego zapach też nie zachwycał :(

12 - TOŁPA - krem do twarzy
Jego bogata konsystencja miała swoje plusy i minusy. Był bardzo gęsty, treściwy i dość tłusty, przez co używałam go głównie na noc, bądź w ciągu dnia jeśli wiedziałam że już nie będę nigdzie wychodzić. Pod makijaż się nie nadaje, chyba że macie wybitnie dużo czasu - krem dość długo się wchłania. Za to jego działanie było naprawdę fajne. Dobrze nawilżał i natłuszczał skórę, używałam go po dość silnie złuszczającym zabiegu Retix.C i dobrze sobie poradził. Do tego łagodził i koił podrażnienia, również te które w okolicy pod oczami wywołał u mnie krem z Avonu.

13 - ARKANA - krem do twarzy Canabis Help Cream
Całkiem pozytywne zaskoczenie. Dość gęsty i treściwy, ale przy tym całkiem szybko się wchłaniał, więc mogłam go używać również pod makijaż. Niezłe nawilżenie, do tego też dobrze radził sobie z podrażnieniami. O bardziej długofalowych efektach ciężko mówić, bo to tylko miniatura 15 ml, ale zapowiada się obiecująco.


14, 15, 16 - SKIN79 - maski w płachcie
Lubię maski w płachcie, są wygodne i efekty często widać już po jednym zastosowaniu. Podobnie było też z tymi. Pierwszy raz miałam do czynienia z maską glinkową na tkaninie - fajna sprawa. Nie ma aż tyle bałaganu co przy tradycyjnej glince, nie trzeba aż tak bardzo pilnować zasychania, bo tkanina jednak trochę chroni, a i z twarzy te resztki jakoś łatwiej usunąć. A efekty? Naprawdę całkiem fajne - skóra była oczyszczona, lekko rozjaśniona. Nie można przesadzać z czasem trzymania ich na twarzy bo trochę jednak schną i wtedy czuć lekki efekt ściągnięcia. A trzyetapowa maska rozjaśniająca? Płatek peelingujący z pierwszego etapu wcale nie peelingował, ale maska i krem były w porządku, choć jakoś bez zachwytów :) W promocji pewnie się skusze :)

17 - HOLIKA HOLIKA - maska w płachcie
Przyjemny delikatny zapach, całkiem fajne nawilżenie. Nie wyróżniła się niczym szczególnym, ale nie wykluczam że przy jakiejś okazji do niej wrócę.


18, 19 - EXCLUSIVE COSMETICS - płatki hydrożelowe pod oczy
Kupiłam je chyba w Aldi w jakiejś promocji. Płatki ze złotem jakoś u nie nie zdały egzaminu, delikatnie podrażniły mi skórę, ale te hialuronowe były całkiem fajne. Nawilżyły skórę pod oczami, przyjemnie chłodziły (przed użyciem włożyłam je do lodówki).

20, 21, 22 - próbki kremów pod oczy
Sylveco to już mój sprawdzony ulubieniec, bardzo dobrze nawilża i łagodzi, na pewno kiedyś jeszcze go kupię. Pure wydał się całkiem w porządku, ale z tego co pamiętam to kosztuje jakieś horrendalne pieniądze. A Cosnature to taki zwyklaczek dla niezbyt wymagającej skóry, dla mnie był niestety za słaby.


23 - LOVELY - puder ryżowy
Puder w kształcie czekoladki i o takim właśnie zapachu :) Nie bielił, dobrze utrzymywał w ryzach mój makijaż, ale zaznaczam, że ja nie potrzebuję mocno matującego pudru. Mam wrażenie, że był jakoś mało wydajny.

24 - BLEND IT - gąbka do makijażu
Wiem że są różne opinie o tych gąbkach, ale z tego co zauważyłam to chyba po prostu marka wypuściła lepsze i gorsze gąbki. Najwięcej negatywnych opinii czytałam chyba o marmurkowych, za to ja na moją ściętą różowa nie mogę złego słowa powiedzieć. Była mięciutka, ładnie rozprowadzała podkład na twarzy, nie piła go za dużo. Służyła mi naprawdę długo bo grubo ponad pół roku. Jak widać najbardziej w kość dały jej moje paznokcie :)

25 - MAYBELLINE - tusz do rzęs
Ulubieniec wielu z Was, kupiłam go po przeczytaniu wielu pozytywnych recenzji i rzeczywiście przyznaję że jest niezły. Ale chyba nie aż tak żeby zasłużył na miano najlepszego tuszu jaki używałam :) Dobrze rozczesywał rzęsy, nie osypywał się. Chciałabym żeby dodawał nieco więcej objętości moim rzęsom :)


WYRZUTKI
Kółeczka korektorów z Bell użyłam dosłownie kilka razy, były mocno kremowe, ciężkie - jak na kamuflaże przystało. Jakoś niespecjalnie się polubiliśmy. Korektor z Lioele nawet  nie był zły, ale nie nadawał się pod oczy (był nieco za ciężki), a na twarzy nie mam specjalnie dużo niedoskonałości, więc tak sobie leżał i leżał. Pozbywam się bez żalu :) Cienie z Paese były nawet całkiem fajne, ale spadły mi podczas porządków i rozsypały się w drobny mak. Cienie z Essence nawet lubiłam, ale mam je już tak długo, że pora się z nimi rozstać, zwłaszcza że mam szarości w innych paletkach. Za to cienie z Wibo leżały u mnie prawie nieużywane, więc nie ma sensu ich trzymać.

Zostawiam Was z tym postem, a ja zmykam korzystać z reszty dnia, trzeba upiec ciasto na jutro, a później czas na przyjemności :) Znacie któreś z tych kosmetyków?

31 komentarzy:

  1. Oj ten mus Nacomi bym przygarnęła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pachnie przepięknie, działanie też niczego sobie :)

      Usuń
  2. Dezodoranty Fa jak dla mnie mają super zapachy. Dużo wariantów zapachowych mnie drażni np. praktycznie wszystkie rexony, a tutaj nigdy na nie nie narzekałam ;) Ale z działaniem jest jak dla mnie gorzej nieco, bo nie chronią tak dobrze. Puder Lovely miałam i miło wspominam, może nie jest to najlepszy puder tego typu jaki miałam, ale chętnie do niego wrócę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dezodorantów w sprayu nie kupuję dla skutecznej ochrony, tylko dla odświeżenia i tu się sprawdzają :) A Lovely całkiem przyjemny :)

      Usuń
  3. Ten olejek z Nacomi to czytam, że u większości nie zdaje egzaminu i robi jakieś problemu + to opakowanie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najdziwniejsze jest to, że od nowości opakowanie było szczelne. Dopiero po pierwszym otwarciu zaczęło przeciekać.

      Usuń
  4. Lubię ten olejek z Nacomi, ale opakowanie ma tragiczne i głównie przez nie raczej do niego nie wrócę. Nie zamierzam się męczyć, skoro mogę kupić coś innego. A mus ciasteczkowy miałam od Biolobve i mi ta tłusta warstwa właśnie przeszkadzała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie wiem że nie wszyscy to lubią :) Mi akurat nie przeszkadza.

      Usuń
  5. Ładne denko, zużyłaś sporo maseczek - ja też je uwielbiam :) mus z Nacomi faktycznie pachnie ciasteczkowo, uwielbiam go :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się nakładać maseczkę przynajmniej raz w tygodniu, choć różnie później wychodzi :)

      Usuń
  6. pokaźne denko :D Znam dużo z tych produktów :)

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie Lactacyd rowniez calkiem dobrze sie sprawdzil, mialam w wersji mini ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miniatury to dobry sposób na wypróbowanie kosmetyku :)

      Usuń
  8. Jakbyś nie zdążyła jeszcze wyrzucić cieni paese to chętnie bym je przygarnęła jak data jest ok :) fajne kolorki w moim guście :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety już jak pisałam post to leżały w śmietniku :( Kolory były rzeczywiście fajne, ale rozsypały się w drobny mak :)

      Usuń
  9. płyny do higieny intymnej lactacyd bardzo lubię

    OdpowiedzUsuń
  10. Dużo tego udało Ci się zużyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo, ale wiadomo że niektóre kosmetyki zużywałam dłużej niż miesiąc :)

      Usuń
  11. wow :) spore denko! gratuluję:)!

    OdpowiedzUsuń
  12. Lactacyd też lubię, ostatnio zdenkowałam tą samą wersję co Ty. Mam też gąbeczkę Blend It, akurat w wersji marmurkowej i nie narzekam na nią, chociaż nie mam porównania z tymi jednokolorowymi. Następnym razem wezmę tą drugą wersję.
    Znam jeszcze tusz Maybelline, nie polubiłam się z nim :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę szkoda że z Blend It jest taka loteria, ale mam nadzieję, że zawsze będziemy trafiać na te dobre :)

      Usuń
  13. Lakracyd wg. mnie jest ciut przereklamowany. Używałam go, ale zrezygnowałam, jest wiele innych płynów czy żeli w niższej cenie i też skutecznych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest w tym trochę prawdy, ja z równie wielką przyjemnością używam również płynu z Biedronki :)

      Usuń
  14. Miałam w koszyku ten płyn z Vianka, ale w końcu wzięłam lipowy od Sylveco:) Obawiałam się, że płyn/tonik 2w1 nie będzie tak dobrze domywał:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam trzy micele z Vianka i właśnie te 2w1 okazały się lepsze :)

      Usuń
  15. uwielbiam vianek!
    zachęcam do klikania w linki :)

    OdpowiedzUsuń
  16. No trochę zużyłaś tych kosmetyków. Najbardziej interesują mnie te płatki pod oczy, bo kiedyś stosowałam inne i wydaje mi się, że nie przynoszą żadnych efektów i są niekomfortowe w użyciu.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. W miarę możliwości staram się odwiedzać Wasze blogi :)