W kwietniu miałam mały prysznicowy kryzys. A dokładniej mówiąc - moje zapasy żeli pod prysznic były na alarmująco niskim poziomie, co u mnie jest wyjątkowo dziwne. Zamówione żele z Avonu jak na złość nie przychodziły, więc postanowiłam kupić w razie czego jeszcze jakiś żel pod prysznic. Planowałam kupić Isanę, ale traf chciał że podczas zakupów w Biedronce zobaczyłam coś, co dało mi do myślenia :)
Zobaczyłam na półce żel BeBeauty i pomyślałam "Skądś go znam". Ale nie wiedziałam jakim cudem, skoro żeli pod prysznic nigdy w Biedronce nie kupowałam. A później mnie olśniło: znam go, bo pod moim prysznicem stoi bardzo podobny! No same powiedzcie, czyż nasze BeBeauty nie przypomina niemieckiej Balei? Mają w zasadzie identyczne butelki i zamknięcia, z tym że biedronkowy żel ma pojemność 400 ml, a Balea 300 ml. Cenowo oba wypadają bardzo korzystnie - BeBeauty to koszt około 4 zł, a Balea z tego co się orientuję kosztuje około 1 euro. Różnica na pewno jest w dostępności - Biedronki kwitną u nas jak grzyby po deszczu, a Balea u nas dostępna jest raczej słabo - sklepy z niemiecką chemią, allegro, jest też chyba kilka innych miejsc w sieci gdzie można je znaleźć.
Oba żele zamykane są na klik, otwierają się łatwo, BeBeauty ma nieco większy otwór, ale żadne z opakowań nie sprawia problemu podczas używania. Wizualnie nie da się nie zauważyć, że nasze biedronkowe żele inspirowane są żelami naszych zachodnich sąsiadów. Podobne opakowania, te same nuty zapachowe. Jak widać zdecydowałam się na wersję białe kwiaty i jagody acai. W ofercie Biedronki jest jeszcze wersja aloes i limonka (ona na pewno ma swój odpowiednik w żelach Balea) oraz truskawka, malina i jeżyna (nie wiem czy za zachodnią granicą mają taką wersję).
Wizualną stronę mamy chyba za sobą, a co kryje się w środku? Kosmetyki trochę różnią się od siebie składem; ja nie zamierzam kreować się na eksperta w tej kwestii, nie znam się na składach, rozpoznaję kilka pojedynczych składników i zwracam uwagę na te, które mnie potencjalnie interesują. Dlatego też nie będę rozgryzać tu różnic między żelami w tej kwestii, tylko wkleję Wam oba składy dla porównania.
Jak zatem spisują się oba żele? Może zacznę od tego, czego ja oczekuję o różnego rodzaju myjadeł. Mają pięknie pachnieć, dobrze się pienić i nie wysuszać skóry. To nie są wysokie wymagania, wiem, ale też moja skóra nie jest zbyt wymagająca. Nie jest też zbyt wrażliwa, więc nie mam potrzeby unikania SLS, SLES itp i szukania bardziej naturalnych kosmetyków. Jak więc w tej kwestii spisały się te żele i który wypadł lepiej?
Oba żele mają dość gęstą kremową konsystencję, na zdjęciu powyższej są dwa obok siebie i nie widać między nimi różnicy. Jeśli chodzi o zapach to pachną też tak samo :) Na początku kwiatowo, słodko, ale nie zbyt słodko. Po chwili uwalnia się delikatnie kwaskowaty, orzeźwiający aromat. Piana w przypadku BeBeauty, jest gęsta, kremowa, miękka, zwłaszcza jeśli do mycia używałam myjki. A piana z żelu Balea? Taka sama :) Żaden z tych żeli nie wysuszał mojej skóry, ale też jej nie nawilżał. Zresztą tak jak pisałam - moja skóra nie jest zbyt wymagająca.
Co w ramach podsumowania? Oba żele są tak samo dobre :) Czy biedronkowy żel zasłużył na miano polskiej Balei? Nie wiem i szczerze mówiąc nie ma to dla mnie większego znaczenia. Ważne, że trafiłam na całkiem fajny prysznicowy umilacz w niewysokiej cenie. Do tej pory Balea mnie bardzo kusiła, podobały mi się te wesołe opakowania i zapachy tak pięknie opisywane na Waszych blogach. Czy kusi mnie nadal? Trochę tak, ale już mniej, bo wiem że i u nas można znaleźć coś równie fajnego za małe pieniądze :) Na pewno skuszę się na wersję limonkową (powinna być świetna na zbliżające się coraz cieplejsze dni), tę drugą pewnie też wypróbuję.
Znacie żele BeBeauty? A jaki jest Wasz ulubiony żel Balea?
Szkoda tylko, że polski żel ma w składzie konserwanty MIT, które zbyt fajne nie są :) gdyby nie to, kupiłabym.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci w takim razie znalezienia innego fajnego żelu w przystępnej cenie :) A może już taki znalazłaś?
UsuńWczoraj właśnie zdenkowałam krem do ciała Alterra o zapachu pomarańczy i już wiem, że do niego wrócę - nietypowa, aczkolwiek fajna konsystencja, nie wysusza i ładnie pachnie ;) dostępny w każdym Rossmannie, więc nie ma problemu z kupnem.
UsuńW takim razie zerknę na nie przy okazji :)
Usuńmiałam kiedyś jakiś żel bebeauty, ładnie pachniał i dobrze mył :) balea miałam i też lubiłam :)
OdpowiedzUsuńJa miałam dwie Balee, a z BeBeauty to mój pierwszy raz :)
UsuńMam limonkowy żel Balea i limonkowy BeBeauty w zapasie :D
OdpowiedzUsuńPachną tak samo? :)
Usuńobecnie używam tej wersji żelu pod prysznic BeBeauty:D
OdpowiedzUsuńI jak Ci się sprawdza?
UsuńBB nie znam, ale Balea uwielbiam. Wszystkie mają takie cudowne zapachy i wygląd, że nie ma szans podać faworyta.
OdpowiedzUsuńA okazuje się że BeBeauty są równie fajne :)
UsuńNie wiem jakim cudem ale ja mam wrażenie że te żele BeBeauty są dla mojej skóry delikatniejsze niż Balea. Teraz mam aloes z limonką (super zapach!), wcześniej używałam tego :)
OdpowiedzUsuńDla mnie w używaniu nie ma różnicy. A na limonkę na pewno się skuszę :)
UsuńBalea u mnie wygrywa ! :)
OdpowiedzUsuńDla mnie naprawdę nie ma różnicy :)
UsuńA nawet nie wpadłam na to ze faktycznie są takie podobne do siebie ;)
OdpowiedzUsuńPrawda że tak jest? :)
UsuńPodobne są:). Generalnie jednak nie mam wielkich oczekiwań związanych z żelami :). Umyc mają i nie wysuszyć:). Balea waniliowa chyba mi sie podobała.
OdpowiedzUsuńJa też nie mam zbyt wielkich wymagań, ale chyba najważniejsze żeby pięknie pachniał :)
UsuńAkurat mam w użyciu tę wersję żelu Balea :)
OdpowiedzUsuńJak Ci się sprawdza?
UsuńNie stosowałam ani jednego, ani drugiego :D Niestety okazuje się, że lepiej moja skóra reaguje na żele bez detergentów, więc już chyba raczej nie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńJa na szczęście nie mam z tym problemów :)
UsuńKurczę, ale podobieństwo :O
OdpowiedzUsuń