Grudniowe denko w moim wykonaniu było bardzo skromne :) Za to w styczniu nazbierało mi się sporo rzeczy, choć duża tu też zasługa wyrzutków, których postanowiłam się pozbyć przy okazji porządków kosmetycznych :)
W denku tradycyjnie znalazły się zarówno produkty które kupię i chętnie do nich wrócę, takie których nie kupię z różnych względów oraz takie co do których nie jestem do końca zdecydowana z różnych względów.
1 - PERFECTA - żel peelingujący
Cudny zapach, zdecydowanie bardziej pomarańczowy niż kawowy; zresztą co do tej kawy to bym się tak nie upierała, to taka słodkawa, nieco czekoladowa nuta. W każdym razie pod tym względem bardzo trafiony. Nie traktowałam go do końca w kategorii peelingu, ale właściwości zdzierające miał całkiem przyzwoite (jak na żel oczywiście). Opakowanie całkiem wygodne, kosmetyk można zużyć do samego końca. Niestety mam wrażenie, że trochę wysuszał mi skórę.
2 - REXONA - antyperspirant
Antyperspiranty Rexony spisują się u mnie dość dobrze i tak też było w
tym przypadku. W największe upały u mnie nie zdaje egzaminu (ale nie
znalazłam jeszcze żadnego tradycyjnego antyperspirantu, który by to
robił), ale ogólnie spisuje się naprawdę dobrze. Nie zostawia śladów na
ubraniach i dość szybko się wchłania. Na pewno jeszcze do niej wrócę, ale to za jakiś czas, na razie mam przesyt Rexoną :)
3 - EVELINE - balsam do skórek i paznokci
Pisałam jego recenzję już dawno, jest tutaj. Mimo że minęło sporo czasu, to moje zdanie w kwestii tego kosmetyku się nie zmieniło - jest po prostu nijaki. Nie wzmacnia paznokci, na skórki też jakoś specjalnie nie wpływa. Oczywiście natłuszcza skórę wokół paznokci, ale w efekcie niewiele to daje.
4 - LIRENE - żel do mycia twarzy
Ukraińska wersja żelu naszej rodzimej marki, znaleziona w Liferii :) Spisywał się naprawdę dobrze, zmywał makijaż, również ten mocniejszy (nie wiem jak z wodoodpornym, bo takiego nie noszę). Skóra była oczyszczona i gładka. Producent obiecuje również nawilżenie, ale w moim przypadku użycie kremu nawilżającego było konieczne już po kilku minutach od umycia twarzy. W polskich sklepach takiej wersji nie widziałam, ale jak się pojawi to chętnie ją kupię.
5 - BANDI - olejek do demakijażu
Używałam go w zestawie z pianką do mycia twarzy, która właśnie mi się kończy, na pewno będzie jeszcze recenzja. To był mój pierwszy olejek do demakijażu i jak nie lubię olejków, tak ten wkradł się w moje łaski. Nie sądziłam że może być tak skuteczny, więcej szczegółów wkrótce. Cena niestety troszkę może hamować przed zakupem, zestaw kosztuje 75 zł i to sprawia, że chyba nie będzie gościł u mnie zbyt często.
6 - BIOLAVEN - krem do twarzy
Miała być recenzja, nawet zdjęcia są. Tylko że niestety bohater dość kiepski, a nie wiem czy chce mi się pisać więcej o kiepskim produkcie. Drażnił mnie jego zapach, ale to oczywiście kwestia subiektywna, są przecież osoby które lubią lawendę. Niestety nawilżenie jakie dawał było dla mnie za słabe. Wchłaniał się dość szybko i w zasadzie prawie do matu, jednak pozostawiał na skórze delikatnie wyczuwalny film. Podejrzewam go również (choć nie mam stuprocentowej pewności), że to on spowodował powstawanie na mojej twarzy większej ilości zaskórników :(
7 - BANDI - krem do twarzy
To był krem na noc, miał cudownie aksamitną konsystencję i przyjemny delikatny zapach. Nie wchłaniał się do końca, był treściwy i wyczuwalny na skórze jeszcze rano. Dobrze nawilżał, skóra była po nim przyjemnie gładka, ale jednak efektu wow u mnie nie wywołał. Przyjemny, ale nie zachwycający. Szkoda :(
8 - DELIA - krem CC
Krycie tak słabe, że w zasadzie prawie go nie było. Do tego podkreślał suche skórki i wszystkie pory, w zasadzie nie wiem po co się z nim męczyłam do samego końca.
9 - L'OREAL - maskara do brwi
Bardzo ją polubiłam, miała odpowiedni kolor, była bardzo łatwa w obsłudze, szybko mogłam nią podkreślić brwi. Oczywiście jako że to maskara to nie spodziewajcie się, że "namalujecie" sobie nią brwi. Podkreślała ich kolor, delikatnie ujarzmiała - dla mnie wystarczająco, bo moje brwi nie są zbyt niesforne. Jednak te z Was, których brwi lubią żyć swoim życiem, mogą być tym utrwaleniem nieco zawiedzione.
10 - PAESE - błyszczyk do ust
Bardzo przyjemny kolor, mniej intensywny niż sądziłam, na ustach staje się lekko transparentny. Trwałość niestety dość kiepska, znika z ust bardzo szybko, do tego jest dość klejący. Nawet gdybym chciała go kupić to nie ma takiej możliwości, bo pochodził z jakiejś limitki.
11 - ESSENCE - baza pod cienie
Kupiłam ją pod wpływem dość pozytywnych recenzji na blogach i na wizażu. Niestety u mnie nie za bardzo się sprawdziła. Oczywiście przedłużała trwałość cieni, ale na pewno nie na cały dzień. Na szczęście wystarczało na jakieś 7-9 h, więc mogłam chodzić do pracy nie martwiąc się zbytnio o tą kwestię. Niestety jak miałam jakieś plany po pracy to już bywało różnie. Do tego ta baza prawie nie podbijała koloru cieni, co robiły wszystkie moje dotychczasowe bazy.
12 - FUSIONBEAUTY - baza pod makijaż
Jedna z miniaturek z mojego prezentu podchoinkowego. Niestety jakość dość kiepska - nie sprawdziła się ani jako baza pod cienie ani jako baza pod makijaż. Jedyne co było fajne to konsystencja - taka musowo silikonowa.
PRÓBKI
Peeling do twarzy Stenders zniechęcił mnie przede wszystkim zapachem, za różą w kosmetykach niestety nie przepadam. Do tego stopnia, że nie pamiętam już nawet czy był fajny, pamiętam tylko zapach :P Balsam myjący do włosów Sylveco polubiłam, włosy są po nim miękkie, gładkie, nie plączą się. Za to szampon Montibello nie zrobił na mnie pozytywnego wrażenia, włosy się po nim plątały, były jakieś takie sianowate. Pozostałe trzy próbki wyrzucam, bo się zdążyły przeterminować :>
AKCESORIA
Minirękawiczka Glov sprawdzała się u mnie bardzo dobrze, rzeczywiście okazuje się że można zmyć makijaż samą wodą :) Skuteczność tego maluszka spodobała mi się na tyle, że kusi mnie kupno większej rękawiczki bądź ściereczki. Gąbka Konjac to kolejny gadżet, który zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Od kiedy zaczęłam jej używać to nie potrzebuję robić tak często peelingów, używałam jej solo albo z żelem do mycia twarzy. Ostatnio została wyparta nieco przez silikonową myjkę z Rossmanna, ale na pewno jeszcze będę do niej wracać. Pędzel kabuki pochodzi chyba z jakiegoś zestawu z Hebe o ile dobrze pamiętam. Jest całkiem fajny, choć mógłby być niego bardziej puszysty. Wyrzucam go, bo praktycznie go nie używam, wolę kabuki z Essence. Kolejny pędzel pochodzi z tego samego zestawu, teoretycznie jest przeznaczony do blendowania, ale spisuje się słabiutko. Włoski są baaardzo miękkie, jest ich mało i generalnie jest do bani. Pędzel do blendowania z Oriflame ma świetny kształt, dobrą długość trzonka i włosia, ale to włosie jest tak tragicznie sztywne i twarde, że mam wrażenie że zdrapię sobie tym pędzlem skórę. Pędzel EwaSchmidt to taki sobie przeciętniaczek, żegnam się z nim bo go nie używam.
Cienie APC są przede wszystkim bardzo niewygodne w obsłudze, te cholerne kuleczki w małych pojemniczkach nie zdają egzaminu. Do tego ta kiepska pigmentacja... Do kosza! Błyszczyki My Secret były bardzo błyszczące, ale nawet nie takie złe. Różowy o dziwo zużyłam prawie cały. Trwałość bardzo przeciętna, fajny słodki zapach, ale mam wiele innych lepszych produktów do ust. Tusze do rzęs FusionBeauty i Paula Dorf pochodzą z moich świątecznych prezentów, oba niestety były wyschnięte. Rozświetlacz FusionBeauty też pochodzi z jednego z tych zestawów, w ogóle nie rozświetla... Pomadka Delia ma całkiem przyjemną formułę, niestety kolor jest dla mnie nieco za jasny, więc powędruje do koleżanki, która lubi takie odcienie. Podobnie sprawa ma się z konturówkami Miss Sporty i Essence. Lubię je (Essence nawet bardzo), ale kolory są nie moje, a szkoda żeby się marnowały nieużywane. Tint z Bell ma całkiem fajny kolor, ale paskudnie się zjada, ciągle musiałam kontrolować jak wygląda na ustach. Odżywka do paznokci Joko jest już u mnie tak długo, że nawet nie pamiętam kiedy ją kupiłam. Jako że na pewno jej nie będę używać to bez sensu żeby zajmowała miejsce w pudełku. Tester cieni z Essence ma bardzo fajne kolory, spisywał się w sumie też całkiem dobrze, ale podobne kolory mam w swoich paletkach i używam ich zdecydowanie częściej niż tego duo.
A Wy co ciekawego zużyłyście w styczniu? No i kiedy robiłyście porządki w kolorówce?
Mam tę mascarę do brwi z L'Oreala i szczerze jest to mój ulubiony kosmetyk tej firmy :)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie: http://lipstickhills.blogspot.com/
Ja z L'oreala niewiele używałam, ale ta maskara jest naprawdę świetna :)
UsuńPrawdziwe porządki w kolorówce :D
OdpowiedzUsuńStaram się takie robić ze dwa razy w roku :)
UsuńMi ten krem Bandi 35+ potwornie przesuszył skórę :P
OdpowiedzUsuńMi na szczęście nie, ale dziwiło mnie, że nie wchłaniał się do końca nawet przez noc.
UsuńSuper, że GLOV Quick Treat sprawdził się u Ciebie :) na pewno będziesz równie zadowolona z rękawicy w regularnym rozmiarze :) Pozdrawiamy, GLOV
OdpowiedzUsuńZapewne kupię sobie taką przed okresem wakacyjnym - na pewno się przyda :)
Usuńtint z bell i mnie nie przypasował, nawet opisałam go w kosmetykach, których nie polecam.
OdpowiedzUsuńJa nawet na początku starałam się do niego podejść pozytywnie, bo kolor mi się spodobał. Ale na dłuższą metę się po prostu nie dało :(
UsuńMnie też drażni zapach kosmetyków Biolaven. Miałam ten kawowy żel peelingujący i strasznie podrażnił mi skórę.
OdpowiedzUsuńChyba tylko fanki lawendy go lubią :) Mnie nie podrażnił, ale miałam wrażenie że wysuszał, a to się u mnie bardzo rzadko zdarza przy prysznicowych kosmetykach.
UsuńBłyszczyk Paese oddałam mamie, chyba nawet taki sam kolor :P
OdpowiedzUsuńKolor miał naprawdę całkiem fajny, ale szkoda że trwałość do kitu :(
UsuńSporo tego :) Ja bardzo lubię kosmetyki BANDI nawet o kremie do twarzy ostatnio pisałam. Mam też tą bazę pod cienie, dość długo i chwalę sobie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No sporo, ale jak widać dużo wyrzutków :) U mnie baza nie zdała egzaminu, ale ja mam dość tłuste i to tego opadające powieki, więc jest dość problematycznie :)
UsuńSporo z tych rzeczy znam. Miałam np. tę bazę z essence. Jejku jakim ona była okropnym bublem ;/ Miałam ją jakieś 2-3 lata temu, ale nadal mam ciarki jak o niej pomyślę :D
OdpowiedzUsuńJa bym jej strasznym bublem nie nazwała, ale na pewno do niej nie wrócę. A czytałam o niej tyle dobrego :(
UsuńZróżnicowane recenzje...
OdpowiedzUsuńJa właśnie dzienny Biolaven testuję, nocny mam już za sobą i było...tak sobie.
(P.S. Piszę z nowego konta, wcześniej Dziecko we Mgle ;])
Wiesz, u mnie Bolaven chyba nigdy nie zdobędzie mojego serca właśnie przez zapach :)
UsuńP.S. Tak mi się wydawało że kojarzę tą twarz :)
A ja Tint z bell bardzo lubię:)
OdpowiedzUsuńMi się podobał kolor, ale cała reszta już niekoniecznie :(
UsuńMuszę zrobić porządki w kosmetykach i również wyrzucić starocia. Te cienie w kulkach to jakieś nieporozumienie.
OdpowiedzUsuńEch, daj spokój. Ja ich nawet na początku używałam, kolory mają całkiem fajne, tylko pigmentację kiepską. No i kulki... Wrrr...
UsuńJa na razie jestem w trakcie wykorzystywania rzeczy :) Ciekawa byłam jak się sprawują pędzle z oriflame bo miałam ostatnio szansę zmówić i cieszę się w takim razie że tego nie zrobiłam.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia jak się sprawują inne, bo miałam tylko ten. Niestety kiepski i drapiący :(
Usuńuff dobrze że dodałaś taki post, ostatnio zastanawiałam się nad tym kremem cc. Moje denko wyglądało trochę bardziej lakierowo bo wykończyłam bazę, lakier i top z semilaca ale kolejne już są w drodze :P
OdpowiedzUsuńNo niestety CC okazał się kiepski :( Ja chwilowo robię sobie przerwę od hybryd, ale na pewno do niech wrócę :)
UsuńMam podobne odczucia do kilku produktów :)
OdpowiedzUsuńA do których konkretnie?
Usuń