Cały ostatni tydzień, aż do wczoraj, byłam dość zajęta. Nie miałam za bardzo czasu, żeby na spokojnie usiąść z książką czy przed tv lub laptopem. Dzisiejszy dzień za to jest dla mnie taką leniwą niedzielą, gdzie prawie cały dzień chodzę w piżamie, nadrabiam zaległości filmowe i serialowe, a do tego robię sobie dzień SPA - maseczki, peelingi i te sprawy.
Szukałam jakiegoś filmu do obejrzenia i postanowiłam przy okazji rozpocząć nową filmową (i pewnie również serialową) serię na blogu. Na pierwszy rzut postawiłam na filmy stare ale jare :)
Chyba każdy z nas ma takie filmy, które widział już wiele razy a mimo to ogląda je nadal. W tym wpisie chciałabym Wam przedstawić 7 filmów - każdy z nich obejrzałam już co najmniej dziesięć razy, a jednak jak widzę je w tv to ciągle mam ochotę na kolejny raz. Nadal mnie śmieszą, nadal wzruszają i pewnie będzie tak jeszcze przez wiele lat. Jako kryterium "starości" przyjęłam rok 1990 (niektórych z Was pewnie nie było jeszcze wtedy na świecie) - wszystkie filmy powstały wcześniej. Kolejność nie ma tu większego znaczenia, wszystkie te filmy lubię prawie tak samo :) Po kliknięciu w tytuł przeniesiecie się do strony filmu na filmwebie.
Film jest ekranizacją książki Margaret Mitchell; film widziałam wiele razy, książka jest w trakcie czytania :) Główną bohaterką jest beztroska, nieco próżna i egoistyczna Scarlett O'Hara. Jej wesołe życie, pełne humoru, zabawy, flirtu i zapatrzonych w nią mężczyzn diametralnie zmienia wojna secesyjna. Rozpoczęcie wojny pokrywa się z jeszcze jednym przykrym dla Scarlett wydarzeniem - miłość jej życia ogłasza swoje zaręczyny... ale nie z nią. Splot różnych wydarzeń stawia na drodze Scarlett cynicznego, przystojnego Rhetta i można tylko przypuszczać co będzie się dalej działo. Możemy obserwować przemianę głównej bohaterki, która jak się okazuje potrafi być nie tylko próżną kokietką. Jest też silną kobietą, zdecydowaną, dumną i w gruncie rzeczy dobrą, choć ciągle egoistyczną. Lubię bardzo jej słowa, które padają na końcu filmu: "Bądź co bądź, jutro też wzejdzie słońce" - to z polskiego tłumaczenia z lektorem. W oryginale słowa brzmią "After all, tomorrow is another day!" - Bo przecież jutro też jest dzień.
Pewnie wiele z Was widziało ten film, jeśli nie - koniecznie to nadróbcie! Ja bym bardzo chciała zobaczyć go kiedyś na dużym ekranie...
Opowieść o Kasi, dziewczynie ze wsi, która dostała się na studia w Warszawie. Jej rodzice mieli nieco inną wizję jej życia i zaplanowali już jej zaręczyny i ślub z sąsiadem. Kasia ucieka więc (w dniu ślubu!) do Warszawy i próbuje tam ułożyć sobie życie. Zatrudnia się jako niania Piotrusia, którego ojcem jest (jak się później okaże) jej profesor. Pozna też swojego przyszłego męża i będzie musiała stanąć oko w oko ze swoim ojcem, który po niedoszłym ślubie twierdzi że nie ma córki! Jest śmiesznie, jest masa barwnych postaci i dziesiątki cytatów, które znam na pamięć. Uwielbiam z tym filmie Ewę Kasprzyk, egzatowaną i znerwicowaną Panią Wolańską. Lubię łkającą Katarzynę Łaniewską, matkę głównej bohaterki (Oj córciu, moja córciu! Długo ty już panienką nie będziesz!) i stanowczego Jerzego Turka, ojca Kasi (Jak mówię to mówię, a jak mówię to wiem!).
Film doczekał się drugiej części: Galimatias, czyli Kogel-Mogel II, ale jak dla mnie nie przebił tego :)
"Oczko mu się odlepiło! Temu misiu!" - to jeden z pierwszych cytatów filmu, który wiele osób nazywa kultowym. Ja pierwszy raz obejrzałam go dość późno, bo dopiero na studiach, a film jest rok młodszy ode mnie :) Ten film to zbieranina groteski, absurdów i paradoksów czasów PRL-u. Generalnie film opowiada o perypetiach Ryszarda Ochódzkiego, prezesa klubu sportowego "Tęcza", ale jest w nim wiele scen oderwanych zupełnie od fabuły. Bareja robił naprawdę dobre komedie!
W podstawówce uwielbiałam filmy karate. I sensacyjne też, ale karate bardziej. W mojej osiedlowej wypożyczalni kaset video (tak, video a nie dvd) obejrzałam wszystkie jakie mieli, między innymi ten. Zaznaczam od razu: to wcale nie jest świetny film. On jest po prostu średni. Prosty, przewidywalny, a mimo to go uwielbiam (pewnie w dużej mierze z sentymentu). Pięciu zawodników wybranych w narodowych eliminacjach dostaje powołanie do kadry USA w zawodach karate przeciwko Korei. Dalej już tylko treningi i walki. Mimo, że znam zakończenie to na koniec zawsze płaczę :)
Powstały jeszcze trzy kolejne części tej serii, ale żadna z nich nie była nawet w połowie tak dobra jak pierwsza.
Uwielbiam całą serię książek o Ani. Wszystkie począwszy od "Ani z Zielonego Wzgórza" aż do "Rilli ze Złotego Brzegu" czytałam wielokrotnie i niezmiennie jestem nimi zachwycona. Zaczęło się prozaicznie - od obowiązkowej lektury w szkole, a później już poszło z górki (moja Mama miała zgromadzoną całą kolekcję). Jeśli chodzi o film to powstały 3 trzy części (1985, 1987, 2000). Dwie pierwsze lubię za klimat, który odnalazłam w książkach. Perypetie rudej sieroty adoptowanej przez starszych ludzi potrafią wzruszać, śmieszyć, bawić, smucić. Na pewno nie ma tam nudy! Anię poznajemy jako trzynastolatkę, jest dziewczynką z wielkim talentem do wpadania w kłopoty :) Robi to za to z takim wdziękiem, że nie sposób jej nie polubić. Przez te kilka godzin (każdy z filmów składa się w zasadzie z dwóch części) widzimy jak Ania zawiera przyjaźnie, dorasta, zakochuje się, przeżywa wesołe i smutne chwile. Film (dwie pierwsze części) mniej lub bardziej pokrywa się z książką (książkami), za to trzeciej, tej z 2000 roku nie lubię. Nie ma nic wspólnego z powieściami Lucy Maud Montgomery, a ja za bardzo kocham te historie, żeby móc obiektywnie ocenić coś co jest ich zaprzeczeniem.
Ten film często jest w tv przy okazji jakichś świąt, nie pamiętam jakich (chyba 1 listopada, ale nie jestem pewna). Opowiada historię światowej sławy kardiochirurga, profesora Rafała Wilczura, który w dniu rocznicy ślubu dowiaduje się, że żona porzuciła go zabierając ze sobą ich córeczkę. Profesor idzie do baru zapić smutki, następnie zostaje pobity, w wyniku czego traci pamięć. Nie traci jednak swoich zdolności i umiejętności chirurgicznych. Wykorzystuje je pomagając innym ludziom, czym naraża się miejscowemu lekarzowi. Finałowa scena w sądzie zawsze wzbudza we mnie wiele emocji. Na ekranie obok grającego głównego bohatera Jerzego Bińczyckiego możemy zobaczyć również młodziutką i piękną Annę Dymną, Tomasza Stockingera, Piotra Fronczewskiego, Bożenę Dykiel czy Artur Barcisia.
Kolejna polska komedia, która zyskała miano kultowej. Któż z nas nie zna hasła "Ciemność! Widzę ciemność! Ciemność widzę!" czy "Permanentna inwigilacja". Maks i Albert w ramach naukowego eksperymentu zostają zahibernowani; budzą się w roku 2044. Okazuje się, że w "nowym świecie" nie ma mężczyzn, a władza leży w rękach Ligi Kobiet i Jej Ekscelencji. Zabawna, dowcipna opowieść z zaskakującym zakończeniem.
Tym razem to tyle. Wiem, że takich "starych ale jarych" filmów jest znacznie więcej, zresztą dla każdego będą to inne propozycje :) Moje są właśnie takie.
Widziałyście te filmy? Jaki inne stare ale jare możecie mi polecić?
Mis, seksmisja, przeminęło z wiatrem:).
OdpowiedzUsuńDorzucę Rejs, Pożegnanie z Afryka, Pulp Fiction, Wszystko o mojej matce:)
Zdecydowanie to i dodałabym jeszcze: Odyseję kosmiczną; Ucieczkę z kina "Wolność", Wesele (te z 2004); Wodzireja; Vabank; Lot nad kukułczym gniazdem; Dzień świstaka; 12 gniewnych ludzi.
UsuńZ seriali polecam: z HBO Pozostawieni; Żona idealna; Hannibal.
Halo halo, to jest post o filmach sprzed 1990 roku? ;)
Usuńhe he he - jak dla mnie to takie skojarzenie. Wiem że i teraz zdarzają się dobre filmy ale klasyka to jednak klasyka :)
Usuń@ sisi: Rejs mnie nie uwiódł, widziałam raz. Pożegnania z Afryką i Almodovara nie oglądałam jeszcze. Pulp Fiction też już widziałam wiele razy, ale jak już zauważyła Joko - to miały być filmy sprzed 1990 roku :)
Usuń@ Mejd in Poland: 12 gniewnych ludzi widziałam (wersję z 1957) - podobał mi się bardzo, ale chyba nie potrafiłabym go oglądać w nieskończoność. Lotu nad kukułczym gniazdem ciągle jeszcze nie widziałam (a planuję od dawna), tak samo Wodzireja i Vabank. Pozostałe są już za nowe do tego zestawienia :)
O nie, Ucieczka jest z 1990 i jeśli nie widziałaś to powinnaś :)
UsuńOk, masz rację to data graniczna :) I tak już zaznaczyłam "Chcę zobaczyć" :)
UsuńHA zwycięstwo :)
UsuńUda się to świetnie, może nawet Ci się spodoba, nie uda się to trudno, przeżyjesz....
☺ Ja generalnie lubię te starsze polskie filmy, nawet tak gdzieś do 2000 roku. Miały swój klimat, często jakieś drugie dno, robiły wrażenie i zostawiały po sobie coś takiego, że się chętnie do nich wracało. Później to kino się jakoś zepsuło. Nie mówię, że teraz nie ma dobrych polskich filmów, bo oczywiście są, ale mam wrażenie że jest ich nieco mniej niż kiedyś.
UsuńMam podobnie, nawet bardzo. :)
UsuńTrochę inaczej ma się sprawa z serialami - oprócz Alternatyw nie lubię innych starych seriali - wolę te nowe.
Ja Zmienników bardzo lubiłam. Ale rzeczywiście seriale lepsze są te nowe :)
UsuńZe starych seriali polecam Daleko od szosy.
UsuńChyba kiedyś oglądałam, ale już nie pamiętam :>
Usuńwszystko oprócz przeminęło z wiatrem widziałam :) za to czytałam książkę parę razy i jest to moja ulubiona pozycja :)
OdpowiedzUsuńPodobno jest równie dobry jak książka, dowiem się jak skończę :)
UsuńKogel mogel i ania z zielonego wzgórza znam i lubię :) to była moja ulubiona książka w podstawówce :))
OdpowiedzUsuńMoje Anie wyglądają tragicznie. Szanuję książki, naprawdę, ale mam wydania klejone i dość łatwo się porozpadały niestety. Ale to tylko świadczy o tym jak często były czytane :)
UsuńZ wymienionych przez Ciebie zdecydowanie najbliżej memu sercu jest Przeminęło z Wiatrem, ale też uwielbiam niezapomnianą Seksmisję. Polski film scince-fiction to było coś i jeszcze jaki humor i pomysł :D
OdpowiedzUsuńTak na szybko ciężko mi sobie przypomnieć moich ulubieńców ze starszych lat, ale na pewno to by była też Psychoza i Ptaki Hitchcocka :)
Oooo Ptaki! Tak oglądałam dawno temu, chyba nawet ze dwa razy. Do teraz mam czasem schizy jak widzę takie wielkie przelatujące stada :)
UsuńA Psychozę mam zapisaną "do obejrzenia" :)
A seria z Kargulami ? Sami swoi, Nie ma mocnych, Kochaj albo rzuć :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to były całkiem pozytywne komedie, ale jakoś mi się już oklepały chyba :) I z tych trzech najbardziej podobała mi się pierwsza.
UsuńANIA Z ZIELONEGO WZGÓRZA to jest to.:) Zawsze oglądałam z książką w reku sprawdzając, czy faktycznie tak było. Moi dziadkowie potem musieli wysłuchiwać moich pytań, dlaczego tak nie było w książce albo odwrotnie. :D
OdpowiedzUsuńW filmie trochę pomieszali, głównie połączyli Anie z Avonlea i Anię z Szumiących Topoli. Ale oglądało się przyjemnie mimo to. Ja już nie pamiętam czy najpierw czytałam czy najpierw oglądałam, choć stawiam raczej na książkę.
UsuńUwielbiam kogel-mogel i Ankę! :D
OdpowiedzUsuńA pozostałe z mojego zestawienia widziałaś?
UsuńKogel-Mogel i Seksmisja - uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńA Ania z Zielonego Wzgórza była moją do niedawna ulubioną lekturą :)
A jaka jest teraz Twoją ulubioną?
UsuńZnachor jest cudowny. Seksmisje i Kogel mogel tez lubie. Poza tym Chłopaki nie płaczą, Poranek Kojot. Poza tym Tato mi się też podobało z Polskich. Z zagranicznych staroci Dirty Dancing tylko przychodzi mi do głowy
OdpowiedzUsuńTe polskie komedie które wymieniłaś też lubię, ale są nowsze niż obejmowało to zestawienie. Tato też jest nowszy, ale tez mi się podobał :)
UsuńNie są takie bardzo stare, ale najmłodsze też nie...mowa oczywiście o filmach z okresu świetności np. Eddyy'ego Murphy :) "Książę w Nowym Jorku", "Gliniarz z Beverly Hills" (wszystkie części) czy "Złote Dziecko" :)
OdpowiedzUsuńZłotego dziecka nie widziałam. Księcia w Nowym Jorku lubię, zwłaszcza końcówkę jak już przyjeżdżają rodzice księcia. Glniarza z BH na pewno widziałam, ale nawet go nie pamiętam, więc nie zrobił na mnie wrażenia.
UsuńA Ty chyba lubisz Eddiego Murphy :)
dla mnie znachor jest zawsze the best:)
OdpowiedzUsuńMuszę jeszcze książkę przeczytać, stoi chyba gdzieś u Mamci na półce :)
UsuńBardzo lubię wszystkie te filmy, no może poza Misiem, on nigdy jakoś mi się nie podobał :)
OdpowiedzUsuńJa Misia uwielbiam, za to nie potrafię się przekonać do Rejsu :)
UsuńSeksmisję, Misia i Kogel-Mogel widziałam. Z tych starych filmów podobały mi się: "Nie lubię poniedziałku", "Poszukiwany, poszukiwana" (i niezawodna Marysia :D), "Jak rozpętałem II wojnę światową" (wszystkie części):) Z tych bardziej "nowszych" polecam "Dzień świra" (czy ktoś tego jeszcze nie zna? :P) i "Czas surferów".
OdpowiedzUsuńNie widziałam Czasu surferów :) A te stare polskie komedie są fantastyczne. Zawartość cukru w cukrze zawsze mnie rozśmiesza :)
UsuńMuszę obejrzeć "Przeminęło z wiatrem", widziałam kiedyś fragment i bardzo mi się spodobał. Ale aktualnie jeste przy drugiej części "Ojca Chrzestnego" i nie mam czasu obejrzeć go do końca :p Stare polskie komedie to klasyka, uwielbiam je :)
OdpowiedzUsuńPrzeminęło z wiatrem - koniecznie! Ja obejrzałam pierwszego Ojca chrzestnego, do drugiego nie potrafię się zabrać :)
Usuń28 year old Tax Accountant Inez Brosh, hailing from Longueuil enjoys watching movies like "See Here, Private Hargrove" and Astronomy. Took a trip to The Four Lifts on the Canal du Centre and drives a Ferrari 250 Testa Rossa. kliknij tutaj, aby uzyskac wiecej informacji
OdpowiedzUsuńSeksmisja to klasyka sama w sobie. Ja bym tutaj jeszcze dodała Dzień Świra. To był dopiero dobry film. Dobrze jest sobie czasem przypomnieć takie klasyki z młodości.
OdpowiedzUsuń