Pomysł na dzisiejszy post powstał trochę z przypadku :) Ostatnio kilka razy podczas rozmów z koleżankami na tematy urodowo-kosmetyczne zdarzyło mi się powiedzieć: "Nie wiem jak kiedyś bez tego funkcjonowałam". I nie chodzi mi tutaj o konkretne marki, a raczej o rodzaj kosmetyków. Kiedyś obywałam bez wielu rzeczy, w zasadzie na mojej półce w łazience stał jakiś żel do mycia twarzy i krem, do tego kilka podstawowych kosmetyków do pielęgnacji ciała i do makijażu. Teraz mam tego zdecydowanie więcej, ale które z tych kosmetyków MUSZĘ mieć? Zaraz zobaczycie :)
Myślę, że jakbym się uparła to takich kosmetyków znalazłabym jeszcze kilka, ale te pięć to pierwsze co przyszło mi do głowy, więc postanowiłam się nie rozwlekać za bardzo :) Ten post nie będzie typową recenzją zbiorczą, bo nie mają tu znaczenia marki kosmetyków, ale oczywiście kilka słów na ich temat napiszę. co idzie na pierwszy ogień?
SUCHE SZAMPONY
Moje włosy od zawsze miały tendencję do przetłuszczania. Z częstotliwością mycia bywało różnie, ale tak naprawdę to żeby moje włosy wyglądały naprawdę świeżo to powinnam myć je codziennie, a przy dobrych wiatrach co dwa dni. Jak miałam krótkie włosy to nie sprawiało mi to problemu, mogłam umyć włosy nawet rano przed pracą, zajmowało mi to łącznie z suszeniem 10 minut. Ale im bardziej moje włosy rosły, tym bardziej upierdliwe jest ich poranne mycie. Nie mam po prostu na to czasu, a nie chcę ich ciągle katować suszarką, więc robię to wieczorem. Kolejnego dnia oceniam ich wygląd i decyduję czy myję je znów, czy też wytrzymają jeszcze jeden dzień. I tu czasem napotykałam przeszkodę. Włosy, które wieczorem wydawały się w niezłej formie i świeżości - rano wyglądały na przetłuszczone i nieświeże. Wrrr... I tu z wielką pomocą przyszły mi właśnie suche szampony. Używam ich od jakichś czterech lat, przez moje ręce przewinęło się już kilka różnych marek, ale najlepsze okazały się właśnie CoLab ze zdjęcia i Batiste. Suche szampony pozwalają mi na ten dodatkowy dzień świeżości moich włosów, dodają im objętości, a przy tym nie pozbawiają ich blasku. W mojej łazience zawsze musi stać przynajmniej jeden suchy szampon, takie standardowe opakowanie wystarcza mi na około 2-3 miesiące, suchych szamponów używam oczywiście okazjonalnie, jak już nie widzę innego wyjścia :)
ODŻYWKI I MASKI DO WŁOSÓW
Pozostańmy jeszcze w klimatach włosowych. To co widzicie może Wam się wydać dziwne, bo przecież nie ma nic bardziej naturalnego niż nałożenie na włosy odżywki/maski po ich umyciu. A ja nie używałam tego typu kosmetyków naprawdę bardzo długo. Na pewno już wtedy pracowałam i to od dłuższego czasu, obstawiam że miałam wtedy jakąś trzydziestkę na karku :) Jedynymi odżywkami, jakie zdarzało mi się wcześniej używać były te dołączane do farb do włosów! Aż pewnego pięknego dnia trafiłam na jakąś promocję, że do mojej farby dodawano gratis pełnowymiarową odżywkę do włosów. Ogromne jak dla mnie opakowanie, chyba 200 ml. Skoro dostałam to zużyłam :) I mam zagwozdkę... Teraz nie wyobrażam sobie nie nałożyć na włosy po umyciu żadnej odżywki, bez tego plączą mi się niemiłosiernie. Ale wcześniej się przecież nie plątały! Albo tak mi się wydaje? Włosomaniaczką pewnie nigdy nie zostanę, nie lubię łazić w turbanie na głowie i robić jakichś czasochłonnych zabiegów, dlatego moim głównym kryterium jest czas używania kosmetyku :) Wybieram te odżywki i maski do włosów, które mogę nałożyć na 5-15 minut, żebym mogła to załatwić od razu pod prysznicem :)
PEELINGI DO UST
To w sumie nie jest kosmetyk niezbędny w mojej kosmetyczce. Albo nie. W zasadzie to powinnam napisać: "to nie byłby kosmetyk niezbędny w mojej kosmetyczce, gdybym nie używała matowych pomadek do ust". Moje usta pod kątem ich pielęgnacji nie są jakoś szczególnie wymagające, standardowo używam jakichś pomadek ochronnych i nic poza tym (zimą używam ich więcej i częściej). Za to od kiedy polubiłam matowe pomadki do ust, potrzebuję jednak czegoś więcej. Pomadki matowe niestety mają to do siebie, że mniej lub bardziej wysuszają usta, a to jak wiemy wiąże się z powstawaniem suchych skórek, a to z kolei nie wygląda dobrze, zwłaszcza jak chcemy na te wysuszone usta nałożyć matową pomadkę :P Moim pierwszym peelingiem do ust był jakiś peeling w słoiczku (chyba z Marizy), który znalazłam w Shinyboxie. Kolejnym - mój niekwestionowany ulubieniec w tej kwestii: pomadka peelingująca Sylveco. Do bardzo przyjemnych kosmetyków w tej kategorii można też zaliczyć widoczny na zdjęciu peeling Evree, ale on przegrywa z Sylveco formą aplikacji. Za to oba kosmetyki świetnie wygładzają usta, usuwają suche skórki, a co ważniejsze - pozostawiają usta odżywione, natłuszczone i wypielęgnowane. Używanie matowych pomadek już mi niestraszne :)
BAZY POD CIENIE
Kiedyś bardzo nie lubiłam malować oczu. To znaczy używałam jedynie tuszu do rzęs, bo cienie doprowadzały mnie do szału. Mam dość tłuste i do tego opadające powieki, w związku z czym cienie wytrzymywały na nich maksymalnie 2h w jako takim stanie. Później zbierały się w załamaniach, ścierały, wyglądały ewidentnie niewyjściowo. No więc po co miałam ich używać? Bez sensu. A pewnego pięknego dnia któraś z moich koleżanek powiedziała: "Dlaczego nie kupisz sobie bazy pod cienie?" Zaniemówiłam. Nie słyszałam o takim wynalazku! No więc kupiłam swoją pierwszą bazę pod cienie i byłam wniebowzięta! W końcu mogłam pomalować się rano przed pracą, a jak z niej wracałam to mój makijaż nadal wyglądał dobrze. Na razie nie znalazłam swojego ulubieńca, ale baza ze zdjęcia jest naprawdę fajna, kupiłam ją już drugi raz, więc to zdecydowanie świadczy o tym, że ją polubiłam :)
KOSMETYKI DO MAKIJAŻU BRWI
Nie malowałam brwi. Długo. To zapewne wynikało z faktu, że jak zaczynałam swoją przygodę z (dość marnym) makijażem to brwi się po prostu nie malowało. Poza tym jestem ciemną szatynką, moje brwi są prawie czarne i jakoś nie odczuwałam potrzeby, żeby je dodatkowo podkreślać. Później jak makijaż brwi zaczynał się robić coraz bardziej popularny to zdarzało mi się podkręcać ich kolor podeschniętą maskarą (która z Was też tak robiła?). A teraz? Nawet polubiłam podkreślać je różnymi kosmetykami. Najczęściej na szybko używam do tego maskary Astora (wcześniej miałam podobną, równie fajną z L'oreal). Odrobinę rzadziej (ale też często) używam cieni do brwi lub kredki. Pewnie nigdy nie nauczę się "robić" brwi tak pięknie jak Maxineczka, ale przecież chodzi o to żeby próbować :) Nieważne, że moje małoletnie kuzynki radzą sobie na tej płaszczyźnie zdecydowanie lepiej ode mnie :/
I tak się prezentuje cała gromadka kosmetyków, które stały się dla mnie w zasadzie niezbędne, a kiedyś nawet nie pomyślałam o ich używaniu :) Spodziewałyście się takich wyborów?
A co Wy umieściłybyście w takim zestawieniu? Powieliłoby się coś z mojej listy?
Z peelingiem do ust mam tak samo:) uwielbiam ten z Sylveco;)
OdpowiedzUsuńJest najlepszy :)
UsuńMalowanie brwi - jeszcze niedawno w ogóle tego nie robiłam, aż raz spróbowałam, no i... teraz już nie ma makijażu bez niepomalowanych brwi :D A też mam ciemne włosy i wydawało mi się to kompletnie niepotrzebne.
OdpowiedzUsuńDrugi produkt - mogłam żyć bez szminek. Teraz muszę mieć czymś maźnięte usta.
O rzeczywiście, ust też kiedyś prawie nie malowałam, a teraz bez czegoś na ustach czuję się trochę dziwnie :)
UsuńU mnie bardzo podobnie, choć wyrzuciłbym bezę pod cienie, a dostałabym rajstopy w sprayu ;)
OdpowiedzUsuńMi też zdarza się z nich korzystać, ale spokojnie mogę się bez nich obejść :)
UsuńU mnie w sumie żaden z tych kategorii produktów nie jest czymś niezbędnym. Jakby zniknęły, to większości nawet bym nie zauważyła :D Może ewentualnie peeling do ust, bo przed nałożeniem matowych pomadek jednak się przydaje, chociaż nie uzywam go jakoś często.
OdpowiedzUsuńA masz jakieś kosmetyki bez których nie możesz się obejść?
Usuńteż kiedyś nie używałam odżywki do włosów i peelingu do ust. a teraz nie ma opcji, żeby tych produktów zabrakło u mnie:)
OdpowiedzUsuńTo podobnie jak u mnie :)
Usuńtez mam masę takich kosmetyków :)))). Kiedyś w ogóle nie używałam nic do pielęgnacji włosów teraz sięgam po te produkty coraz częściej :)
OdpowiedzUsuńJa się czasem zastanawiam jeszcze nad olejowaniem, ale chyba jestem trochę za leniwa :)
Usuńu mnie cienie do powiek. Kiedyś ich nie używałam, ale z innych powodów -bo np nie wiedziałam jakie mi pasują.
OdpowiedzUsuńTeraz to moje ulubione kosmetyki.
Ja cienie rzucałam w kąt właśnie dlatego że mi się nie trzymały :/
UsuńU mnie bardzo podobnie, teraz nie mogę funkcjonować bez pomalowanych brwi i suchego szamponu! 😀
OdpowiedzUsuńCoraz więcej się takich niezbędników pojawia :)
UsuńZgadzam się z większością - baza pod cienie, suchy szampon, peeling do ust, kiedyś to była abstrakcja, dziś oczywistość :)
OdpowiedzUsuńJak myśmy bez tego żyły wcześniej? :)
UsuńWiększości nie używam, alw z częścią się zgadzam :D
OdpowiedzUsuńA masz jakieś swoje kosmetyczne niezbędniki?
UsuńA ja nadal do suchych szamponów nie mogę się przekonać ;/
OdpowiedzUsuńMnie już wiele razy uratowały o poranku :)
UsuńKosmetyki do brwi to jest to! :D
OdpowiedzUsuńA czym podkreślasz je najczęściej?
UsuńOdżywek i masek na włosy nie stosowałam też bardzo długo - jakoś 2,5 lata temu zaczęłam lepiej dbać o włosy, peeling do ust poznałam stosunkowo niedawno, a produktów do brwi nie stosuję - miałam co prawda przygodę z jedną pomadą, ale... to nie był mój kolor i oddałam koleżance ze studiów. Suchy szampon? Mam jeden już 1,5 roku, ale... to nie jest to.
OdpowiedzUsuńPomada to chyba nie jest dobry produkt na początek, spróbuj z cieniami lub kredką :)
UsuńSuchy szampon to u mnie numer jeden ;) uwielbiam ten wynalazek :) z resztą też się zgadzam, nie wiem jak kiedyś mogłam bez tych kosmetyków żyć :D
OdpowiedzUsuńTak, szampon już nie raz uratował mi życie ;)
Usuńkredka do brwi i odżywki do włosów to moje zdecydowanie must have każdego dnia ;)
OdpowiedzUsuńCzyli podobnie jak u mnie ;)
UsuńU mnie to: kredka do brwi, suchy szampon, olej do włosów :)
OdpowiedzUsuńJa do olejowania jakoś ciągle nie mogę się przekonać ;)
UsuńOdkąd poznałam suchy szampon, nie mogę się z nim rozstać!
OdpowiedzUsuń