Kilka dni temu kurier dostarczył mojego walentynkowego Shinyboxa. Znalazła się tam między innymi ekspresowa maseczka shakerowa, która z uwagi na sposób przygotowania zaciekawiła mnie chyba najbardziej z całego pudełka.
Kilka słów od producenta:
Ekspresowa maska shakerowa z olejkiem arganowym i glinką Ghassoul.
Sprawia, że skóra jest zregenerowana, silnie nawilżona i gładka. Olejek
arganowy wpływa na odnowę komórkową, odżywienie, odpowiednie nawilżenie i
elastyczność skóry. Glinka Ghassoul posiada nadzwyczajne właściwości
detoksykujące i dotleniające skórę. Pozostawia ją miękką i jedwabiście
gładką.
Skład:
Talc, Sodium Carboxymethyl Starch, Algin, Calcium Sulfate Hydrate, Argania Spinosa Shell Powder, Moroccan Lava Clay, Tetrasodium Pyrophosphate, Ci 77491 (Iron Oxides), Ci 77492 (Iron Oxides), Magnesium Oxide, Ci 77499 (Iron Oxides), Cymbopogon Martini Oil, Eugenia Caryophyllus (Clove) Leaf Oil, Pelargonium Graveolens Flower Oil, Piper Nigrum (Pepper) Fruit Oil
Koszt takiego zestawu (maseczka + shaker) to około 20 zł. Dużo? Mało? Trudno stwierdzić. W zależności od tego na jak duży obszar chcemy maseczkę położyć zawartość tej jednej saszetki wystarczy na dwa razy (jak by się uprzeć to może nawet na trzy razy). Nie wiem jaka jest pojemność saszetki, bo nie znalazłam takiej informacji na opakowaniu.
Sama maseczka ma postać glinki - drobno zmielonego proszku, który należy wymieszać w odpowiednich proporcjach z wodą. W zestawie otrzymujemy również shaker z miękkiego plastiku.
Zgodnie z informacją na odwrocie opakowania postanowiłam odmierzyć sobie połowę wody i połowę proszku, bo chciałam zastosować maseczkę tylko na twarz.
Pokrywałam w niej duże nadzieje, zwłaszcza w obiecywanym nawilżeniu, bo ostatnio moja skóra jest wyjątkowo przesuszona. Na tym etapie zaczęły się moje pierwsze problemy... Shaker niby był szczelny. Niby był dobrze zamknięty. NIBY. Bo przy pierwszym wstrząśnięciu część maseczki mi się wychlapała (na szczęście w łazience mam płytki a nie farbę:P). Tak więc proponuję albo bardzo mocno trzymać shaker obiema rękami albo od razu spróbować przygotować sobie maseczkę w jakimś innym domowym szczelnym naczynku :) Nie udało mi się wstrząsać shakerem przez minutę bo po kilkunastu sekundach maseczka jakby przestała się "przemieszczać" i została na shakerze. Konsystencja powstała dość gęsta, nieco glutowata, ale w porządku. W niektórych miejscach widać było że proszek jednak się nie rozmieszał i powstały grudki.
W tym miejscu napotkałam drugi problem. Większy problem. Producent zaleca nałożenie maski NATYCHMIAST po jej zrobieniu. Moje "natychmiast" było po jakichś dwóch minutach - mniej więcej tyle czasu potrzebowałam na zrobienie zdjęcia i przejście do łazienki. I tyle czasu wystarczyło żeby w łazience znaleźć się z żelowym glutkiem, z którym nic już się nie dało zrobić. No kurde! Nie zrażona niepowodzeniem przystąpiłam do ponownego przygotowania - w końcu jeszcze pół maseczki mi przecież zostało :) Znowu część mi się wychlapała przy pierwszym wstrząśnięciu (a wydawało mi się, że potrafię uczyć się na błędach, zwłaszcza swoich), znowu nie udało mi się shakerować przez minutę tylko znacznie krócej. Ale za to tym razem nałożyłam maseczkę na twarz natychmiast :) Okazało się, że grudek jest trochę więcej niż sądziłam, ale maseczka dała się nałożyć na twarz (wystarczyło też na szyję) bez problemów. Tylko pamiętajcie: śpieszcie się! Bo znów zastygnie :) Wybaczcie brak zdjęć, ale zajęłam się sprzątaniem małego pobojowiska i ścieraniem resztek ze ścian.
Producent na opakowaniu informuje "Pozostaw na skórze przez około 10 minut i zmyj". No to pozostawiłam. Przez około 10 minut. I postanowiłam zmyć. I się kurde nie dało... Pomacałam twarz i co się okazało? TO JEST MASECZKA PEEL OFF! Shiny na swojej stronie taką informację umieściło, ale skoro mam przed sobą pełnowymiarowy produkt to nie czuję potrzeby szukania o nim dodatkowych informacji. Zwłaszcza tak podstawowych. No więc zaczęłam maseczkę ściągać. Kawałek po kawałku, bo nie chciała zejść ładnie w całości. A te najdrobniejsze kawałki które się nie oderwały i tak musiałam zmywać gąbeczką.
Dobra. Ochłonęłam. Już bez maseczki. Jaki więc zobaczyłam efekt? Najpierw: WOW! Skóra mięciutka, rozjaśniona - super. Szkoda że super tylko na jakieś dwie minuty. Bo się okazało, że maseczka nie nawilżyła mojej skóry ani trochę, a wręcz wysuszyła. Więc kiszka. Ale tak jak pisałam wcześniej - mam aktualnie bardzo przesuszoną skórę, więc być może przy innym rodzaju cery sprawdzi się lepiej, bo wygładzenie i rozjaśnienie było naprawdę w porządku.
Z jednej strony chętnie wypróbowałabym inne maseczki, bo pewnie nie wszystkie zachowują się w ten sposób, ale jak mam przez to znów stracić tyle nerwów to mi chyba szkoda tych dwóch dych:/
Z mojego doświadczenia mogę Wam podpowiedzieć, żeby maseczkę jednak przygotować sobie w jakimś innym szczelnym naczyniu (słoiczek, plastikowy pojemnik), najlepiej niezbyt głębokim, żeby nie tracić czasu na wygrzebywanie jej z shakera. Zastyga naprawdę bardzo szybko. Wiem, że było kilka rodzajów maseczek w pudełkach, koniecznie sprawdźcie czy Wasza to też peel off :)
Wypróbowałyście już swoje maseczki? Też miałyście z nią takie przeboje? A może wręcz przeciwnie - spisały się na medal i podbiły Wasze serca?
Mam czekoladową :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że będzie lepsza od mojej :)
UsuńShaker czeka grzecznie na swoją kolej, zobaczymy co z niego będzie :-)
OdpowiedzUsuńBędę wyczekiwać recenzji :)
UsuńWygląda zachęcająco :) Szkoda, że maseczka wysuszyła skórę, myślałam że efekt będzie lepszy.
OdpowiedzUsuńJa też miałam taką nadzieję...
UsuńKusząco się zapowiada.. ;) Chciałabym :D
OdpowiedzUsuńWcale nie było kusząco:/
UsuńJa z tej firmy znam póki co tylko krem
OdpowiedzUsuńPod oczy ;)
Ja kosmetyki tej marki miałam dzięki Shinyboxom, sama nie kupowałam. Wypróbowałam już dwie ampułki, mgiełkę do stóp, puder do mycia twarzy i teraz tą maseczkę.
UsuńNie miałam jeszcze nic tej firmy, cena 20 zł nie jest jakaś straszna :) zapraszam do mnie :) http://polkagotujeisiemaluje.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNiby nie, ale pod warunkiem że efekt jest zadowalający :)
Usuńojej ja jeszcze mojej nie uzywałam ciekawe czy tez bede miała takie kłopoty
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie:)
UsuńA ja po 3 miesiącach nie przedłużyłam subskrypcji, choć pudełko wydaje się całkiem udane. Na pewno wrócę jeszcze do zakupu pudełek, ale póki co pozużywam zapasy. Sama maseczka ciekawa, niestety nie wiem gdzie stacjonarnie dostać produkty Yasumi, chociaż widziałam w Sopocie ich salon kosmetyczny, nie wiem czy tam można... A podobną shakerową maseczkę widziałam też w Sephorze;)
OdpowiedzUsuńU mnie też jest salon Yasumi, ale szczerze mówiąc nie sprawdzałam czy prowadzą też sprzedaż kosmetyków. Do Sephory za to mam około 30 km, więc nie bardzo mi po drodze :)
UsuńJak to jest, że u każdego ta maseczka wygląda inaczej? :D
OdpowiedzUsuńNie wiem, może zależy to od temperatury wody, jej ilości, intensywności i długości wstrząsania?
UsuńJa również byłam ciekawa tych maseczek najbardziej i czekam na recenzje, a tu pierwsza i to nie do końca pozytywna. Dziwny produkt :/
OdpowiedzUsuńBardzo dziwny...
UsuńTo normalne 💕 czasem zależy to tez od ciepłoty wody jaka dodalas do maseczki - ale alginat ma podobnie ze po 2-3 minutach jest już gesty i ścięty .:
OdpowiedzUsuńTo fakt, temperatury nie mierzyłam termometrem tylko tak "na oko" :)
Usuń