Udział w wyzwaniu portalu Trusted Cosmetics to nie tylko publikowanie postów na zapowiedziane tematy. Dla mnie to była mobilizacja do bardziej regularnego pisania, bo ostatnio trochę to kulało. Udział w wyzwaniu to również możliwość przynależności do facebookowej grupy, na której możemy się wymieniać uwagami i doświadczeniami. Ostatnia dyskusja dotyczyła wyglądu naszych blogów. Czy ktoś zauważył co zmieniłam u siebie? :)
Aktualny temat wyzwania to - jak już pewnie wiecie - pielęgnacja ciała. Po raz kolejny zastanawiałam się w jaki sposób podejść do tego wyzwania i ostatecznie postanowiłam pokazać Wam to, czego używam aktualnie i ewentualnie czego zacznę używać lada dzień :) W mojej szafce znajduje się więcej kosmetyków z tej kategorii, ale stwierdziłam że nie będę przesadzać :P
Na początek to, od czego zaczynam - żele pod prysznic :) Niestety nie posiadam wanny, więc nie mogę korzystać z wielu świetnie zapowiadających się produktów; kule do kąpieli, sole, kawior, babeczki i inne cuda niestety nie są dla mnie.
Pod moim prysznicem zawsze stoją otwarte dwa lub trzy żele - żeby nie było nudno. Nie mam zbyt dużych wymagań od żeli pod prysznic. One mają po pierwsze pięknie pachnieć, po drugie ważna jest duża piana, a po trzecie - nie powinny wysuszać skóry. Nie przeszkadzają mi SLS i SLES w składzie, głównym czynnikiem przy wyborze żelu jest chyba zapach. Pod tym względem żele z Yves Rocher wypadają bardzo zadowalająco. Oczywiście nie wszystkie zapachy trafiają w mój gust i tak też jest z tą świąteczną limitką (dużo bardziej od gruszki w karmelu podobała mi się czekolada z pomarańczą), ale najczęściej jestem z nich zadowolona. Często kupuję też żele z serii Jardins du Monde, teraz chcę wypróbować nowe zapachy z serii Plaisirs Nature, zwłaszcza miętę z maliną. Żel z Oriflame to żel peelingujący, ale drobinki są tak malutkie i delikatne, że o działaniu peelingującym nie ma co mówić. Za to wszelkie pozostałe cechy, czyli zapach, piana i brak wysuszania są w porządku :)
Jeśli mowa o żelach to nie mogę nie wspomnieć o akcesoriach do kąpieli.
Najczęściej do uzyskania obfitej piany używam siateczkowej myjki. Kosztują kilka złotych, świetnie spieniają żel, znacznie zwiększając jego wydajność (wystarczy naprawdę niewielka ilość jakiegokolwiek żelu, alby uzyskać sporą i gęstą pianę). Równie chętnie co myjki używam też gąbki z luffy, moją znalazłam w którymś starym Shinyboxie. Jest dość ostra, więc używam jej w te dni, kiedy nie robię peelingu i nie mam podrażnionej skóry. Też pozwala na spienienie żelu, ale nie aż w takim stopniu co myjka.
Mniej więcej raz w tygodniu robię sobie peeling. To chyba mój ulubiony rodzaj kosmetyku, na razie większość których używałam była całkiem fajna, trafiłam też na kilka hitów, ale nadal zamierzam testować inne :)
Aktualnie używam peelingu o zapachu mango z Organic Shop. Pachnie pięknie, zdziera całkiem nieźle, choć miałam już mocniejsze peelingi. Nie pozostawia po sobie tłustej warstwy, ale skóra jest nawilżona i nie wymaga już nakładania balsamu. Myślę, że już niedługo będziecie mogły przeczytać o nim coś więcej, ale na razie mogę Wam napisać, że warto go kupić :) Kolejnym peelingiem, za który się zabiorę jest ten z Vianka, już nie mogę się doczekać! Na zdjęciu widzicie jeszcze olejek Mokosh. Te z Was, które czytają moje posty w miarę regularnie pewnie wiedzą, że nie potrafię się przekonać do olejków, jakoś ciągle mi z nimi nie po drodze, nie lubię tej tłustej warstwy którą po sobie zostawiają. Ale ten olejek z Mokosh tak pięknie pachnie! Do tego zbliża się już termin jego przydatności, więc coś trzeba było wykombinować. No i wykombinowałam - dodaję go do cukru (na zdjęciu akurat brązowy, ale nie ma to większego znaczenia) i mam ekspresowy, pięknie pachnący, nieźle zdzierający, boski peeling, który wyraźnie natłuszcza skórę, ale nie zostawia tłustej olejowej warstwy :) Pozostaje mi jeszcze podlinkować Wam kilka recenzji bardzo fajnych peelingów, na które do tej pory trafiłam: pomarańczowy z Nacomi (na pewno kupię jeszcze kawę i truskawkę), solny z Delawell czy też Eternal Gold od Organique.
Kolejny etap pielęgnacji to coś, co lubię najmniej i często go pomijam. To smarowanie, mazianie, balsamowanie, wklepywanie... Masła i balsamy do ciała to nie jest coś, co używam z wielką chęcią, ale muszę się Wam przyznać, że ostatnio moja niechęć jakby trochę zmalała :)
Masło Planet Spa z serii Caribbean Escape od Avon to świetny kosmetyk na lato. Jest dość zbite, ale nie twarde, łatwo sie rozprowadza na skórze i dość szybko się wchłania pozostawiając rozświetlające drobinki. Nie brokatowe, nie świecimy się jak bombki w świąteczne wieczory, ale daje właśnie takie ładne rozświetlenie, które pięknie podkreśla opaleniznę (a ja lubię być opalona!). I wiecie co? Na kolejne lato też go sobie kupię! Ale zanim go kupię to będę musiała jeszcze zużyć masło Tutti Frutti o zapachu kiwi&karambola od Farmony. Pachnie świetnie, konsystencja też jest w porządku, ale wydaje mi się że wchłania się nieco wolnej od masła z Avonu i trochę słabiej nawilża. A wiecie kiedy pomyślałam sobie, że mogłabym polubić smarowanie się? Jak używałam masła do ciała z Harmonique :) I nie mogę pominąć milczeniem balsamu pod prysznic z Eveline - przez długi czas używałam tylko balsamów pod prysznic, nie ruszając tradycyjnych mazideł, a to kakaowe cudo należy do moich ulubionych.
Pod moim prysznicem stoją również kosmetyki wielofunkcyjne.
Szampon do włosów i ciała BIO IQ świetnie spisuje się na wyjazdach - przede wszystkim pozwala zaoszczędzić trochę miejsca w kosmetyczce, ale to nie zmienia faktu, że działanie jest naprawdę całkiem niezłe! Jako żel - pieni się dobrze, nie wysusza, brakuje mi tylko jakiegoś przyjemnego zapachu. Jako szampon do włosów - oczyszcza, nie plącze włosów, dawał radę nawet jak nie używałam odżywki. Czarne mydło Bani Agafii to czarnozielony glutek o przyjemnym leśno-ziołowym aromacie. Używam go głównie do włosów, choć i do ciała też kilka razy zdarzyło mi się go użyć. Świetnie oczyszcza, dobrze się pieni i jest niesamowicie wydajne! Na razie mam obawy przed użyciem go do twarzy, bo ta jest na razie w świetnej kondycji i nie chciałabym tego zmieniać.
W ten sposób płynnie możemy przejść do kosmetyków do włosów :)
Szampon rokitnikowy z efektem laminowania z Natura Siberica miał być hitem, ale niestety nie jest. Nie jest zły, fajnie pachnie, dobrze się pieni, ale używany zbyt długo powoduje u mnie swędzenie skóry, dlatego używam go zamiennie ze sprawdzonym, choć też niezbyt lubianym szamponem z Timotei z serii Drogocenne olejki. On pieni się też całkiem dobrze, ale za to powoduje szybsze przetłuszczanie się moich włosów. Na szczęście nie podrażnia skóry głowy :) Odżywka z Aussie ma przyjemny brzoskwiniowy, choć lekko chemiczny zapach. Na moich włosach spisuje się dość dobrze, ułatwia rozczesywanie, nie obciąża włosów, są błyszczące i sypkie. Nie są to wszystkie kosmetyki do włosów, których używam, a jedynie te "prysznicowe". Oprócz nich używam jeszcze suchych szamponów z Batiste, mgiełki ochronnej z Timotei i od czasu do czasu jakichś kosmetyków do stylizacji.
I jeszcze kilka drobiazgów na koniec:
Płyn do higieny intymnej Intimea z Biedronki kupiłam drugi raz (poprzednio miałam inną wersję). Ta ma łagodniejszy skład, choć działanie zapewne będzie podobne - ma przede wszystkim nie podrażniać. Od dawna mam problemy z nadmierną potliwością, w okresie wiosenno-letnim tradycyjne antyperspiranty nie dają u mnie rady. Chociaż od jakiegoś czasu mam wrażenie, że od kiedy zaczęłam ćwiczyć to pocę się nieco mniej (oczywiście nie na ćwiczeniach, tam leje się ze mnie strumieniami!). Bloker z Ziai używam co kilka dni, spisuje się dobrze, choć lepszy efekt dawał Etiaxil. Na co dzień zaś wystarcza mi kulka z Rexony, kosmetyki tej marki z reguły spisują się u mnie dobrze i nie inaczej jest w tym przypadku.
A tak prezentuje się cały arsenał do dbania o moje ciało:
A jak wygląda Wasza pielęgnacja ciała? Lubicie się smarować? A może tak jak ja uwielbiacie peelingi?
U mnie pielęgnacja kuleje. Co kupie coś nowego posmaruje się kilka razy i ląduje na półce w łazience i tak w kółko. Ciężko to zmienić.
OdpowiedzUsuńU mnie największy problem też jest ze smarowaniem ;)
UsuńJa używam mydła cedrowego Agafii, polecam! jest tańsze niż czarne, a spisuje się równie dobrze :)
OdpowiedzUsuńTo może je kupię za jakiś czas :)
UsuńMnie Etiaxil bardzo podrażniał, Bloker z Ziaji jest delikatniejszy i skuteczny, a do tego niska cena - dla mnie jest lepszy. Ciekawe produkty :)
OdpowiedzUsuńCenowo zdecydowanie wygrywa Ziaja, ale jeśli chodzi o skuteczność to u mnie Etiaxil spisywał się lepiej, miałam ten czerwony.
UsuńLubię te żele intymne Intimea, a mój egzemplarz żelu i szamponu 2 w 1 czeka na wyjazd:D
OdpowiedzUsuńMyślę że z BIO IQ będziesz zadowolona ;)
UsuńCałkiem pokaźny tej Twój arsenał do pielęgnacji ciała, ale pewnie u mnie też by się tego trochę uzbierało jakby przyszło zrobić takie podsumowanie. Ja też jestem fanką peelingów, miałam nawet całkiem niedawno jedne z marki Vianek, tylko w innej wersji niż Twój i byłam z niego bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńWiadomo, nie używam wszystkiego codziennie. A Vianka jestem bardzo ciekawa ;)
UsuńMam u siebie to masło do ciała Tutti Frutti od Farmona i jestem zachwycona! :)
OdpowiedzUsuńPachnie świetnie, zresztą jak wszystkie kosmetyki Tutti Frutti ;)
UsuńZnam tylko tutti frutti, z Aussie jeszcze nic nie miałam.
OdpowiedzUsuńTo i tak nie jest źle, ja czasem oglądam takie zestawienia gdzie nie znam żadnego kosmetyku :)
UsuńUwielbiam naturalne gąbki z luffy <3
OdpowiedzUsuńJa też ;) W sumie to wypadałoby kupić już nową...
Usuńbloker się u mnie sprawdza :)
OdpowiedzUsuńU mnie też, choć tak jak pisałam skuteczniejszy był Etiaxil.
UsuńTutti i oriflame mam w kolejce i mam nadzieję, że się u mnie dobrze spiszą :) Z blokera byłam zadowolona :)
OdpowiedzUsuńZapachowo wypadają bardzo fajnie, ale to wszystko oczywiście kwestia gustu ;)
UsuńFajne kosmetyki - zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńDzięki, zajrzę w wolnej chwili :)
UsuńBloker znalazł się i w moim wpisie :) Od niedawna testuję to czarne mydło i zaczynam się z nim zaprzyjaźniać :)
OdpowiedzUsuńJest piekielnie wydajne, przydałaby się wersja w mniejszym opakowaniu ;)
UsuńTo wyzwanie jest na prawdę fajne! Sama planowałam wziąć w nim udział, jednak wreszcie się nie zdecydowałam. :)
OdpowiedzUsuńSzkoda. Ale dołączyć możesz w każdej chwili ;)
UsuńBardzo dużo fajnych perełek kosmetycznych.
OdpowiedzUsuńCoś konkretnego Cię zainteresowało?
UsuńCiało masz wypielęgnowane na cacy:)
OdpowiedzUsuńNie narzekam ;)
UsuńJak wrócę z rodzinnego miasta, to czeka na mnie te masło do ciała z Tutti Frutti, jednak o innym zapachu :P
OdpowiedzUsuńPeeling Vianka na pewno muszę wypróbować. Zachwala go wiele dziewczyn :)
OdpowiedzUsuńżel Bio IQ to faktycznie fajny, kompaktowy kosmetyk, ale zapach mnie nie przekonał :/
OdpowiedzUsuń